Artykuły

Implozja

"Portiernia" Teatru Ósmego Dnia z Poznania. Pisze Ewelina Szczepanik w serwisie Teatr dla Was.

Teatr Ósmego Dnia to instytucja niezwykła - wywodzi się z inicjatyw studenckich lat 60. i choć od wielu lat ma już status teatru zawodowego, ciągle pracuje w rytmie dalekim od metod pracy placówek instytucjonalnych. Z tego powodu premiery zdarzają się raz na kilka lat, a spektakle nie schodzą z afisza przez kilkanaście sezonów. Bo aktorzy Ósemek na scenę wychodzą tylko wtedy, gdy mają coś do powiedzenia i powtarzają to jak mantrę przez następne lata. I taką mantrą, takim długo dojrzewającym owocem jest "Portiernia", ich spektakl z 2003 roku.

Sam tekst to kolaż rożnych dzieł - reportaży, wspomnień, opowieści o ludzkich dramatach. W tym kolażu pojawiają się i urywki dotyczące Czeczeni i Czarnobyla, Bośni, Polski... Katastrofa, która stała się udziałem milionów ludzi czy wojny, które pochłonęły tysiące istnień są jednak "na zewnątrz", przed portiernią. Bo tytułowa portiernia to tak naprawdę brama do lepszego świata, miejsce, gdzie selekcjoner decyduje o tym, komu się uda, a kto pozostanie.

Poszczególne sekwencje stają się jednak chaotyczne, tak jak chaotyczne bywają emocje ludzkie. "Portiernia" nie jest bowiem w żaden sposób relacją czy komentarzem, a raczej zapisem uczuć, pewną reakcją na rzeczywistość. Spektakl staje się więc swoistym manifestem, został wszak opracowany i wyreżyserowany kolektywnie, co potęguje wrażenie obcowania z czyimś credo, czyimś zapisem emocji.

Sęk w tym, że w tym chaosie kompozycyjnym niknie bunt, niknie niezgoda na zastaną rzeczywistość. Cierpienie staje się rezygnacją, upokorzenie przyjmowane jest z podziwu godną pokorą, rozpacz wyrażona zostaje tylko w słowach. Każdy natłok razi i tak samo jest w tym przypadku - widz znieczulony zostaje złem, nie wie, czy ma współczuć ofiarom Czarnobyla czy dokonującemu ekshumacji w Bośni. W ogromie zła na całym świecie trudno dokonywać selekcji, decydować, co jest mniej lub bardziej ważne; taką taktykę przyjęli też twórcy spektaklu, wskazując te wydarzenia, które nimi wstrząsnęły i ich przygnębiły. Efekt końcowy jest jednak odwrotny do zamierzonego - spektakl przypomina raczej serwis informacyjny, gdzie wiadomości, obrazów, okrucieństwa jest za wiele, by kogoś faktycznie to poruszyło.

Na tym dosyć zróżnicowanym, za bardzo nawet chaotycznym tle, wyróżnia się jedna tylko scena - posłowie wykrzykujący bezsensowne, nic dla nich nie znaczące, mądre słowa. Są śmieszni, bo głupi, butni, pazerni; z ich ust cieknie krew, którą wycierają serwetkami. Są uosobieniem fałszu i obłudy. Ale to oni stoją za portiernią.

W tym momencie warto zadać sobie pytanie, na ile to wciąż jeszcze aktualny spektakl. Swoją premierę miał ponad dziesięć lat temu i to w teatrze słynnym z offowych korzeni oraz dość osobliwego rytmu pracy. W kilka lat po tej premierze pojawili się Strzępka z Demirskim - też wiecznie buntujący się i krytykujący rzeczywistość, ale obierający zupełnie inny typ ekspresji. Pewnie za nimi stoją inne pieniądze, dysponują zdecydowanie większymi zespołami aktorskimi. Ale gdyby porównać emocje "Portierni" z dowolnym spektaklem Strzępki i Demirskiego, odmienne byłyby też ich kierunki. U młodych to eksplozja, wykrzykiwanie, zwracanie na siebie uwagi w i tak chaotycznej przestrzeni. Dla Ósemek emocje kumulują się wewnątrz, dochodzi po prostu do implozji. W całej pogmatwanej i nieogarniętej rzeczywistości ciągle ważny jest człowiek i jego przeżycia. Pytanie musi pozostać więc otwarte. Faktem jest natomiast, że ten teatr emocji, jaki możemy zobaczyć w poznańskich Ósemkach, jest już rzadkością. I to zdecydowanie jest jego wartością.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji