Artykuły

Po 15 latach gdański kabaret Limo żegna się z publicznością

Świat nie będzie już taki sam. Limo - jeden z najbardziej znanych kabaretów Trójmiasta, postanowił zakończyć swoją działalność, a jego następców jakoś nie widać - pisze Grażyna Antoniewicz w Polsce Dzienniku Bałtyckim.

Na Facebooku grupy czytamy: "Od 15 lat kabaret Limo robi wszystko co w jego mocy, żebyście się czasem zachichrali. Mamy wrażenie, że przez ten czas odwaliliśmy kawał dobrej roboty".

Tyle lat razem i raptem rozwód? Niemożliwe. Telefon do Abelarda Gizy. Czy to prawda? Dlaczego się rozstajecie?

- Wszystko napisaliśmy w komunikacie - odpowiedział.- Nie, nie pokłóciliśmy się. Nie, nie poszło o pieniądze. Nie, rozwiązanie Budki Suflera nie ma z tym nic wspólnego. Nie będziemy się żegnać, bo do grudnia jeszcze szmat czasu i będzie niejedna okazja, by się spotkać na żywo. Na jesień planujemy trasę "The Best Of Kabaret LIMO".

- Będą 24 tiry z nagłośnieniem i Sting jako support - żartował. - Nie wyjeżdżamy na Syberię (chyba że się kolega Putin rozbryka, ale to wtedy wszyscy się tam spotkamy) - dodał.

Limo ma swoją wierną publiczność. Na ich spektakle przychodzą ci, którzy mają zwariowane poczucie humoru.

Kabaret powstał w 1999 roku - właśnie wtedy utworzyli go Abelard Giza i Marcin Kulwikowski, wówczas dwaj uczniowie VIII LO w Gdańsku. Przyjęci na szkolnej scenie dość ciepło, pierwsi członkowie Limo postanowili stworzyć swój pierwszy program. Udało im się to w ciągu miesiąca. Obecnie grupę współtworzą także Ewa Błachnio, Szymon Jachimek, Wojciech Tremiszewski i Hugo Giza.

Kabaret zabłysnął na festiwalu "Wyjście z Cienia" w Gdańsku już w 1999 roku. Dostał wtedy nagrodę publiczności.

Potem był PAKA i pierwsze miejsce. I znów PAKA, na którym gdańscy kabareciarze otrzymali główną nagrodę, budząc szemranie z powodu tematyki programu "Za murami, za ogniami". Były w nim święta inkwizycja, braciszkowie, Joanny D'Arc, habity.

W 2006 roku, na festiwalu Lidzbarskie Wieczory Humoru i Satyry, zdobyli Grand Prix za "Miasteczko". Limo otrzymało wtedy także Nagrodę Dziennikarzy i tytuł pierwszych buntowników IV RP. Potem kabaret jakby złagodniał, chociaż nie na długo.

W kolejnym programie, "Dzielnia", Limo pokazał bohaterów mieszkających w pewnej dzielnicy. Spotkaliśmy w niej niezwykłą parę: Leszka, młodzieńca odzianego w gustowny dres, i jego piękną dziewczynę Mariolę w stroju obcisło-futerkowym.

Na tytułowej "Dzielni", oprócz dowcipów z osiedlowego dresiarstwa, kabaret zaprezentował żarty z polityki, jak i skecze z aniołami w rolach głównych.

Sytuacje w ich programach bywały abstrakcyjne, jak ta, gdy wszechmocny Blacha szukał Putina. Znalazł go na Kremlu, ale...

- Podobno tak pociągnął Putinowi z bańki, że ten przepraszał za jakiś Katyń - zapewniał Koleś.

Niełatwo opisać tę trójmiejską formację w kilku słowach, bo każdy ich program różnił się od poprzedniego. Do atutów Limo należą bez wątpienia umiejętna obserwacja rzeczywistości i wynajdywanie w niej absurdalnych sytuacji, dobre aktorstwo, mistrzowska gra słowem i kilka dynamicznych, nieco boysbandowych piosenek, rozgrzewających każdą publiczność.

Czy to koniec Limo i kabaret ostatecznie znika ze sceny?

- Będziecie nas ciągle mogli oglądać - Wojtka i Szymona w improwizacjach, Ewę na deskach teatrów i na estradzie, Hugona na wernisażach, a Abelarda stand-upującego to tu, to tam - zapewniają kabareciarze.

Cóż, szkoda, ale że życie nie lubi próżni, zapewne pojawią się następcy. Czy jednak będą równie interesujący i równie wyraziści jak kultowe już Limo?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji