Artykuły

Edyp i Medea

Przedstawienie dyplomowe stu­dentów IV roku PWST "Jokasta, Medea, Idalia" potwierdziło talent Agnieszki Krukówny i Michała Żebrowskiego. Pokazało jedno­cześnie, że warszawska szkoła tea­tralna nie uczy gry zespołowej.

Gustaw Holoubek do dyplomowego przedstawienia wybrał fragmenty tragedii Eurypidesa i Sofoklesa oraz dwie sceny z "Fantazego". Całość wiąże motyw wielkich bohaterek tragicznych.

Ta idea teatru rapsodycznego nie bardzo mi odpowiada, a granie precy­zyjnie skonstruowanej tragedii grec­kiej we fragmentach uważam za gwałt. Choćby aktorzy nie wiem jak się starali, ich role zawsze będą nie­pełne, bez przeszłości i przyszłości.

Tylko dwójce aktorów: Agnieszce Krukównie (Medea) i Michałowi Żebrowskiemu (Edyp), udało się wy­pełnić te puste miejsca w scenariu­szu. Oboje pokazali już, co potrafią, w poprzednim dyplomie aktorskim -"Miłości i gniewie" - na deskach Te­atru Powszechnego. Tu grają w po­dobnym, żywiołowym stylu. W mo­mentach dramatycznej kulminacji rzucają się na ziemię, biją na oślep dłońmi, nie boją się krzyczeć w unie­sieniu, w lęku czy nienawiści.

W lepszej sytuacji jest Kruków­na, bo jej gorące aktorstwo odpo­wiada dokładnie charakterowi tra­gedii Eurypidesa, z bogatą psycho­logią postaci. Tragedia Sofoklesa, zbudowana nie na psychologii, lecz na rozpoznaniu sytuacji, stwarza dla aktora o takim temperamencie jak Żebrowski poważny problem - co zrobić z emocjami. Z tej próby aktor wychodzi zwycięsko. Jego Edyp walczy o prawdę i rozpaczli­wie chwyta się każdej wiadomości, która go uniewinnia od zabójstwa Lajosa. Jest impulsywny, chwiejny. Otwarcie nienawidzi Kreona (Jacek Rozenek), zamierza się kijem na Terezjasza (Artur Janusiak), po czym chowa się w ramionach Jokasty (Anna Ułas) jak w ramionach matki. Na ujawnioną straszliwą prawdę reaguje bardzo gwałtownie. Kiedy Krukówna i Żebrowski da­ją z siebie wszystko, ich partnerzy poprzestają na symulowaniu uczuć i nieco bezradnie czekają, aż nadejdzie ich kwestia. Wszyscy, także Krukówna i Żebrowski, grają samot­nie. Kiedy trzeba wyrazić żal, roz­pacz, przestrach, nie szukają kontak­tu z innymi na scenie, lecz drama­tycznie podpierają ściany lub też pa­dają efektownie na leżankę stojącą pośrodku. Jest to rodzaj madejowe­go łoża, kto bowiem się do niego zbliży, ten od razu czuje się podle.

Niewiele sytuacji wymyślono i zagrano równie dobrze, jak scenę, gdy Jazon (Jacek Rozenek) namięt­nie rzuca się na Medeę, kiedy ta myśli już o zemście, czy też sceny rozpaczy Edypa i Medei.

Fragmenty z "Fantazego" minęły bez niespodzianek. Sylwia Zmitrowicz grała Idalię zamaszyście i z pewną agresją, której powodów trudno się domyślić bez obejrzenia całości roli. Fantazy Piotra Adamczyka był raczej bezbarwny, a Jan Artura Janusiaka groźnie chrypiał.

Scenografia wymagała od widzów równie wielkiej wyrozumiałości jak aktorstwo. Myślę, że nawet w szkol­nym przedstawieniu można było się zdobyć na coś bardziej oryginalnego niż cztery oświetlone kolorowo parawaniki oraz odłamek greckiej kolum­ny, porzucony z tyłu sceny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji