Billboard z Chrystusem
Akcja powieści Andre Gide'a "Lochy Watykanu" z 1914 r. zbudowana jest wokół rzekomego porwania papieża: banda oszustów, wykorzystując naiwność wiernych, wyłudza pieniądze na uwolnienie papieża.
Na scenę przeniósł ją młody reżyser Jan Klata. Odnalazł u Gide'a arcypolski wątek walki między obozem tradycji i rewolucji, znany choćby z "Nie-Boskiej komedii" Krasińskiego. Obu grupom nadał jednak współczesny charakter. Tradycjonaliści u Klaty słuchają Radia Maryja, buntownicy - muzyki rockowej. Jedni śpiewają "Barkę" przy akompaniamencie gitary, drudzy - słynny song Micka Jaggera "Sympathy for The Devil", który wykonują na stojąco jak hymn. Tym, co ich łączy, jest wzajemna nienawiść.
Na tym tle reżyser opowiada historię dwóch ludzi poszukujących własnego przeznaczęnia. To Lafcadio (Marcin Czarnik) - nihilista, przypominający Raskolnikowa - i Amadeusz (Jerzy Senator), wytwórca dewocjonaliów, człowiek wielkiej i wiary i równie wielkiej naiwności, który jedzie do Rzymu ratować rzekomo porwanego papieża. Być może tym dwóm udałoby się przełamać dzielący ich dystans, obaj są równie zagubieni w chaosie rzeczywistości. Jednak nie ma dialogu między tradycją a rewolucją - kiedy znajdą się sami w przedziale kolejowym, jeden wyrzuci drugiego przez okno.
Spektakl Klaty świetnie pokazuje paranoiczny lęk przed masonerią i siłami ciemności, jakim żywi się radykalny odłam polskiego Kościoła. Z zimną precyzją przedstawia jego konsekwencje: Portos (Eryk Lubos) może wyłudzać gotówkę od katolików właśnie dlatego, że wierzą oni w teorię spiskową, są więc bardziej podatni na manipulację. Ma to swój wymiar komiczny: kiedy oszust namawia jedną z oddanych katoliczek na ofiarę, nastawia Radio Maryja na cały regulator, aby zagłuszyć rzekomy podsłuch.
Reżyser piętnuje syndrom oblężonej twierdzy, wyśmiewa religijny kicz, oleodruki i rzewne melodie oazowe. Ale nie oszczędza zarazem przeciwnej strony: sprężyną, która napędza buntowników, nie jest protest przeciwko instrumentalnemu traktowaniu religii, ale zwykła żądza pieniądza. Dla kasy potrafią nawet zabić.