Kalina Jędrusik i... tabu
Na premierę "Tabu" Jacka Bocheńskiego - zaprezentowany przez STS monodram w wykonaniu Kaliny Jędrusik - wybierałam się z ogromnym zainteresowaniem. Cenię bowiem bardzo twórczość autora świetnego "Boskiego Juliusza", obserwuję z sympatią - niewolne od potknięć - poszukiwanie własnej osobowości aktorskiej przez Kalinę Jędrusik. Jednak spektakl "Tabu" rozczarował mnie. Dlaczego? Przede wszystkim - banalna wydała mi się treść spowiedzi trzech zakochanych Hiszpanek - kobiet żyjących w trzech epokach. Opowiadanie każdej następnej jest rozwinięciem myśli i uczuć poprzedniej, przez co autor kreśli zbiorowy niejako portret kobiety, której rozmaite "tabu" staje na przeszkodzie doznania szczęśliwej miłości. Jest to chwyt formalny nader efektowny, co z tego jednak, skoro treść przeżyć owej zbiorowej bohaterki - pozostawia widza obojętnym. Dziwnie sztuczna i minoderyjna wydała mi się opowieść o przeżyciach średniowiecznej zakonnicy, podobnie jak wynurzenia zawiedzionej kobiety w części trzeciej spektaklu. Najbardziej żywą częścią monodramu jest partia środkowa, w której młoda kobieta kreśli obraz swej nieudanej miłości do pewnego ortodoksyjnego komunisty, a tłem akcji jest Hiszpania z okresu wojny domowej. Naszkicowany przez autora w tym fragmencie portret dziewczyny czułej, lekkomyślnej, nieco cynicznej - najbardziej chyba odpowiadał możliwościom aktorskim Kaliny Jędrusik. W tej też części spektaklu - oddała ona z finezją grę nastroju bohaterki, umiejętnie wykorzystując elementy autoironii i humoru, zawarte w tekście.
Jako całość jednak - "Tabu" nie wydaje mi się najszczęśliwiej dobranym tekstem dla zaprezentowania możliwości aktorskich Kaliny Jędrusik, nie stanowiąc też chyba najlepszej wizytówki dla twórczości Bocheńskiego. Ciekawszy byłby na pewno monodram oparty na "Boskim Juliuszu", a Kalina - lepsza w utworze prostszym, mniej koturnowym, gdzie jej dar nawiązania kontaktu z widzem i spontaniczny wdzięk znalazłyby pełne oparcie w tekście.