Artykuły

A syrena wyje, wyje, wyje...

Przecież nie chodzi o to, żeby jedna klika złodziei wydarła klucze od kasy państwa innej klice złodziei - mówi kardynał w sztuce Pawła Demirskiego "Wałęsa. Historia wesoła, a ogromnie przez to smutna". Ze sceny padają gorzkie słowa i niewygodne prawdy.

Na sobotnią premierę w Teatrze Wybrzeże zjechali krytycy z całej Polski. Pojawił się nawet mistrz Andrzej Wajda. Nic dziwnego, jest to pierwsza próba spojrzenia ze sceny na wydarzenia sprzed lat. Sztukę napisał młody dramaturg Paweł Demirski. Czy jednak bohaterem jest Wałęsa? Paradoksalnie nie. To opowieść o tym, jak powstawała Solidarność, o arogancji władzy, związkach zawodowych i o tym, że historia lubi się powtarzać.

Kiedy towarzysz Gierek z trybuny mówi o odnowie moralnej - widzowie uśmiechają się, bo coś dziwnie znajomo brzmią dziś te słowa.

Na scenie w Malarni zbudowano ruchomą ścianę z płyt styropianowych. To mównica, ale też płot, przez który Lech Wałęsa (Arkadiusz Brykalski) dostaje się do stoczni.

- Przeszedł przez płot i biegnie.

- Nie przeskoczył - drzwi mu otworzyli.

- Przeskoczył - a jak nie przeskoczył, to i tak przeskoczył - mówią aktorzy grający stoczniowców.

Na białych płytach czerwoną farbą ktoś szczotką na kiju maluje słowo: Strajk.

Widzowie odczytują tropy: O, Wałęsa, a to Walentynowicz, Gwiazda, a tamta to Oriana Fallaci, ten to pewnie Kiszczak. Aktorzy wcielają się w różne postacie. Krzysztof Gordon odwiesza dyrektorską marynarkę, zakłada generalski mundur i ciemne okulary i już Jaruzelski udaje się na rozmowę z Wałęsą.

Magik (Rafał Kronenberger) bawi publiczność, prezentując 21 sposobów na zniszczenie kartki papieru. Puszcza samolociki, drze kartki, oblewa kawą, robi zupę owocową - bombę witaminową dla bezrobotnych. Na koniec licytuje dwudziestą pierwszą kartkę ze swoim autografem, a wszystko z wdziękiem i w zwariowanym tempie. Po premierze roli gratulował mu sam mistrz Wajda.

Jaki zaś jest Arkadiusz Brykalski jako Wałęsa? Stonowany. Nie usiłuje naśladować legendy Solidarności, choć czasami przypomina go intonacją. Widzowie marudzą, że za mało barwny i mocny, ale tak tę rolę ustawił reżyser Michał Zadara.

Koło się toczy

Sztuka, niestety, ma mielizny. Zbyt jednoznacznie, grubą kreską, zostali namalowani ówcześni towarzysze. Wciąż piją napoleona lub złoty brzeg, klną, popisują się cynizmem. Sekretarka z uczesaniem a la Wanda Wasilewska rzuca strzałkami w podobiznę Lenina. Po co? Niepotrzebna jest też zdarzająca się na scenie bieganina. Zastrzeżeń można mieć więcej, a jednak uważam przedstawienie "Wałęsa. Historia wesoła, a ogromnie przez to smutna" za spektakl mocny i mądry. Dlaczego? Demirski pokazał, że choć zmienił się system, problemy pozostały te same. Historia zatoczyła koło. Sztuka kończy się w naszych czasach, kolejnym buntem, tym razem pracowników supermarketu. Dziwnie przejmująco brzmi syrena strajkowa, wyjącą na scenie przy gasnących światłach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji