Artykuły

Posłuchajcie losów Antygony...

"Antyhona" w reż. Agnieszki Korytkowskiej-Mazur z Teatru Dramatycznego im. Aleksandra Węgierki w Białymstoku na 34. Warszawskich Spotkaniach Teatralnych. Pisze Agnieszka Górnicka w serwisie Teatr dla Was.

Teatralna historyzacja dramatów antycznych to popularny zabieg inscenizacyjny, umożliwiający reżyserom i dramaturgom snucie opowieści o współczesności, za pomocą odległej przeszłości. Sytuacje, postaci, konflikty dramatyczne, ukazane w świetle uniwersalnego i powtarzalnego biegu historii odnajdują swoje lustrzane odbicie w realnym wymiarze codzienności. W spektaklu z białostockiego Teatru Dramatycznego im. A. Węgierki na scenie spotykają się dwa światy, dwie rzeczywistości: antyczne Teby wraz z bohaterami tragedii Sofoklesa przenikają się z powojennymi losami mieszkańców Krynek, dokładnie z rokiem 1947, podczas którego dochodzi do przymusowych przesiedleń ludności zamieszkującej tereny wschodniej granicy polsko-radzieckiej.

Dla reżyserki Agnieszki Korytkowskiej-Mazur historia starożytnej klątwy rzuconej na ród Labdakidów, w tym dzieci Edypa: Antygonę, Ismenę, Eteoklesa i Polinika, stała się punktem wyjścia do przedstawienia osobistych dramatów mieszkańców Białostocczyzny, którym przyszło żyć w czasach komunistycznego terroru, prześladowań mniejszości narodowych, szerzącej się propagandy i nietolerancji. W czasach bratobójczych walk podsycanych partyjną nienawiścią do wolności i buntu.

Metalowa konstrukcja po której poruszają się bohaterowie "Antyhony", staje się metaforycznym szkieletem historii, który wypełniają zataczające niezmienny krąg losy ludzkości. Teresa/Antygona, jej siostra Ksenia/Ismena, ich bracia Andrzej/Polinik i Jerzy/Eteokles to krwawe ofiary boskiej niesprawiedliwości i ludzkiego okrucieństwa. Ofiary rzeczywistości, którą rządzi zasada podziału i klasyfikacji, których kryterium staje sie wiara, tożsamość i narodowość. Na scenie dochodzi do narastającego konfliktu i konfrontacji dwóch braci. Jerzy Nikor to lekkomyślny i porywczy młodzieniec, świeżo upieczony żołnierz Ludowego Wojska Polskiego. Andrzej Nikor, dojrzalszy i silniejszy, to ścigany przez władzę członek niepodległościowej partyzantki. Dwie skrajnie odmienne postawy i cele, niezachwiana wiara w słuszność własnego postępowania doprowadzają do tragicznej śmierci obydwu bohaterów. Jeden pochowany zostaje z należytą czcią i honorami, drugi, rzucony na pastwę losu, okryty hańbą i wstydem. Teresa/Antygona wbrew zakazom Szymona/Kreona grzebie zbezczeszczone zwłoki brata, skazując się tym samym na karę śmierci.

"Historia będzie się powtarzać, dopóki ludzie nie zaczną jej słuchać". Głos z offu, wprowadzający widzów w narrację opowieści, przepełniony tonem przestrogi i moralnego dydaktyzmu przypomina o ponadjednostkowym i uniwersalnym znaczeniu historii z dramatu Sofoklesa. Dotykając konkretnych wydarzeń z 1947 roku, mówi o mechanizmach historii i władzy. To głos fikcyjnego, wszechwiedzącego narratora, który stając ponad wszystkimi bohaterami, wyciąga wnioski wyniesione z tej niecodziennej lekcji historii. Wtóruje mu głos zgoła odmienny, bardziej przyziemny i namacalny. To głos białostockiej społeczności, która w spektaklu, przywdziewając białe togi, zamienia się w antyczny chór komentujący bieg wydarzeń. W deklamacjach zaproszonych do współpracy mieszkańców Białegostoku i Krynek, wyczuwa się rys nienaturalnej powagi, naiwności i prostoty, przez które nieśmiało przedziera się najzwyklejsza prawda i szczerość.(Podobnie słuchało się Łowiczanek które w spektaklu "Burza" Warlikowskiego nagle burzyły fikcyjność, wprowadzając element z poza świata przedstawionego). Angażowanie do spektaklu lokalnej ludności, próba konfrontacji z niełatwą historią, podkreślenie idei dialogu polsko-białoruskiego, którego celem staje się twórcze odtwarzanie wspólnej historii, przybliżają projekt Agnieszki Korytkowskiej-Mazur do wydarzenia o charakterze nie tyle teatralnym, ile społeczno-kulturowym czy edukacyjnym. Próba wprzęgnięcia do teatru i antycznej historii, problemu powojennej delimitacji granic, tematu pogranicza i podziału polskiego narodu w przypadku tej inscenizacji broni się nie tylko ze względu na przemyślany i konsekwentny pomysł, ale także z powodu udanej inscenizacyjno-scenograficznej realizacji. Aktorzy odgrywający podwójne role, płynnie i umiejętnie przemieszczają się w czasie i przestrzeni, przywdziewając togi, zastygają w patetycznych pozach i gestach, by za chwilę w wojskowych mundurach wykrzykiwać komunistyczne hasła. Do tego trzeba pochwalić świetnie skomponowaną muzykę Michała Jacaszka, która staje się niepokojącym tłem dla dramatycznego głosu chóru. Głosu, który opowiada historię o Bogach bardziej ludzkich niż ludzie i ludziach, którzy swym okrucieństwem prześcigają najbardziej mściwe bóstwa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji