Artykuły

Ostatni akt

Jest z pozoru jednym z najbardziej banalnych motywów naszych czasów. Nagość. Dziś rozbierają się prawie wszyscy. Aktorki w teatrze, co czasem ma artystyczne uzasadnienie, piosenkarki na koncertach, co trochę trudniej wytłumaczyć. Są też celebrytki czy idole nastolatków, którzy umieszczają swoje "gołe" fotografie na ogólnie dostępnych stronach www. Robią to dla zabawy, rozgłosu. Zdarza się, że po nic - pisze Marta Szarejko w miesięczniku Pani.

Z jednej strony internet to największy na świecie zbiór fotografii roznegliżowanych kobiet i mężczyzn - od ujęć artystycznych po hard porno. Według niektórych statystyk co piąty internauta każdego dnia przez około 45 minut przegląda erotyczne portale. Z drugiej strony, mimo ogromnej popularności w sieci, nagość wcale nie znika ze sztuki, a przede wszystkim z kina i teatru. Czasami wręcz wydaje się, że reżyserzy są dziś bardziej zainteresowani nagością mężczyzn i dojrzałych kobiet. Ale czy nie jest tak, że coraz częściej w teatrze pozbawia się ją jakichkolwiek erotycznych skojarzeń? Jakich aktorów chcą dziś rozbierać twórcy? Jedno jest pewne - aktor wciąż jest nagi. A tego, jak przekroczyć granice wstydu, nie uczą w żadnej szkole teatralnej czy filmowej. Uzasadnienie własnej nagości aktorka musi znaleźć w sobie sama. Na jakie ujęcia się godzi? Kiedy uznaje reżysera za manipulatora? Jak chce być pokazywana? I dlaczego temat, na pierwszy rzut oka tak bardzo trywialny, prowokuje tyle pytań?

AKT 1.

Co myśli osoba, która pierwszy raz ma wyjść rozebrana na scenę?

Agnieszka Pawełkiewicz, aktorka teatru Studio w Warszawie, która wystąpiła w śmiałych scenach w filmie Jana Jakuba Kolskiego "Zabić bobra" (jej debiucie na dużym ekranie), mówi: - Nagość w sztuce jest czymś naturalnym. Zawsze była. A ciało aktora to po prostu narzędzie. Wie to każdy aktor. Tłumaczymy to sobie na różne sposoby, a jak przychodzi co do czego, to pojawia się strach i wstyd.

Klaudia Halejcio, aktorka, którą obecnie możemy podziwiać w "Tańcu z gwiazdami", uważa, że nagość kobieca umiejętnie przedstawiona jest przepiękna. - Aktor musi mieć poczucie, że bez nagości jego postać jest niepełna. Wtedy nie będzie miał problemu z rozbieraniem - mówi.

Aktorka Magdalena Lamparska, która gra w spektaklu "Klaps! 50 twarzy Greya" w teatrze Polonia, nie ukrywa: - Nie jestem typem człowieka, który rozbierze się w trzy sekundy i lata po scenie nagi. Potrzebuję uzasadnienia i czasu na oswojenie się i zrozumienie postaci, w którą się wcielam.

Według Julii Pogrebińskiej, która zagrała pierwszą dużą rolę w filmie "W ukryciu" Jana Kidawy-Błońskiego, strach przed rozbieraniem się na deskach teatru jest stary jak świat. - Rzadko zdarza się, że aktor nie ma oporów. Nawet jeśli wie, że nagość jest uzasadniona. Plan filmowy czy teatr są jak poligon doświadczalny. Na szczęście lęk jest tuż przed grą, podczas niej znika. Aktor ma poczucie, że chroni go postać - uważa Pogrebińska.

AKT 2.

Co robi aktorka, która boi się rozebrać na scenie? I jakie triki psychologiczne musi stosować wobec samej siebie, jeśli strach nadal ją paraliżuje?

Magdalena Lamparska po raz pierwszy rozebrała się w scenie kąpieli w rosyjskim filmie "Tylko nie teraz" Walerija Pendrakowskiego i Jurija Rogozina. Na początku była pewna, że nie sprawi jej to żadnej trudności. Ale stało się zupełnie inaczej.

- Nie mogłam. Pomógł mi reżyser i ekipa zdjęciowa, którą ograniczono w tym momencie do minimum. Niestety, na studiach nie uczą, jak sobie radzić psychicznie w takich sytuacjach. Ale z drugiej strony czy tego w ogóle można się nauczyć? Myślę, że z wiekiem świadomość kobiecości i jej akceptacja pozwalają aktorce uwolnić się choć trochę od stresu związanego z realizacją tego rodzaju scen. W filmie "W ukryciu", w którym zagrała Julia Pogrebińska, głównym motywem jest homoseksualny epizod dwóch kobiet - Żydówki i Polki. W tle druga wojna światowa. - Zagrałam Ester, to bardzo silna, a jednocześnie zmysłowa postać - mówi Pogrebińska. Gdy padł pierwszy klaps, wyobrażenie o bohaterce dodawało jej sił. - Ale to nie znaczy, że w ogóle się nie bałam. Chodzi o to, że jak jesteś rzucona na głęboką wodę, to możesz tylko pływać. Pierwszą scenę nago miałam już pierwszego dnia zdjęciowego. Musiałam natychmiast wyłączyć myślenie o strachu. Gdybym ciągle zastanawiała się, czy się wstydzę, czy nie, czy mogę odsłonić ciało, czy nie, nie byłabym aktorką! Dodaje, że w ośmielaniu i minimalizowaniu stresu bardzo pomógł jej taniec nowoczesny, który trenuje od kilku lat. Za filmem Jana Jakuba Kolskiego "Zabić bobra" można nie przepadać - jest zbyt chaotyczny i niestety megalomański, ale trudno nie zauważyć w nim roli Agnieszki Pawełkiewicz.

- Sądziłam, że bez problemu dam radę, skoro moje ciało to narzędzie pracy, a nagość w sztuce bywa potrzebna. I że tak zwane sceny rozbierane będą tylko kolejnym zadaniem aktorskim. Przygotowuję się, mija miesiąc prób, wreszcie padło słowo "akcja!", a ja skulona siedzę pod ścianą i strach mnie paraliżuje. Na szczęście pojawił się Eryk Lubos. Bardzo pomógł mi oswoić się z sytuacją i potraktować to jako zawodowe zadanie - opowiada.

Według Klaudii Halejcio sugestia, która miała ją prowadzić podczas granej nago sceny w spektaklu "Król dramatu" (reż. Łukasz Kos) w teatrze IMKA, była jasna. Wiedziała, że bez nagości jej postać nie mogła być pełna. Do zadania podeszła więc profesjonalnie. - To była scena łóżkowa po seksie.

W centralnym punkcie na scenie leżał materac, a na nim ja - naga, młoda dziewczyna. Obok mężczyzna w średnim wieku, w którym widzę nie tyle obiekt uczuć, co nadzieję na odmianę życia. Seks, romans były tam inwestycją w przyszłość i szansą na społeczny awans. Tak przynajmniej patrzyła na to moja bohaterka. On odreagowywał niepowodzenia w małżeństwie, a ona liczyła na przełom.

AKT 3.

Jak później aktorki patrzą na siebie w tych rolach? I gdzie widzą granicę między subtelną erotyką a pornografią?

Julia Pogrebińska: - Mając świadomość, że to moje ciało, nie czułam z nim związku. Bo należało ono przede wszystkim do mojej postaci. Użyczyłam go swojej bohaterce. I tyle.

Agnieszka Pawełkiewicz: - Nie wiem, gdzie jest granica między erotyką a pornografią. To, co podoba się jednym, drugich może razić. Inaczej spojrzymy na nagość w kontekście erotycznym, a inaczej kiedy jest związana np. z aktem okrucieństwa. Ale z jakiegoś powodu skupiamy się na tym pierwszym, prawda? Czy nie dzieje się tak dlatego, że wciąż jest ona tzw. delikatnym tematem? Przecież nagość ma wiele innych kontekstów.

Klaudia Halejcio wyznacza granicę już na początku współpracy z reżyserem: - Wiem, że są tacy, którzy aktorów świadomie prowokują, manipulują nimi, chcą, żeby się wstydzili. Nie chcę z takimi współpracować. Jeśli poznam reżysera, uznam, że jego wizja jest ciekawa, i on stwierdzi, że rozbierana scena jest niezbędna, to już nie musi mnie prowokować. Ja to zagram.

AKT 4.

Jakimi filmami w kontekście nagości inspirują się aktorki?

Premiery kinowe ostatnich lat jak nigdy pokazują, że nagość nie jest niczym więcej niż jedną z konwencji. Jednocześnie trudno powiedzieć, żeby sceny erotyczne w takich filmach jak "Wstyd" (reż. Steve McQueen), "Sponsoring" (reż. Małgorzata Szumowska) czy "Nimfomanka" (reż. Lars von Trier) miały pobudzać albo urzekać, wręcz przeciwnie - seks w nich jest wypreparowany, pokazany w laboratoryjnych warunkach, często w kontekście choroby, obsesji albo uzależnienia. - "Wstyd" bardzo głęboko zapadł w moją pamięć. To film o samotnym człowieku, który cierpi z braku miłości, schwytany w pułapkę swoich popędów. Tkwi w panicznym strachu przed miłością i odpowiedzialnością. Sceny erotyczne, sprowadzające seks do katorżniczego obowiązku, podkreślają samotność, alienację bohatera - mówi Magdalena Lamparska. Klaudia Halejcio: - Z "Nimfomanką" miałam ogromny problem. Lars von Trier pokazał seks bez pudru, a wyuzdane sceny w nadmiarze w ogóle mnie nie interesują. Nie chcę przez cały czas towarzyszyć bohaterom, bo przez to czuję się niekomfortowo. Ciekawsze jest to, co dzieje się z psychiką człowieka. Podobnie myślę o przemocy - należy o niej robić filmy, ale nie używając wszystkich możliwych środków. W czasach, w których nagość zupełnie nam spowszedniała, na pewno nie zaszkodzi subtelne przedstawianie ciała.

Dla Agnieszki Pawełkiewicz film, którego nie zapomni również ze względu na sceny, gdzie zostali pokazani nadzy ludzie, to "lista Schindlera" Stevena Spielberga. - W tym filmie nagość szokuje, ale w związku z przemocą, a nie erotyką - mówi. Natomiast dla Julii Pogrebińskiej takim filmem jest "Antychryst" Larsa von Triera: - Cielesność tam ukazana jest bardzo sugestywna. Jednak bardziej poruszyła mnie "Nimfomanka". Przede wszystkim wspominam scenę, w której umiera ojciec głównej bohaterki. Myją go pielęgniarki. Jego ciało jest przerażające nie tylko z powodu wyglądu, ale dlatego, że właśnie to, jak wygląda, mówi nam o bezradności i samotności. Nie wyobrażam sobie, że kogoś może to nie przerażać.

AKT 5.

Dlaczego właśnie w kinie, a jeszcze bardziej w teatrze, nagość wciąż ekscytuje widzów?

Magdalena Lamparska przygotowując się do roli w sztuce "Klaps! 50 twarzy Greya" (reż. John Weisgerber), przeczytała książkę E. L. James. Przyznaje, że nie jest fanką tego typu literatury. - Czuję niesmak, gdy erotyka, seksualność stają się wyłącznie towarem, choć zawsze to był ekscytujący temat. I będzie, chociażby ze względu na liczbę portali erotycznych w Internecie. Tylko że to nie ma nic wspólnego ze sztuką. Teatr to jednak spotkanie z człowiekiem - aktor, który jest na wyciągnięcie ręki widza, wciąż elektryzuje, działa na wyobraźnię. Zwłaszcza jeśli to jest rozebrany aktor.

Zdanie Agnieszki Pawełkiewicz na temat nagości jest staroświeckie: - Sztuka uwielbia symbole, metafory, niedopowiedzenia. A widz uwielbia w to grać. Podoba mu się, kiedy jego wyobraźnia zostaje pobudzona, chce aktywnie uczestniczyć w odbiorze sztuki. Pamiętam scenę w teatrze, w której aktorka przedstawiała antropomorficzną historię mrówki. Był taki moment, w którym owad musiał się obnażyć. I to była tak mocna scena, że mimo, iż ciało aktorki było zakryte, wyobraźnia zrobiła swoje. Wszyscy widzieliśmy w niej nagie, zawstydzone stworzenie.

AKT 6.

Czy reżyserów nadal interesuje tylko nagość młodych kobiet? Nie!

Mężczyzn w filmie rozbierają m.in. Małgorzata Szumowska, Tomasz Wasilewski i Jacek Bromski. Teatralne lekcje oswajania z męską nagością prowadzili najwybitniejsi polscy reżyserzy:

Krzysztof Warlikowski, Krystian Lupa, Grzegorz Jarzyna i Maja Kleczewska. Kolejne pokolenie twórców, wyrastające na ich spektaklach, uznało nagość za jeden z ulubionych środków wyrazu. Niektórzy z nich traktują go prześmiewczo, jak na przykład Demirski i Strzępka, każąc aktorom ślizgać się i przewracać na mokrej podłodze, pozbawiając tym samym erotycznych skojarzeń. W sztuce "Klaps! 50 twarzy Greya" w teatrze Polonia jedną z głównych ról gra Magdalena Lamparska, ale to bohater Mateusza Damięckiego emanuje seksem. To on jest obiektem pożądania. I to on się rozbiera. Lamparska przez cały spektakl gra zapiętą pod szyję dziewicę. - Żartujemy z obecnego ideału mężczyzny: Grey jest przystojny, seksowny, inteligentny, bogaty i na okrągło uprawia seks! Może dlatego książka się sprzedała w 70 mln egzemplarzy na całym świecie - żartuje aktorka.

Nie da się ukryć, że do Polonii przychodzą grupki pań, którym podoba się roznegliżowanie Damięckiego. Pokrzykują, biją brawo i zdecydowanie ekscytują się fragmentarycznym pokazywaniem ciała aktora - raz klatka piersiowa, raz udo, napakowane ramiona oraz przez sekundę pośladki. Słychać, jak wstrzymują oddech. Julia Pogrebińska uważa, że eksponowanie ciała aktora, zwłaszcza w teatrze, przestało być wyłącznie źródłem doznań estetycznych. Ciało nie może być tylko piękne, a jeśli jest, to bardzo źle świadczy o twórcy. - Używa się go jako medium do przekazania czegoś istotnego: cierpienia, rozpaczy, choroby. I nie ma w tym niczego niestosownego. Coraz rzadziej jest to obraz komfortowy dla widza, jednak jest on potrzebny. Takie filmy jak "Wstyd" lub "Code Blue" (reż. Urszula Antoniak) są doskonałym tego przykładem - uważa aktorka.

- Wydaje mi się, że odkrywanie dojrzałej, świadomej siebie kobiety jest znacznie ciekawsze niż odsłanianie młodej. Wiadomo, czego się spodziewać po tej drugiej: młodego, jędrnego, nieskażonego żadną zmarszczką ciała. Tymczasem ja mam podziw dla dojrzałych aktorek, które występują nago w teatrze. Gdyby były niesamowicie zgrabne, to nie dawałoby tak dogłębnego wrażenia prawdy - kwituje Klaudia Halejcio.

AKT 7.

Czy w czasach, gdy nagość jest tak powszechna, wciąż intryguje?

Julia Pogrebińska: - Nagość jest piękna! Kiedy jej użycie ma sens, jest uzasadniona. Niedobrze, gdy staje się pustym znakiem, dekoracją.

Klaudia Halejcio nie lubi nagości wprost. Najbardziej interesuje ją to, co niedopowiedziane, tajemnica: - Z teatru i kina ucieka metafora. A ja to właśnie lubię najbardziej. Cenię sobie sztukę uwodzenia widza - pokazywanie mu wiele, ale jednocześnie pozostawianie go w stanie nienasycenia. To prowokuje fantazję, pozostawia ziarno, które kiełkuje w wyobraźni. Poza tym nie ma nic straszniejszego niż brak tajemnicy.

Agnieszka Pawełkiewicz nie znosi efekciarstwa. Rozbierania aktora tylko i wyłącznie w kontekście erotycznym.

A Magdalena Lamparska? Uważa, że nagość jest cenna wtedy, kiedy nie obraża widza i jeśli jest niezbędna. Ważne są umiar, subtelność i wrażliwość.

Ostatecznie jednak wszystkie marzą o rolach w filmach kostiumowych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji