Kocham każdą swoją rolę
- Ze wszystkimi postaciami, które grałam, wiązałam się emocjonalnie i każdą na swój sposób kochałam. Kiedy jakiś tytuł schodził z afisza, to tak jakby cząstka mnie umierała - mówi Bożena Zawiślak-Dolny, mezzosopranistka, która w "Skrzypku na dachu" zagra Gołdę.
Mateusz Borkowski: Jest pani znana z tego, że poza udziałem w operach możemy usłyszeć panią również w lżejszym repertuarze. Czy śpiewakowi operowemu łatwo jest odnaleźć się w takim gatunku jak musical?
Bożena Zawiślak-Dolny: Moim zdaniem musical to najtrudniejsza forma sceniczna, w której śpiew, aktorstwo i umiejętności ruchowo-taneczne są sobie równe i powinny być na najwyższym poziomie. Ten gatunek nie jest mi obcy, gdyż jako absolwentka Studium Danuty Baduszkowej pierwsze role grałam właśnie w musicalach w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Dopiero potem przyszedł czas na operę.
Jaką osobą jest grana przez panią w "Skrzypku na dachu" Gołda?
- Gołda jest mądrą, znającą życie kobietą, matką. Z pozoru dość ostra, w głębi duszy bardzo ciepła i wrażliwa. Dla szczęścia i bezpieczeństwa swoich córek, męża i domu "dałaby się pokrajać". Pragnęłabym, aby tak właśnie odebrano moją Gołdę.
Jako solistka Opery Krakowskiej wykreowała pani dziesiątki ról. Czy posiada pani swoją ulubioną?
- Ze wszystkimi postaciami, które grałam, wiązałam się emocjonalnie i każdą na swój sposób kochałam. Kiedy jakiś tytuł schodził z afisza, to tak jakby cząstka mnie umierała. Do ról, które są mi najbliższe, należą m.in. "Kopciuszek" Rossiniego, Ulryka z "Balu maskowego" Verdiego, Hrabina w "Damie pikowej" Czajkowskiego, Aldonza-Dulcynea z musicalu "Człowiek z La Manchy" czy jedna z ostatnich - Minna z musicalu "Mały Lord". Jeszcze jedno... Od lat niezmiennie kocham songi Kurta Weilla, które "wbił mi w głos i w ciało" Józef Opalski.