Artykuły

"Alfabet dzikusa" dla Żony

- Pracuję do spółki z Janem Jakubem Należytym. On zrobił konspekt, a ja udzielam się własnym piórem. Mam już nawet kobietę, która świetnie sobie z tekstem poradzi - to oczywiście moja żona - o "Alfabecie mojego dzikusa" mówi EMILIAN KAMIŃSKI, aktor Teatru Narodowego.

- Niemal nieprzerwane salwy śmiechu na sali wystawiły panu najwyższą notę za występ w Polkowicach. Temat stary jak świat - relacje pomiędzy kobietą a mężczyzną, a właściwie patrzenie okiem kobiety na mężczyznę i odwrotnie. Skąd czerpał pan pomysły do tak zabawnego tekstu.

- Jest to oparte na pierwowzorze amerykańskim. Dość wnikliwie przeczytałem pozycję Johna Graya, jednak doszedłem do wniosku, że zjawiska amerykańskie są zupełnie inne niż nasze, dlatego napisałem własny tekst. Choć przyznaję, jest w nim sporo cytatów z tej pozycji.

- Pana występ trwa półtorej godziny. Skąd zatem pozostałe opisy z życia kobiet i mężczyzn?

- Z własnej obserwacji i opowieści przyjaciół i znajomych. Jest w tekście takie zdanie, gdy żona mówi do męża, który wszedł do łazienki: "Nie ten ręcznik, baranie!" "A dlaczego, myszko?" "Bo to dla gości!" - to prawdziwy cytat rozmowy moich przyjaciół. Natomiast opisana "najwyższa kontrola jakości", czyli wizyta teściowej, jest już moim własnym doświadczeniem. Życie pisze wiele takich sytuacji. Za ścianami domów odbywają się przecież takie małe piekła. Ten żart sceniczny jest głównie po to, by rozśmieszyć ludzi, pokazać im własne słabości, ale gdzieś pod spodem podszyty jest goryczą. Chodziło mi przede wszystkim o pokazanie różnic pomiędzy kobietami i mężczyznami, a właściwie o zaakcentowanie, że należy tę inność zauważać. On powinien zrozumieć jej zachowanie, na przykład w sklepie, gdzie "wciągają ją regały", a ona powinna zrozumieć, że facet na przykład nie potrafi dużo mówić. Jest w tekście taki cytat o ilości słów wypowiadanych dziennie przez kobiety i mężczyzn. Otóż panie potrafią dziennie wypowiedzieć siedem tysięcy słów, a mężczyźni tylko dwa. Facet skończy limit dzienny i co? Jeśli się nie odzywa, to wcale nie oznacza, że jest gburem! Takie rzeczy należy wiedzieć (śmiech).

Kiedyś na jeden z moich występów przyszło małżeństwo. On duży facet, ona drobna blondynka. Kiedy "nadawałem" na panie, facet ryczał ze śmiechu. Blondynka śmiała się oczywiście wtedy, gdy przywalałem mężczyznom. Jednak gdy przez dłuższą chwilę obrywała moja bohaterka Irenka, a mąż blondynki strasznie rechotał, kobieta wstała i trzasnęła go w twarz. Jak widać reakcje są różne (śmiech).

- Żona zapewne była pierwszym recenzentem tekstu. Nie miała uwag?

- To prawda, Justyna (Sieńczyłło, aktorka - przyp. autora) i siostra były pierwszymi osobami, które to przeczytały. Nie musiały jednak niczego podpowiadać, bo miałem tyle materiału, że na drugi taki tekst by wystarczyło (śmiech). Żona pilnowała mnie jednak z pisaniem. Mamy dwoje małych dzieci, więc mogłem pracować właściwie tylko w nocy. Bywało, że zasypiałem nad tekstem, więc musiała mnie budzić.

- Ma pan tyle materiału w zapasie. Czy zamierza pan go wykorzystać w nowych tekstach?

- Tak, oczywiście! Właśnie piszę podobny tekst dla kobiety. Będzie się nazywać "Alfabet mojego dzikusa". Pracuję do spółki z Janem Jakubem Należytym. On zrobił konspekt, a ja udzielam się własnym piórem. Mam już nawet kobietę, która świetnie sobie z tekstem poradzi - to oczywiście moja żona. Oprócz tekstu będą tam cztery piosenki na fajne tematy. Jedna będzie mówić o tym, że kobiety kochają słowa, druga o świecie seriali, czyli o paniach takich jak moja mama i teściowa. Trzecia piosenka jest o wciągających regałach w sklepie, a czwarta mówi o przeżyciach kobiety w klubie dla lesbijek.

- Czy można pisać tekst dla kobiet, będąc mężczyzną?

- Dawałem go do czytania paniom z pytaniem, czy czuje się w tym rękę mężczyzny. Wszystkie wyraźnie zaprzeczyły.

- Na co dzień związany jest pan z Teatrem Narodowym w Warszawie?

- Tak, gram w kilku przedstawieniach. W Teatrze na Woli gram w spektaklu "Czuwanie" w reżyserii Bogdana Augustyniaka. Na scenie jest ze mną Anna Milewska. To piękna, mądra i zarazem śmieszna sztuka. Ogromnie polecam.

Dziękuję za rozmowę.

***

"Zwierzenia pantoflarza", komedia autorstwa Emiliana Kamińskiego, to ponadgodzinny spektakl śmiechu z zachowań i przyzwyczajeń zarówno kobiet, jak i mężczyzn. 17 października można było je zobaczyć w polkowickiej sali kinowej. Aktora zaprosiło Polkowickie Centrum Animacji.

Błyskotliwy tekst monodramu "Zwierzenia pantoflarza" został napisany na motywach "Defending The Caveman" Roba Beckera, a także bestselleru Johna Graya "Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji