Artykuły

Postindustrialna apokalipsa

"Klajster" w reż. Wojciecha Klemma w Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Izabella Adamczewska w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Uciekinierzy z "organizacji typu korpo" zakładają w Łodzi spółdzielnię socjalną. Ich bar wegański przypomina modne "hipsternie" w centrum OFF Piotrkowska. Niestety, "złe miasto" nie pozwala młodym kreatywnym na rozwój. Nie będzie spoilerem napisanie, że "Klajster" kończy katastrofa, bo spektakl jest do bólu przewidywalny.

Wojciech Klemm, reżyser, mieszka w Berlinie. Autor tekstu, Tomasz Cymerman, prysnął z Łodzi do Wrocławia. Dopracowujący widowisko dramaturgicznie Igor Stokfiszewski, też łodzianin, wyemigrował do Krakowa, teraz mieszka w Warszawie. Zabawne, że muzycznym motywem przewodnim spektaklu jest "Walczyk dla Łodzi" z refrenem "Sam nie wiesz, kiedy Łódź/ Chwyciła cię w swą sieć/ Chcesz iść, Łódź woła "Wróć!/ Tu pracuj i tu siedź!". "Klajster" łodzian zirytuje - na miasto patrzy się tu z zewnątrz i bez sentymentów.

Zaściełające scenę skrawki materiału to oczywista aluzja do włókienniczej przeszłości Łodzi. Przemysł upadł, jak widmo z odległej epoki przechadza się po scenie Babcia (Mirosława Olbińska), niczym żywa historia łódzkich szwaczek. Kryzys przyciąga proroków. Co odmieni Łódź? Co da jej nową markę? Świątynia lansowana przez charyzmatycznego Prezesa? Psychomanipulator i cyniczny sprzedawca marzeń (znakomity Sławomir Sulej - w Amwayu doszedłby na szczyt) to kapitalista, polityk i zarządca w jednej osobie. Przełożona na łódzki konkret świątynia odnosi się i do Manufaktury, i do inwestycji, która może w przyszłości wykurzyć kreatywnych z OFF Piotrkowska. Ale też do Nowego Centrum Łodzi, o którym mówi się w spektaklu tak: "pomnik władzy, do niczego innego nie będzie służyć". Krótko mówiąc - każda obietnica złożona temu miastu to ściema.

Twórcy "Klajstra" uważają, że kapitałem Łodzi są mieszkańcy. A jednak z młodymi kreatywnymi obeszli się bezlitośnie. Wszyscy są żałośni: strachliwy pantoflarz Robert (świetny Bartosz Turzyński), despotyczna Joanna (Kamila Salwerowicz), Ewka, którą można przekupić tytułem "liderki roku" (Joanna Król). W zderzeniu z brakiem forsy ochoczo rezygnują z ideałów. Nawet nieprzejednany alterglobalista Artur (Piotr Trojan) jest smętną karykaturą aktywisty. Wiszenie na drzewie, sikanie na drzwi Prezesa i podrzucanie tańczących Myszek Miki - co to za formy protestu?

Cymerman wykorzystał w "Klajstrze" baśniowy schemat - książę pokonuje smoka, uwalnia królewnę, dociera do źródła. Protagonista musi mieć oczywiście antagonistę. Jest nim zakompleksiony brat Artura (Mateusz Janicki), który rzuca racą w Święto Niepodległości, a lewaków wysyła na Madagaskar (złośliwie wykorzystano stereotyp prawicowego onanisty). Sceny konfrontacji szurniętego ekologa i nadętego wszechpolaka to jedne z najlepszych w spektaklu. "Klajster" nie jest - eufemistycznie rzecz ujmując - wybitny tekstowo, ratują go natomiast aktorstwo i dobry ruch sceniczny. Układy zbiorowe - tańce godowe, zbieranie bawełny, plemienne pląsy, pozy jakby z tai-chi podkreślają marionetkowość postaci.

Żyjemy w skarlałym mieście, czeka nas postindustrialna apokalipsa. Próba wskrzeszenia mitu ziemi obiecanej w haśle "Łódź - miasto przemysłów kreatywnych" to demagogia, a wielkie inwestycje przysłużą się jedynie władzy. Uciekajmy, jak twórcy "Klajstra" z tonącej łodzi! Ale czy naprawdę jest tak źle?

Premiera "Klajstra" zainaugurowała tegoroczną akcję "Dotknij Teatru".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji