Artykuły

Kobieta namawia do zbrodni

"Makbet" w reż. Bruna Berger-Gorskiego w Operze Wrocławskiej. Pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.

We wrocławskiej Hali Stulecia tysiące ludzi znów ulegają magii muzyki Verdiego. A bohaterem dla mas stał się Makbet - pisze Jacek Marczyński.

Widowiska takie jak te, które od lat urządza Opera Wrocławska, rządzą się własnymi prawami. Żeby co wieczór przyciągnąć do Hali Stulecia prawie 5 tysięcy widzów, trzeba przygotować specjalne atrakcje. W takim tłumie wytrawni operowi fani są w mniejszości.

"Makbet" Giuseppe Verdiego ma wszystkie składniki operowego widowiska w stylu pop: zwielokrotnione chóry, tancerzy, żywe konie, żonglerów, akrobatów, statystów, dzieci oraz prawdziwy ogień. I jeszcze wysokie na dwa piętra zjawy, które w pewnym momencie niespodziewanie ożywają.

A jednak to bogactwo pomysłów nie zagłuszyło muzyki Verdiego. Spektakl nie stał się operową rewią, oglądamy szekspirowski z ducha dramat namiętności, ambicji i pychy.

W takich widowiskach reżyserzy muszą zachować interpretacyjny umiar. Dla teatrów operowych "Makbet" stał się obecnie dyżurnym dziełem, które ma pokazywać szaleństwo współczesnego świata ogarniętego wojnami i walką o władzę. W Hali Stulecia bohaterowie noszą zaś historyczne stroje, a przeciwników pozbawiają życia sztyletem.

Niemiec Bruno Berger-Gorski nie zrobił spektaklu nieznośnie tradycyjnego. Do historii odwołuje się w sposób symboliczny. A jeśli przyjrzeć się uważnie kostiumom Małgorzaty Słoniowskiej, dostrzec można w nich elementy z różnych epok, również współczesne.

"Makbet" jest przecież opowieścią uniwersalną. Dla reżysera ważniejsze było wszakże stworzenie sugestywnego klimatu. Pokazał dramat rozgrywający się w nocnym mroku, bo mroczne są dusze jego bohaterów. Scenografia Pawła Dobrzyckiego z lasu czarownic i zamku Makbeta tworzy wspólny świat. Wyczuwalna przez cały czas obecność wiedźm ma podkreślać, że od przypisanego losu człowiek nie jest w stanie uciec.

Precyzyjnie poprowadone są też główne postaci. To Lady Makbet jest sprawczynią działań i popycha małżonka do zbrodni. Maria Pia Piscitelli wokalnie świetnie daje sobie radę z tą trudną rolą. W pierwszym akcie jest zimna i cyniczna, potem jako królowa Szkocji stara się odwrócić uwagę dworu od krwawych zjaw Makbeta. Dopiero w finałowej scenie szaleństwa głos włoskiej śpiewaczki wykazywał lekkie oznaki zmęczenia.

Lucio Gallo zaczął z pewną rezerwą, ale z każdą kolejną sceną jego głos rozwijał się i nabierał mocy. Renomowany włoski baryton pokazał przemianę Makbeta, jako człowieka początkowo słabego i pełnego rozterek, potem za wszelką cenę pragnącego utrzymać się u władzy. To była najbardziej bogata w niuanse kreacja wokalna, ale główną parę bohaterów dobrze wspierali Stefano La Colla (Makduf) i Makarij Pihura (Banko).

Mocnym punktem były chóry i orkiestra prowadzone przez Ewę Michnik, a zbyt wolne tempa w niektórych momentach uznać należy za konieczny kompromis, by dostosować dzieło Verdiego do ogromnego wnętrza Hali Stulecia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji