Artykuły

Nie wstydzę się marzeń

- W Wałbrzychu mam świetną pracę i spełniam się w niej, bo tu jest wspaniały teatr i mam możliwość grania fantastycznych ról, jakich nigdzie nie grałam. Nie ukrywam jednak, że nie chcę tu zostać na stałe. Wałbrzych jest dla mnie przystankiem - opowiada ROZALIA MIERZICKA, aktorka Teatru im. Szaniawskiego.

Rozalia Mierzicka w wałbrzyskim Teatrze Dramatycznym im. Jerzego Szaniawskiego pracuje od 2011 roku. Sympatię widzów zdobyła grając Anię z Zielonego Wzgórza. Potem była jeszcze m.in. Aleksandrą Rewolucją, czyli żoną Piłsudskiego oraz wrażliwą Maryjką. Wyrazista, z burzą rudych loków, uśmiechnięta i pełna energii opowiada o aktorskich wyzwaniach, nowych pomysłach i o tym, gdzie lubi spędzać wolny czas

Alicja Śliwa: Jesteś teraz mocno zabiegana. Nad czym pracujesz?

Rozalia Mierzicka: Razem z Mirką Żak i Eweliną Żak robimy autorski projekt pt. "Trzy siostry off" na PPA we Wrocławiu. Opowiada on o tym, że trzy dziewczyny z Wałbrzycha chcą się wyrwać do dużego miasta. Oprócz piosenek będą w nim projekcje. Wczoraj kręciłyśmy, jak wsiadamy do pociągu w Wałbrzychu. Przebieramy się w nim, robimy makijaż, malujemy paznokcie, żeby wspaniale wyglądać i ruszyć na podbój Wrocławia.

Prawie jak "Dziewczyny do wzięcia" Janusza Kondratiuka.

- Wszystkie nasze projekcje są bardzo w klimacie tego filmu. Będzie też o tym, jak chodzimy po Galerii Victoria i szukamy sponsora, żeby kupić kostiumy i kosmetyki, ale nikt nas nie chce zasponsorować. Dziś z kolei mamy w planach nakręcić, jak pytamy wrocławskie aktorskie sławy z Teatru Polskiego, czy nie chciałyby za darmo zagrać w naszym projekcie.

Kto współpracuje z wami przy "Trzech siostrach off"?

- Muzykę robi Tomek Gadzina, który pracuje z nami przy kabarecie "Dom Aktora". Tekst pisze Jarosław Murawski, autor "Na Boga!", więc będziemy mówiły wierszem. Wojtek Faruga, który wyreżyserował w Szaniawskim "Betlejem polskie", sprawuje nad nami opiekę artystyczną. Ja śpiewam piosenkę o macierzyństwie, bo jestem mamą trzyletniego Kazia. Mirka ma piosenkę o miłości, a Ewelina o melancholii. W projekcie z

nami jest Agnieszka Frankel, która jest naszą koleżanką. Ona śpiewa, że nikt nie chce dać jej szansy jako aktorce. To projekt o problemach z życia wziętych np. o moim kredycie na mieszkanie. Być może będziemy to też grać w Wałbrzychu, jeśli spodoba się dyrekcji. Szkoda by było, żeby ta praca poszła na marne i ujrzała światło dzienne tylko podczas PPA. Premierę mamy 27 marca w Dzień Teatru w klubie Nietota. Od kiedy chciałaś zostać aktorką?

- Od małego. Przed lustrem stałam godzinami. Przebierałam się, malowałam, śpiewałam do mikrofonu z dezodorantu. Od małego moja rodzina wiedziała, że coś ze mną jest nie tak (śmiech). Grałam już w podstawówce. Należałam do kółka teatralnego. Potem w liceum poszłam do klasy humanistyczno-artystycznej, gdzie dodatkowo miałam zajęcia plastyczne, muzyczne i teatralne. W szkole średniej, to już na pewno wiedziałam, że chcę być aktorką. W klasie maturalnej przygotowywałam się z Lucyną Sowińską, moją panią z kółka teatralnego "Studio P" z Torunia na egzaminy do szkoły aktorskiej. Za pierwszym i drugim razem się nie dostałam. Za trzecim razem dostałam się do Wrocławia na lalki, które skończyłam. Po studiach najpierw byłam w Nowym Teatrze w Słupsku, potem w Teatrze im. Norwida w Jeleniej Górze. Od 2011 roku jestem w Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu.

W Szaniawskim zadebiutowałaś wprost stworzoną dla ciebie rolą Ani Shirley w "A, nie z Zielonego Wzgórza" w reżyserii Katarzyny Raduszyńskiej. Czy napisano ją specjalnie dla ciebie?

- Z Kasią Raduszyńską znałam się z czasów Jeleniej Góry. Polubiłyśmy się wtedy bardzo. W Słupsku grałam u niej w "Weselu Figara" rolę Cherubina. Kasia wymyśliła sobie, że w Wałbrzychu zrobi Anię z Zielonego Wzgórza i bardzo chciała, żebym ją zagrała. Wiedziałam, że to będzie dla mnie ogromna szansa i marzyłam o tej roli. Pracę miałyśmy zacząć w styczniu, ale w międzyczasie okazało się, że jestem w ciąży. Spanikowana zadzwoniłam w listopadzie do Kasi. Powiedziałam, że bardzo chciałam zagrać Anię w Wałbrzychu, bo tu jest fantastyczny teatr, ale mamy chyba kłopot. No i wtedy Kasia, wspaniała reżyserka, powiedziała, że nie szkodzi i że to nawet super, że Ania z Zielonego Wzgórza będzie w ciąży. To tak naprawdę spektakl o kobietach, więc ciąża pasuje do niego (śmiech).

Czy to był przełomowy dla ciebie spektakl?

- Tak, to bardzo ważny dla mnie spektakl, który otworzył mi tu drogę. Grałam wtedy w Wałbrzychu gościnnie, a Sebastian Majewski po tej roli zaproponował mi pracę, mimo tej ciąży. Ogromnie mnie zaskoczył. To była dla mnie niesamowita rzec, że kolejna osoba odważa się proponować etat kobiecie w wysokiej ciąży, która za chwilę będzie miała małe dziecko. Jakoś sobie poradziłam, bo wszyscy mi bardzo pomogli. Jedna mama, druga mama. Również mój chłopak fantastycznie się zachował. Rzucił wszystko w Warszawie i przyjechał tutaj. Potem grałam w następnych świetnych spektaklach. Moją drugą rolą po urodzeniu dziecka była ta u Marcina Libera w "Aleksandrze". Potem grałam u Moniki Strzępki w "O Dobru" i pojawiły się kolejne ciekawe role.

Ostatnio zagrałaś bardzo trudną rolę w spektaklu "Dekalog: Opowieści plemienne" w reżyserii Macieja Podstawnego. Twoja Żydówka jest i bezbronna, i agresywna. Grasz nago w paru scenach. Jak poradziłaś sobie z tym wyzwaniem?

- Jeśli chodzi o sceny nagości i odważne sceny seksu, to moje pierwsze próby do nich były ogromnym niewypałem. W ogóle nie potrafiłam się przełamać i zabrać do tego. Pierwsze próby były w ubraniach, a mimo to nie umiałam się otworzyć. Nie potrafiłam nawet dotknąć kolegi. Byłam całkowicie zablokowana. W końcu jednak nastąpił przełom, ale musiałam bardzo dużo przepracować w sobie. Teraz sceny miłosne gram już bez problemu.

Twój monolog jest także bardzo kontrowersyjny i różnie odbierany. Jaki ty masz do niego stosunek?

- To jest troszeczkę prowokacja z mojej strony. Ten monolog znalazłam na YouTube. Nie mogłam uwierzyć, że

on istnieje, bo jest tak dziwny i odjechany. Zrobił go pewien koleś, który wrzucił całą serię absurdalnych filmików. Stwierdziłam, że to jest to, co ja bym chciała o stosunkach polsko-żydowskich powiedzieć. Nauczyłam się tego monologu dokładnie z intonacjami i pomyłkami, jak ten facet mówi i pokazałam reżyserowi. On w to poszedł. Problem z tą sceną jest taki, że my się tam śmiejemy. Chodzi nam, żeby odciążyć tę scenę. Nikt inteligentny nie bierze serio w 100 % tego, co ja tam mówię. Odgrywam i cytuję tego fanatyka, którego znalazłam w Internecie. Zdania: "Oddajcie wszystkie kamienice, skur...!" chyba nikt nie bierze na serio? Dołożyłam sobie określenia na Polaków i za każdym razem wymyślam inne przezwiska. Z tego dziewczyny się śmieją,. żeby to nie było na serio, ale to budzi kontrowersje. Reżyser nie chciał, żeby to była scena 1:1. "Opowieści..." są w ogóle trudnym spektaklem, który zmusza nas do zastanowienia, jaki mamy stosunek do aborcji, Żydów i czy nas to w ogóle obchodzi.

Masz za sobą etap pracy w telewizji i TV przy interaktywnych programach. Ich widzowie wciąż wspominają cię z sympatią, a ty jak to pamiętasz?

- Z perspektywy czasu patrzę, że to było dla mnie super doświadczenie i przygoda. Jak skończyłam PWST, to nie znalazłam pracy w teatrze. Pojechałam do Warszawy, chodziłam na castingi i pojawiła się propozycja pracy w telewizji. Zarabiałam tam spore pieniądze, więc trochę mnie to wciągnęło. Było to dla mnie łatwe, bo przychodziłam do studia na godzinę. Tam mnie ubierali, malowali i prowadziłam program typu "zadzwoń - wygraj". Jak wiadomo, ja gadane mam, energię też, jestem uśmiechnięta, więc dużo mnie to nie kosztowało, a wypłatę sporą dostawałam. Wzięłam też udział w kilku reklamach i serialach. Z czasem ta praca zaczęła mnie męczyć i z dnia na dzień zrezygnowałam. Wtedy dostałam pracę w teatrze. Nie miałam żadnego problemu, żeby pojechać na prowincję i grać.

Zagrałaś w wielu świetnych spektaklach. A co z graniem w filmie?

- Ostatnio zagrałam w "Barwach szczęścia" i dało mi to niezwykłą energię. Mogę powiedzieć, że w teatrze jestem spełniona. Kiedy siedzi się ciągle w teatrze, to też czasami ma się dość. Z chęcią zagrałabym teraz w serialu czy filmie. Nie jakąś główną rolę, ale fajną drugoplanową. Może śmieszną albo charakterystyczną? To jest inna przestrzeń w zawodzie i bardzo o tym marzę. Trochę ciężko jest jednak dojechać na zdjęcia próbne do Warszawy, kiedy wieczorem gra się w teatrze. Nie wstydzę się moich marzeń. Są takie osoby jak np. Danuta Stenka, która gra i w serialu, i w reklamie, i w komedii romantycznej, a do tego wspaniale w teatrze i to jest dla mnie profesjonalizm.

Łatwiej byłoby ci spełnić marzenia o filmie, gdybyś mieszkała gdzie indziej. Myślisz o wyjeździe?

- Teraz nie. W Wałbrzychu mam świetną pracę i spełniam się w niej, bo tu jest wspaniały teatr i mam możliwość grania fantastycznych ról, jakich nigdzie nie grałam. Nie ukrywam jednak, że nie chcę tu zostać na stałe. Wałbrzych jest dla mnie przystankiem. Nie bałam się jechać do Słupska czy Jeleniej Góry. Jeszcze rok, dwa i pojadę dalej.

Pochodzisz z Torunia, pięknego miasta. Jak odbierasz Wałbrzych?

- Nie do końca lubię to miasto. Jest w nim jakiś smutek i łatwo tu popaść w depresję, chociaż ja się nie daję. Toruń jest jego przeciwieństwem. Znając już Wałbrzych, świetnie mi się czytało "Ciemno, prawie noc" Joanny Bator. Jednak są tu również miejsca, które bardzo mi się podobają. Uwielbiam Park Sobieskiego. Lubię chodzić z synem do Harcówki. Fajnie, że jest Aqua Zdrój. Oboje z synem uwielbiamy wodę. Kocham Sokołowsko, w którym mam rodzinę. To miasteczko jest przepiękne. Gdybym tu miała zostać, to chciałabym w nim zamieszkać. Jak mam wszystkiego dosyć, to wsiadam w samochód i jadę tam na spacer. Potem idę do kawiarni albo do wujka na piwo.

Czy jest coś, czego nie wiedzą o tobie wałbrzyszanie?

- Uwielbiam kino i filmy. To dla mnie największa rozrywka. Odciąża mnie i relaksuje. Potrafię iść do kina i siedzieć na trzech seansach. Jak miałam jakieś złe momenty, to mogłam przesiedzieć cały dzień w kinie. Kiedy jedziemy gdzieś z teatrem do innego miasta, to koledzy spacerują, a ja zawsze pędzę do kina. Lubię chodzić sama, bo wtedy nikt mi nie przeszkadza, a ja jestem całkowicie pochłonięta filmem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji