Artykuły

Duch Zosi na boisku

"Dziady" w reż. Radosława Rychcika w Teatrze Nowym w Poznaniu. Pisze Aneta Kyzioł w Polityce.

Pierwsza bodaj w historii inscenizacji "Dziadów" Mickiewicza próba nadania naszemu narodowemu poematowi uniwersalnego sensu to przedstawienie tyleż zaskakujące, co poruszające, inteligentne i przewrotne. Radosławowi Rychcikowi udało się uczynić "Dziady" pieśnią wszystkich, którym kiedykolwiek odmawiano prawa do wolności i godności. Do wileńskiej młodzieży Mickiewicza dołączają amerykańscy niewolnicy. Nadzy, w kajdanach, wspólnie śpiewają pieśń gospel "Zemsta, zemsta na wroga". Piorunujące wrażenie robi wygłaszana przez hipisa Gustawa-Konrada mowa Martina Luthera Kinga ze słynnym "I have a dream". Dzięki mediom stała się częścią kultury, tak jak Wielka Improwizacja w wykonaniu Gustawa Holoubka stała się nią dzięki uwiecznieniu w filmowej "Lawie" Tadeusza Konwickiego.

Kontekstem "Dziadów" Rychcika jest amerykańska popkultura i to czyni spektakl przewrotnym. Kaplicą jest boisko do koszykówki z automatem do sprzedaży coca-coli. Na to Halloween, prowadzone przez Guślarza-Jokera, przybywa Marilyn Monroe, duch Zosi jest cheerleaderką, Rózia i Józio to bliźniaczki z "Lśnienia" Kubricka, za panem-plantatorem ciągną czarnoskórzy niewolnicy. Amerykańska popkultura jest tym mainstreamem, do którego aspirują wykluczeni.To nas odsyła z powrotem do Polski i naszych kompleksów. Jest świetna scena, w której Guślarz tłumaczy amerykańskiej publiczności wielkość polskiej ofiary. Brzmi jak ironiczny komentarz do wieloletnich starań Muzeum Powstania Warszawskiego, by zrobić grę o powstaniu, która sprzeda się w Stanach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji