Artykuły

Koń

"Koń" jest uroczy. Uroczy przez swoją świeżość, nowość, "inność'' wreszcie. I rzecz tu nawet nie w tym, że poszczególne partie spek­taklu zostały rozwiązane w katego­riach pantomimy (zresztą pantomi­my jakoś parodystycznie wykrzy­wionej), nie w tym, że zespół wy­konawców przeniósł na "dorosłą" scenę - przynajmniej jak fama głosi - pokaźną ilość młodzieńczych, szkolnych jeszcze etiud i nie w tym, że autorzy pozwolili sobie raz i dru­gi zadrwić z publiczności, co nie tak często (oczywiście, jeżeli chodzi o drwinę w dobrym, pozytywnym ro­zumieniu) się u nas zdarza.

Świetnie zrobiony technicznie, bardzo czysty, plastyczny i wyrazisty spektakl "Konia" odkrywa przed nami światy w sensie teatralnym nie­malże dziewicze. Jego autorzy szu­kają śmieszności tam, gdzie nie zwykliśmy widzieć nawet jej pozo­ru - znajdują ją. Jeżeli gdziekol­wiek szukać pokrewieństw ducho­wych "Konia", to może nie bezpo­średnio u Gombrowicza - byłoby to chyba dęciem w zbyt górne surmy - a właśnie u Mrożka. Patrząc na kapitalną parodię - chyba tak to nazwać trzeba właściwie - pompa­tycznego pochodu, nieodparcie przy­pominał mi się Mrożkowy dobosz. Nie było go oczywiście na scenie, ale świetnie mieścił się w klimacie. I bębnił. Może nawet: ostrzegawczo bębnił...

Tyle skrótowych uwag. Wykonawców jest tylko piątka (plus akompaniatorka): Jerzy Dobrowolski, Zdzi­sław Leśniak, Stanisław Wyszyński, Mieczysław Stoor, Wiesław Gołas. Dwaj pierwsi wydali mi się zdecy­dowanie najlepsi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji