Być albo mieć i znaki postaci
"Pan Paweł" Tankreda Dorsta to historia Diogenesa naszych czasów, który nie chce opuścić zajmowanych przez siebie i siostrę pomieszczeń w nieczynnej fabryce mydła, mimo proponowanych mu bardziej komfortowych warunków zamieszkania. Sztuka wystawiona już trzykrotnie w Niemczech wywołała żywe, acz niejednoznaczne komentarze.
Autor (widzowie polscy znają jego dramat "Ja, Feuerbach") nie zgodził się z upraszczającą interpretacją krytyki, że tytułowy filozofujący bohater jest stróżem-symbolem "starego porządku" sprzed upadku berlińskiego muru. Otóż właśnie. Ta sztuka Dorsta wymyka się wszelkim uściślającym klasyfikacjom. Autor zachowuje w "Panu Pawle" trzy klasyczne jedności: czasu, miejsca i akcji. Rysuje pogłębione portrety psychologiczne głównych antagonistów: doświadczonego mędrca-błazna Pawła i młodego arywisty Helma. Wzbogaca je scenami z poetyk gatunkowo odmiennych, gdzieś z pogranicza surrealizmu i teatru absurdu, a elokwentne dialogi urozmaica pierwszorzędnym komizmem.
Barbara Sierosławska, autorka prapremierowej w Polsce inscenizacji "Pana Pawła" w Teatrze Studio, przyjęła propozycję autora z pełnym dobrodziejstwem inwentarza. Co więcej, chcąc uniknąć czystej ilustracyjności tekstu, pokomplikowała go działaniami aktorskimi (np. pensjonarskie zalecanki szacownej wiekowo siostry Pawła, Luizy, do młodziutkiego Helma), które już w ekspozycji sztuki każą oczekiwać rzeczy z pogranicza realności. Zatem nikogo nie zaskakuje pojawienie się w zapyziałej fabryce Aidy i Amneris (postaci w sztuce Dorsta nieobecnych) wyśpiewujących arie do wtóru muzyki Verdiego, które z drugiego końca hali podziwia Luiza.
Różnorodność wrażeń teatralnych zaproponowanych przez reżyserkę nie pozostała bez wpływu na równowagę ducha odbiorców spektaklu. Z niejakim trudem przychodziło im z formalnych igraszek inscenizacyjnych wyłowić istotę rzeczy, a mianowicie - owo amorficzne "być" Pana Pawła przeciw panoszącemu się "mieć" Helma, a zwłaszcza jego wspólnika Schwarzbecka. Szkoda także wysokiej próby aktorstwa Andrzeja Blumenfelda (Pan Paweł), który niestety nie znalazł godnego partnera w Andrzeju Butryku (Hełm), aktorze tyleż przystojnym, co nieprzekonującym. Wiesława Niemyska (Luiza), Natasza Sierocka (Lilo) i Magdalena Warzecha (Anita) z woli reżyserki stworzyły bardziej znaki postaci niż ich pełnokrwiste sylwetki, podobnie zresztą jak z woli autora Jacek Jarosz (Schwarzbeck).
Tak to już bywa, gdy czołowi europejscy twórcy tekstów scenicznych (Tabori, Mrożek, Dorst) zamiast oryginalnych dramatów piszą pastisze, a do ich reżyserowania zamiast mistrzów dopuszcza się u nas pospolite ruszenie.