Przesłuchanie Bezimiennego
Z utworu Helmuta Kajzara pt. "Trzema krzyżykami", zaprezentowanego na scenie Teatru Współczesnego przez samego autora, który jest przecież równie utalentowanym reżyserem, pozostanie mi w pamięci przede wszystkim wątek przesłuchania. Nie tylko dlatego, że Zdzisław Kuźniar znakomicie gra rolę Kapitana, typowego policjanta, któremu rozkosz sprawia zadawanie stereotypowych a bezsensownych pytań i radosne znęcanie się nad poddanym jego woli więźniem (Bezimienny - Bogusław Kierc), ale przede wszystkim dlatego, że wątek ten jest dla dramaturga okazją do wypowiedzenia przejmującej prawdy o współczesnym okrucieństwie, do którego tak już nas przyzwyczaiły nieustannie napływające z całego świata informacje, iż już na nie prawie w ogóle nie reagujemy.
Mówię "wątek", a nie "scena", choć w tekście utworu rzecz została przez autora wyodrębniona i nawet opatrzona osobnym tytułem: "Przesłuchanie". Sprawa jednak wraca w drugiej części spektaklu, kiedy dramaturg przenosi nas do ni to więzienia, ni to zakładu psychiatrycznego, jakby żywcem wziętego ze sztuki Petera Weissa o męczeństwie Marata "przedstawionym przez trupę aktorską przytułku w Charenton", a więc przez pacjentów takiego właśnie zakładu. Panuje tu wprawdzie już nie Kapitan, tylko Docent Bocianek, ale jest to w istocie ta sama postać i dlatego gra ją również Zdzisław Kuźniar.
Pokrewieństwo tego obrazu z dramatem Weissa każe nam zwrócić uwagę na charakterystyczną cechę całego "Trzema krzyżykami": utwór ten stale nawiązuje do innych dzieł i innych autorów. Raz będzie to "Lot nad kukułczym gniazdem" (scena więzienno-szpitalnych ćwiczeń "gimnastycznych" prowadzonych przez Panią Nellę, postać także będącą kontynuacją innej, bo Porucznika, i dlatego znów interpretowaną przez tę samą aktorkę, Genę Wydrych, która jest równie dobra w obydwu wcieleniach), raz "Kartoteka" (chociażby to, że Porucznik nazywa Bezimiennego co chwila innym imieniem i bohater jest dlań tak samo Józiem, Krzysiem, Olkiem, jak Rysiem), raz "Białe małżeństwo" (np. "uświadamiająca" rozmowa Pani Maab - Teresy Sawickiej z Ewusią - Grażyną Korin), raz znów "Końcówka", w której zamiast kubłów na śmieci mamy sedes, itd., itd. Utwór aż się roi od literackich aluzji, cytatów, pastiszów.
Wykrywanie tych związków z dziełami Kajzarowi zapewne bliskimi może być dla niektórych widzów interesującą zabawą, inni jednak mają prawo zapytać o ich ostateczną funkcję w całościowym kształcie utworu. A ci drudzy widzowie właśnie dochodzą do konkluzji, że w rezultacie "Trzema krzyżykami" składa się z kilku epizodów dramatycznych, z których każdy z osobna zasługuje na uznanie, ale których walory ulegają osłabieniu wskutek braku jednoczącej je w rzeczywistą, spójną całość konstrukcji dramaturgicznej. Otrzymujemy więc w sumie utwór tzw. amorficzny, luźny, rozsypujący się na poszczególne obrazy i wątki, które można albo jeszcze kontynuować, albo w dowolnym miejscu przerwać.
Gdybyśmy tu mieli do czynienia z dziełem debiutanta, wystarczyłoby powiedzieć, że niejeden fragment świadczy o dużym talencie autora i pozwala wiele jeszcze się po nim spodziewać. Ale od dramaturga i reżysera tak wybitnego, jak Helmut Kajzar, oczekuje się konstrukcji już dojrzałych, całościowych, artystycznie skończonych. "Trzema krzyżykami" oczekiwań takich nie spełnia. Swą niedawno wydaną książkę Kajzar opatrzył tytułem "Sztuki i eseje". W "Trzema krzyżykami" jest jak gdyby kilka krótkich sztuk, których wartości zostały przesłonięte "scenicznymi esejami" na temat twórczości cudzej.
Na koniec anegdota. Niektórzy twierdzą, że pod pewnym względem obserwuje się na scenach wrocławskich nieustanny postęp: w "Białym małżeństwie" jedna z aktorek wypowiadała swoje kwestie siedząc na nocniku. W "Trzema krzyżykami" dwóch aktorów toczy swój dialog spędzając się wzajemnie z sedesu w publicznym szalecie. Ciekawe, z jakim nowym rodzajem "fotela" spotkamy się w którymś z widowisk następnych...
Teatr Współczesny we Wrocławiu. Helmut Kajzar: "Trzema krzyżykami". Reżyseria: Helmut Kajzar. Scenografia: Krzysztof Zarębski. Muzyka: Stephen Montague. Prapremiera 29 października 1977.