Artykuły

Odyseja 2

"Odyseja 2" w reż. Andrzeja Sadowskiego w Teatrze im. Mickiewicza w Częstochowie. Pisze Teresa Giżyńska w Gazecie Częstochowskiej.

Nie da się ukryć, że Andrzej Sadowski, twórca (scenariusz, reżyseria i główna rola) najnowszej premiery w teatrze częstochowskim, podjął się dużego wyzwania. Już sam pomysł realizacji "Odysei" na scenie teatru wydaje się ryzykowny i odważny. Setki postaci, dziesiątki wydarzeń. Jak 10 lat wędrówki Odysa pokazać w standardowym czasie, oddając przy tym rozmach przygód i, co ważniejsze dla ambitnego twórcy, przesłanie? Żaden z polskich reżyserów teatralnych dotąd nie ważył się na takie przedsięwzięcie.

Sadowski, by zgłębić losy króla Itaki, przeszedł własną peregrynację. Trudna to była droga. Reżyser przeczytał szereg przekładów "Odysei", a im więcej czytał (o czym mówi w expose programowym), tym coraz bardziej skłonny był porzuć swój zamiar. Wreszcie trafił na przekład Parandowskiego. Ta wersja była mu najbliższa, stała się więc kanwą dla scenariusza. By osiągnąć dobry efekt, Sadowski zaszył się w uroczym, owianym tajemnicą, irlandzkim miasteczku, z dala od rodziny i pisał własną interpretację historii Odyseusza. Co by nie rzec, dość oryginalną. Powstał "przygodowy thriller", opowiedziany współczesnym językiem, z nieco przewróconą chronologią wydarzeń i skrajnymi środkami artystycznymi - elementy współczesne stale mieszają się z antycznymi akcentami. Gawęda oparta na ponadczasowych uczuciach - miłości, cierpieniu, samotności, zwątpieniu, nienawiści, zdradzie.

Zamiary były ambitne i nowatorskie. Całość realizacji zbyt długa, nieco nużąca, pourywana. Antyczna baśń, usiana nietuzinkowymi pomysłami, jak choćby telebim, na ekranie którego pojawiło się całkiem sympatyczne stadko świnek lub rekwizyty zsuwające się na sznurkach, jakby prosto z niebios czy ozdobne akcenty - zwiewne nimfy, efektowna gra świateł, ostra muzyka rockowa. Wszystko to nie wspomogło konstrukcji spektaklu. Zdecydowanie zabrakło w nim emocji i dobrej gry aktorskiej. Przez scenę przewinęło się ponad 20 postaci. Wystąpił prawie cały częstochowski zespół, szkoda jednak, że zabrakło najlepszego aktora naszego teatru, Michał Kuli. Dwaj główni bohaterowie spektaklu - Odys (Sadowski) i jego syn Telemach (Adam Łoniewski) byli mało przekonywujący i bezbarwni. Sadowski, śpiewający czy miotający się w ekstazie, nieco zabawny, zaś Adam Łoniewski, aktor z dużym potencjałem artystycznym, sztuczny i smętny. Niestety, większość aktorów, poza Adamem Hutyrą, zagrało letnio, nie na swoje możliwości, a ze sceny wiało szkolnym klimatem. Może przyczyną była ogólna konsternacja wywołana kłopotami technicznymi - spektakl z powodu awarii musiano przerwać. Gra w ciągłej niepewności jest stresująca, to więc może tłumaczyć mierny efekt artystyczny. Z drugiej strony, gdyby główny aranżer skupił baczniejszą uwagę na reżyserii i rolę Odysa powierzył innemu aktorowi, efekt pewnie byłby lepszy. Przecież w naszym teatrze świetnych aktorów nie brakuje.

Widownia przyjęła spektakl chłodno. Owacji na stojąco, jak to na ogół bywało, tym razem zabrakło. A' propos, nie zawiodła oprawa muzyczna, o którą zadbała Małgorzata Tekiel. Muzyka była dobra.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji