Artykuły

Warszawskie spotkanie

Tegoroczny sezon teatralny zakończyła "Filipinka" spotkaniem najbardziej aktywnych członkiń KMT. Zaprosiliśmy dziewczęta, które systematycznie piszą, zajmują się pracą kół na swoim terenie, biorą udział w konkursach, czytają, oglądają, dyskutują. Przyjechały dziewczęta z Bydgoszczy, Bolesławca Śląskiego, Elbląga, Kielc, Krakowa, Katowic, Lublina, Łodzi, Poznania, Rzeszowa, Szczecina i Torunia - by przez dwa kolejne dni przyjrzeć się z bliska pracy stołecznych teatrów.

Program był obfity, pewnie też i męczący, ale chcieliśmy możliwie dużo pokazać, zmieścić w krótkim czasie kilka przedstawień, spotkań, dyskusji.

Zlot wyróżnionych, zaczął się 29 czerwca rano uczestnictwem w próbie prowadzonej przez Erwina Axera w Teatrze Współczesnym. Cichutko usadowiwszy się na balkonie przez trzy pełne godziny przysłuchiwaliśmy się i przyglądali pracy nad sztuką Weissa "Dochodzenie". Pierwszą część próby wypełniło sprawdzenie kilku zaledwie sytuacji scenicznych. Oto na scenie siedzą w rzędach oskarżeni, oprawcy z obozów hitlerowskich. Jest prokurator, obrońca, świadkowie. Na widowni natomiast pośrodku rzędów, które w czasie przedstawienia wypełniają widzowie - sędzia. Toczy się rozprawa. Sędzia kolejno przesłuchuje świadków i oskarżonych. Ale owa rozprawa napisana w formie oratorium, podzielona jest na pieśni, psalmy i zakończenie każdej pieśni będącej jednocześnie relacją uczestników rozprawy, kończy określony ruch sceniczny. Raz jest to zdjęcie ciemnych okularów, kiedy indziej chóralny śmiech. Otóż te właśnie działania sceniczne muszą być niesłychanie dokładnie zgrane z tekstem mówionym przez aktorów.

Reżyser poprawia niezmordowanie. Prosi o zmianę gestu ręki, o inną intonację głosu, odmienne ustawienie światła reflektorów itd. itd. To bardzo ciekawe - szepcze jedna z dziewcząt. - Nigdy nie widziałam prawdziwej próby w teatrze.

- Nie sądziłyśmy, że to wymaga aż tyle pracy!

I wreszcie krótka przerwa dla aktorów. Korzystamy z niej, by poprosić pana Erwina Axera o kilka słów na temat sztuki.

- Sprawy wojny, tego co działo się w tamtych czasach, są mojemu pokoleniu bliskie - mówi p. Erwin - nurtują i ciągle się do nich wraca. To zapewne Jest przyczyną, że wzięliśmy sztukę Weissa, opowiadającą o procesie frankfurckim, o którym zapewne czytały panie w prasie. Z punktu widzenia reżysera była to również dla mnie sprawa interesująca, choćby dlatego, że sztuka jest - jak to się mówi - nieteatralna. Nic się nie dzieje. Na scenie siedzą ludzie i mówią. Nie ma właściwie żadnej akcji. Przy tego typu pracy szuka się sposobu, jak pokazać to, co jest "równoległe do teatru".

Po wstrząsającym przedpołudniu teatralnym - popołudnie wypełnia spotkanie z red. Konstantym Puzyną. Temat rozległy: czy teatr jest instrumentem przekazu literatury, czy sztuką samą w sobie. Pracowicie starają się go streścić w swych notatkach niektóre dziewczęta. Idąc ich śladem zapisuję kilka myśli referatu:

W XIX wieku w teatrze niewątpliwie panowała tendencja, by możliwie najdokładniej, najwierniej przedstawić na scenie utwór literacki. Dopiero rewolucja w sposobie oświetlania sceny, wymiana dekoracji malowanych na dekoracje konstrukcyjne, wreszcie rozwój filmu zmieniły zasadniczo funkcję teatru.

Zaistniała sytuacja analogiczna do problemu: malarstwo czy fotografia?

Teatr nie mógł już teraz kusić się o próbę fotografowania rzeczywistości, teatr nie mógł udawać, że to co dzieje się na scenie - dzieje się naprawdę. Trzeba było zatem zmienić konwencje, zacząć poszukiwania takich środków wyrazu, które odróżniają teatr od innych sztuk.

W tej chwili jest rzeczą oczywistą, że wówczas gdy wystawia się na scenie jakiś dramat, przestaje on być literaturą, staje się dziełem scenicznym, zaczyna niejako nowe życie, nabiera nowych znaczeń.

Każdy tekst literacki jest wieloznaczny, a zatem i reżyser i aktorzy mogą dobierać z niego to, co odpowiada najbardziej wrażliwości, mentalności ich widza.

Red. Puzyna zwrócił uwagę na fakt, że dzieła pisarzy romantyzmu, mogły być wystawiane dopiero w warunkach nowoczesnej techniki teatralnej. Bowiem teatr XIX-wieczny nie miał możliwości pokazania sztuk np. typu "Samuela Zborowskiego" czy "Dziadów".

Jak przedstawia się obecnie sytuacja teatru? Teatr teraz niewątpliwie poszukuje środków, mających na celu zadzierzgnięcie bliższego porozumienia między aktorem a widzem. Jest to problem tym ważniejszy, że w ostatnim okresie zasadniczo zmieniła się widownia teatralna. Jest ona bardziej zróżnicowana, publiczność rekrutuję się bowiem z różnych środowisk społecznych, o różnym przygotowaniu intelektualnym.

Pozostawiwszy problemy teoretyczne do rozważenia w gronie koleżanek, którym mamy nadzieję, nasi goście przekażą relację z pobytu w Warszawie - wybieramy się na kolejne przedstawienie.

Spektakl wieczorny to sztuka Hochhutha "Namiestnik" w Teatrze Narodowym. I ta dotyczy okresu II wojny światowej, a jej tematem jest stosunek papieża Piusa XII - znanego ze swych pro-niemieckich sympatii i zwanego niemieckim papieżem - do zbrodni hitleryzmu. Obiegła ona największe sceny świata, wszędzie wywoływała burzliwe dyskusje. Dzięki opracowaniu K. Dejmka "Namiestnik" zyskał opinię jednego z najlepszych przedstawień tej sztuki. Znakomicie grany przez czołowych aktorów z Gustawem Holoubkiem, Jerzym Krasnowieckim, Andrzejem Szczepkowskim, Stanisławem Zaczykiem na czele - został wysoko oceniony przez publiczność i krytykę.

Drugi dzień pobytu zaczął się przedpołudniowym spektaklem sztuki Jarosława Abramowa pt. "Derby w Pałacu". Ta zręczna komedia była odprężeniem po emocjach poprzedniego dnia.

I znów udało się wykorzystać przerwę na rozmowę. Tym razem z autorem.

- Chodziło mi w tej sztuce o pokazanie jaki wpływ obyczaje szlachty, polska szlachecczyzna, miały i mają na różne pokolenia i różne środowiska. Chodziło też o założenie natury formalnej, a mianowicie o połączenie groteski z teatrem monumentalnym, abstrakcji z realizmem naszych czasów - tak chyba można by zanotować w skrócie to co mówił Jarosław Abramow.

Wieczorne przedstawienie poprzedziła wycieczka do gmachu Teatru Wielkiego, Opery i Baletu. Uzyskanie pozwolenia na wejście było tym razem wielce kłopotliwe, jako że trafiliśmy na ostatni przed wakacjami dzień działalności. Dzięki jednak uprzejmości dyrekcji, a szczególnie pana dyr. Kuli, udało się zwiedzić imponujące foyer, obejrzeć salę i zapoznać z eksponatami Muzeum Teatralnego.

Dziewczęta zaproszone do Warszawy pożegnaliśmy przedstawieniem sztuk Stanisława Ignacego Witkiewicza pt. "Mątwa" i "Jan Karol,Maciej Wścieklica" w Teatrze Narodowym.

Z pobytu w stolicy oprócz wrażeń i przeżyć teatralnych wyniosły one postanowienie, by w nowym sezonie w klubach urządzać podobne imprezy. By jeszcze bardziej rozbudzić w swoim środowisku zainteresowanie teatrem i pogłębić swoją wiedzę w tej dziedzinie.

Wierzymy, że wszystkie piękne plany doczekają się pełnej realizacji i że znów będziemy mogli nagradzać najaktywniejsze członkinie KMT.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji