Artykuły

Sie macie ludzie

"Skazany na bluesa" Przemysława Angermana i Jana Kidawy-Błońskiego w reż. Arkadiusza Jakubika w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Szymon Kazimierczak, członek Komisji Artystycznej XX Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

Wygląda na to, że musical o Ryszardzie Riedlu będzie dla katowickiego Teatru Śląskiego repertuarowym strzałem w dziesiątkę. Bo trzeba powiedzieć bez ogródek, że to jest show obliczone na frekwencyjny sukces. Jego twórcy (a właściwie czort wie, czy po prostu nie marketingowcy teatru?) wykorzystując lokalność legendy Riedla, postawili na bardzo zróżnicowany target. Na "Skazanego na bluesa" (zbieżność tytułu z popularnym dekadę temu filmem nieprzypadkowa - spektakl jest dość wiernie oparty na scenariuszu kinowej wersji) wybiorą się najróżniejsze grupy wiekowe. Na fali sentymentu pójdą ci, dla których muzyka Dżemu była ścieżką dźwiękową młodości - tych jest z pewnością bez liku. Po muzyczną rozrywkę pójdą ci, którzy oglądali w telewizji odtwórcę głównej roli, Tomasza Kowalskiego, zwycięzcę popularnego talent show. Liczną grupę na widowni będzie stanowić z pewnością także okołolicealna młodzież.

Z tą ostatnią grupą wiąże się fenomen samego Dżemu. Ich utwory na tyle głęboko zakorzeniły się przez lata w świadomości słuchaczy, że kolejne pokolenia długowłosych szarpidrutów nie tylko nadal biegają na koncerty reaktywowanego zespołu, ale nawet grają je i śpiewają na ulicach i w przejściach podziemnych. Co więcej - zdaje się, że zupełnie szczerze potrafią się z nimi utożsamić. "Dżem nigdy nie był polityczny" - mówi jeden z bohaterów katowickiego spektaklu i (może nieświadomie) daje tym część odpowiedzi na pytanie o ponadczasowość tej legendarnej kapeli. Dżem jest wciąż żywy przede wszystkim ze względu na postawę artystyczną Riedla, który w swoich tekstach unikał aluzji politycznych (dzięki czemu jego muzyka nie jest dziś historyczną skamieliną), ale z pewnością nie był człowiekiem bezideowym. Jego teksty miały rangę bardzo intymnych manifestów, głoszących tęsknotę za wolnością i głód spotkania z ludźmi. Napisane bezpretensjonalnie, szczerze i uciekające się do metafor zrozumiałych dla różnych grup społecznych i wiekowych, dobrze działają po trzydziestu latach i będą działały przez następne pięćdziesiąt. Może nawet w czasach "globalnej wioski" i "samotności w sieci" Riedlowe "Sie macie, ludzie" jest bardziej potrzebne niż kiedykolwiek wcześniej.

Połączyć intymną jakość spotkania z wysokofrekwencyjnym show - brzmi paradoksalnie, ale tylko na pozór, bo w końcu czym innym zajmował się Dżem przez lata swojej działalności. Jednakże pułapek jest tu sporo i katowicki spektakl nie jest wolny od pewnych ułomności.

Ale najpierw o zaletach. Wieczór bezapelacyjnie należy do Tomasza Kowalskiego, który szczęśliwie nie naśladuje Riedla. Uderza z jednej strony jego fizyczne podobieństwo i Riedlowa maniera wokalna, ale są to nie tyle podobieństwa wykalkulowane, co wrodzone. Kowalski jest w tej roli bezpretensjonalny i autentyczny, wie kogo gra, ale jednocześnie ma świadomość, że - tak jak podczas koncertu - musi nawiązywać kontakt z publicznością tu i teraz. I koniec końców to jego energia decyduje o zawiązaniu wspólnotowej relacji między sceną a widownią - mam wrażenie, że to jego ogromne osiągnięcie. O talencie wokalnym i charyzmie nie wspominam - Kowalski, na co dzień lider śląskiej kapeli Fama Blues Band, radzi sobie tu fenomenalnie. A że "Skazany na bluesa" to w trzech czwartych koncert profesjonalnego cover bandu, wiernie odtwarzającego szlagiery Dżemu (mam trochę pretensję, że nie pokuszono się o próbę muzycznej reinterpretacji tych utworów, ale rozumiem, że twórcy nie chcieli takiego ryzyka) - jest to sceniczny dynamit.

Legenda Ryśka ma dla scenarzystów i dramatopisarzy kilka mocnych wątków: ucieczka od śląskich korzeni na spotkanie z ludźmi ponad lokalną tożsamością, pęd do wolności zakończony ostateczną porażką z heroinowym nałogiem czy - chyba najbardziej zgrany - konflikt życia rodzinnego z zawodową "misją". Wszystko to się pojawia w katowickim spektaklu, ale już splot tych wątków wyszedł twórcom dość koślawo. Najbardziej eksponowana jest w tym spektaklu śląska tożsamość Riedla: po scenie przechadzają się górnicy, święta Barbara, karzeł z anielskimi skrzydełkami. Ma to swój wdzięk - podobne "menażerie" pokazuje choćby Piotr Cieplak - ale obecność tych postaci nie została wygrana do końca, poza krzątaniem się po scenie nie mają właściwie żadnego zadania, wobec czego to poczciwe śląskie imaginarium nie pracuje na żadną szczególnie konstruktywną myśl. Ot - to my, Ślązacy. Niebieski budda kojarzy się zaś z hippisowską fascynacją wschodem i New Age. Podobnie jak Indianer - duchowe alter ego Riedla, ale i towarzysz narkotykowych eskapizmów - wprowadza, niczym w "The Doors" Olivera Stone'a, temat tęsknoty za absolutną wolnością. Mam wszakże pewne wątpliwości, czy Riedel z katowickiego przedstawienia rzeczywiście tę "wolność rozumie". Bo czy musicalowy happy end w anturażu śląskiej świątkowni to aby na pewno najlepsze co mogło Ryśka spotkać?

"Skazany na bluesa" warsztatowo bywa nieznośnie toporny. Męcząca jest powtarzalna struktura spektaklu: pięć minut dialogu, pięć minut piosenki i krótka sekwencja w której wszystkie postacie jak w transie włóczą się po scenie w rytm puszczanego z offu mrocznego ambientu, który zapowiada drogę Ryśka ku upadkowi (tu jeszcze wątpliwość - skoro na scenie jest pięciu muzyków, czemu nie zostali wykorzystani do budowania całej warstwy dźwiękowej spektaklu?). Duża część aktorów i statystów, poza przechodzeniem przez scenę, nie wypełniają spektaklu aktorskimi zadaniami, tylko robi na scenie dość nieznaczący "sztuczny tłum" - szkoda.

Mimo niedoskonałości na katowicki spektakl patrzy się ze sporą sympatią. Może dlatego, że dzięki osobowości Tomasza Kowalskiego wydarza się w nim coś ważnego. Po prostu - krótka chwila zjednoczenia, wspólnoty w muzyce. Słowa, że "w życiu piękne są tylko chwile", które łatwo sprowadzić do fatalnego banału, zaśpiewane przez Kowalskiego szczerze, zinterpretowane i przefiltrowane przez jego wrażliwość, mają swoją moc i znaczenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji