Artykuły

W roku narodzin Polski Ludowej

ROK 1944 to okres, jakiego nie za­pomina się przez całe życie. Wy­zwolenie z tyloletniej męki okupacji, burza zbliżającego się frontu, początki organizowania nowego życia, oto co składało się na ten rok narodzin Polski Ludowej, brzemienny również w tysiące prywatnych dramatów ludzkich i ludzkich wielkich radości.

Niełatwo jest z tak bogatego mate­riału faktycznego, z takiego ładunku społecznego i emocjonalnego wybrać to, co najniezbędniejsze, co nie zacią­ży na surowych żelaznych nieledwie prawach rządzących utworem drama­tycznym.

Józef Kuśmierek wszedł do literatu­ry polskiej z młodzieńczą, gorącą pa­sją. Pasja ta cechowała jego opowia­dania, w których nie wahał się uka­zać obok pięknych także i smutnych faktów w naszej wiejskiej rzeczywistości. Ta sama pasja, tak cenna w morzu chłodnych, wykalkulowanych na zimno pozytywnych utworów, ja­kie widywaliśmy niekiedy na naszych scenach, cechuje i jego "Rok 1944".

Tylko dzięki tej pasji mógł on dać taki obraz tego niezapomnianego ro­ku, że widza wzruszył. Nie tylko jed­nak wzruszył: dotyka on odważnie wszystkich niemal zagadnień jakie nurtowały nasze społeczeństwo w tym okresie.

Akcję sztuki umieścił autor w któ­rymś z małych miasteczek prawego brzegu Wisły i tam na niewielkiej garstce ludzi pokazał ważkie konflik­ty. Kolejne sceny ukazują, jak w ka­lejdoskopie wewnętrzny rozkład AK, w którego łonie wyraźnie zarysowują się dwa odrębne odłamy. Jedni to młodzież, która w przynależności do Armii Krajowej widziała możliwość walki z hitlerowcami i ci z chwilą wygnania faszystów z ziem polskich, pójdą do wojska, by ścigać ich da­lej lub powrócą do domów, by roz­począć pracę.

Drudzy to faszyści, którzy party­zantkę traktują jako służbę dla rządu londyńskiego i zbrojną formację przeciw Związkowi Radzieckiemu. Ci po­zostaną w podziemnej konspiracji, tworząc bandy popełniające skryto­bójstwo.

Widzimy dalej na scenie przedsta­wicieli Armii i Gwardii Ludowej, którzy bohatersko walczyli z okupan­tem a teraz obejmują odpowiedzialne i niebezpieczne stanowiska.

I ONI nie są monolitami, uosabiającymi jedynie pozytywne cechy. Wielką zasługą autora jest pokazanie w działaniu głównego bohatera sztu­ki, Bogdana: ten pełen zapału komu­nista, nie cofający się przed żadnym trudem ani niebezpieczeństwem, wy­ciąga zbyt lekkomyślne wnioski z faktów i zbyt pochopnie wydaje rozka­zy.

Bogdan Niewinowski, młody aktor, znany warszawskiej publiczności do­tychczas z filmu, a pozyskany dla Teatru Domu Wojska ze sceny kra­kowskiej, stworzył przekonywającą sylwetkę Bogdana. Sprawił, że sym­patie publiczności są całkowicie po jego stronie, ale jednocześnie wyraź­nie ukazał jego młodzieńcze wady.

Niektóre sceny, jak wybuch Bogda­na po powrocie z akcji, w której za­bito jego towarzysza Filipowicza, jak dalej scena ostrego starcia z Olą - są ogromnie trafne i wymowne.

Ola to druga w sztuce postać na­kreślona pewną ręką przez autora. Ta dzielna działaczka PPR-owska, ukazuje się widzowi jako daleko­wzroczny mądry człowiek, który silną dłonią poskramia młodzieńcze wybry­ki Bogdana, ale potrafi też kobiecą dobrocią zyskać sobie miłość wszystkich wokoło. Zarówno cechy, jakimi obdarzył ją autor, jak śliczna, ciepła i pełna wyrazu gra Ryszardy Hanin sprawiły, że scena śmierci Oli ude­rza w samo serce nie tylko tych na scenie, ale i widzów, którzy zdążyli ją pokochać.

Te dwie naczelne postacie to triumf młodego autora. Właściwie potrakto­wał też autor postacie ujemne. Ci ludzie to nie kukły, które o milę czuć "czarnym charakterem". To lu­dzie. Każdy z nich jest, zresztą, zu­pełnie inny. Hrabia, ziemianin, ma­jor Grom, który organizuje natychmiast po wyzwoleniu bandę - to świadomy swoich klasowych interesów posiadacz, zblazowany zimny drań. Tak też zagrał go Jerzy Pichelski, tylko w ostatniej scenie, w jakiej go widzimy trochę jak gdyby przeciąga tę właśnie nutę zblazowania.

Każdy z pozostałych aktorów jest inny, a wszyscy trafnie podpatrzeni. Najmocniej wbija się w pamięć po­stać Chmury w bardzo dobrym wyko­naniu Bohdana Ejmonta. Zwłaszcza scena badania, w której widzowie są świadkami dramatycznych omy­łek, popełnianych przez Bogdana, robi mocne i bolesne wrażanie, a krzyk " Ja chcę złożyć dodatkowe ze­znania!!" długo i rozpaczliwie brzmi w uszach.

Trudno tu w krótkim sprawozda­niu scharakteryzować wszystkie po­stacie sztuki i wyliczać wszystkich wykonawców. Należy jednak powie­dzieć, że reżyser Krasnowiecki potra­fił tę tak wielką gromadę wykonaw­ców doskonale zespolić, że nawet drobniejsze role, jak choćby woźnej (Katarzyna Żbikowska), AK-owca Je­lenia (Antoni Jurasz), biurokratyczne­go plutonowego (Feliks Kalinowski) i wielu innych dopracowane były w najdrobniejszych szczegółach.

Zasługą reżysera jest niewątpliwie i to, że znalazł wyjście z trudności, jaką nastręcza zawsze większa ilość odsłon połączonych ze zmianą miej­sca akcji i sprawił, że sceny te na­stępowały po sobie błyskawicznie. Scenografia sztuki (Jana Kasińskiego) ma wiele pokrewieństwa z reżyserią: scenograf niezwykle pomysłowo w dwu właściwie tylko zmieniających się dekoracjach (przestrzeń przed do­mem z drzewem rosnącym pod oknem oraz pokój, który zmienia kolejno swe przeznaczenie) zmieścił całą akcję tak bogatą w wieloplanowe zdarzenia.

Ostatnia scena ukazuje tragiczną śmierć Oli, trafionej kulą podłego skrytobójcy. Moment ten zbiega się z chwilą obwieszczenia, że Warsza­wa została zdobyta i że zwycięska ofensywa idzie dalej naprzód na za­chód. Z głośnika dobywają się uro­czyste słowa "Chwała żołnierzom, którzy padli za ojczyznę". Patetyczna to scena, lecz patos jej jest najszla­chetniejszego gatunku i widz opusz­cza teatr z uczuciem głębokiego wzruszenia. To dużo, to nawet bardzo dużo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji