Artykuły

Sumienie oskarża!

"Namiestnik" Hochhutha to jedna z tych nielicznych sztuk teatralnych, które natychmiast po wystawieniu zrobiły zawrotną karierę.

Napisana przez nieznanego młodego autora niemieckiego, wystawiona po raz pierwszy przed przeszło trzema laty przez Erwina Piscatora w zachodnioberlińskim teatrze "Freie Volksbühne", obiegła następnie sceny całego niemal świata, utrzymując się na wielu z nich aż po dzień dzisiejszy.

Kariera ta jednak wybiega daleko poza walory czysto artystyczne. Zainteresowanie publiczności niemieckiej, włoskiej, francuskiej, belgijskiej, angielskiej czy Ameryki Północnej i Południowej ma za swe źródło niewątpliwie walory pozaartystyczne, natury zarówno moralnej, jak politycznej. Stąd też najrozmaitszego rodzaju reakcje od zachwytu do groźnych protestów i demonstracji, na które odpowiedzią były w niektórych krajach (jak w NRF, Belgii i Francji) interpelacje parlamentarne, w innych, jak we Włoszech, zawieszenie przedstawień.

Główne oskarżenie mierzy w tego, którego głos niewątpliwie mógł odegrać decydującą rolę - papieża Piusa XII.

Bohaterem sztuki jest młody ksiądz włoski Jezuita Riccardo Fontana, syn syndyka Stolicy Apostolskiej, robiący świetną karierę przy Watykanie. Ujrzawszy na własne oczy w czasie swej podróży do obozów w Polsce, zbrodnie hitlerowskie, staje się żywym sumieniem, sumieniem walczącym. Nie tylko sam protestuje wielkim głosem, ale namiętnie nakłania do protestów wszystkich, a zwłaszcza domaga się protestu od papieża, słusznie argumentując, że w tym wypadku "nie działać to znaczy współdziałać".

Nie uzyskawszy nic i utraciwszy nadzieję na pomyślny wynik swej walki, na znak moralnego protestu przypina do swej sutanny gwiazdę Syjonu, którą hitlerowcy piętnowali Żydów i dobrowolnie idzie do Oświęcimia, by zginąć w komorze gazowej wraz ze swymi braćmi - Żydami.

Riccardo jest postacią autentyczną, tak samo zresztą, jak żywcem wziętym z historii Oświęcimia jest zbrodniczy Doktor, dokonujący "naukowych" doświadczeń na mózgach mordowanych przez niego bliźniąt i posyłający tysiące ofiar dziennie do komór gazowych Oświęcimia. Pierwowzorem Doktora był dr Mengele, po dziś dzień ukrywający się w Ameryce Południowej.

Konflikty, jakich jesteśmy tu świadkami, są natury przede wszystkim moralnej i dlatego po dziś dzień nic nie utraciły ze swej aktualności. Widzów wstrząsa przypomnienie scenerii, w jakiej odbywały się owe największe w dziejach ludzkości zbrodnie, popełniane na setkach tysięcy niewinnych, podobnie jak to się dzieje w czasie antyhitlerowskich procesów.

"Namiestnik" jest w oryginale utworem tak obszernym, że odegranie go w całości na scenie zajęłoby co najmniej osiem godzin. Toteż wszędzie grywany był w wyborze, przy czym największa ilość scen zachodnich przyjęła adaptację Petera Brooka.

Kazimierz Dejmek dokonał jednak nowego, własnego wyboru tekstu, uczynił to, nie tracąc z oczu polskiej publiczności i wybierając to, co jej jest najbliższe w sztuce Hochhutha. Nie zatracił przy tym intencji autora, skupiając akcję jak najmocniej wokół zagadnień etycznych. Życie przyszło mu z pomocą, dodając sztuce nowych aktualności.

Z aktorów na plan pierwszy wysunął się Gustaw Holoubek w pięknej roli Ojca Riccarda. Grał z przekonaniem, żarem, namiętnością, był najwspanialszym obrońcą i prokuratorem w jednej osobie. Porywał i wzruszał.

Z dużym umiarem i taktem odtworzył rolę antyhitlerowskiego SS-owca Gersteina Stanisław Zaczyk. Widz polski, który wzdryga się na sam widok jego munduru, już wkrótce staje całkowicie po jego stronie i z lękiem oczekuje jego nieuchronnego aresztowania.

Przerażający w każdym ruchu i słowie był Andrzej Szczepkowski w roli Doktora z Oświęcimia. Od pierwszej chwili, mimo nienagannych manier, potrafił ukazać ohydę tej postaci.

Pełnym godności hrabią Fontana, ojcem Riccarda był Zdzisław Mrożewski. Zwłaszcza końcową scenę u papieża rozegrał przejmująco. Papieżem Piusem XII, uroczystym i nie nękanym żadnymi wątpliwościami był Władysław Krasnowiecki. Nuncjusza papieskiego w Berlinie, ślepo słuchającego rozkazów Watykanu grał Mieczysław Milecki. Igor Śmiałowski błysnął swym talentem w roli szefa gestapo w Rzymie, narzędzia w ręku Hitlera. Michał Pluciński (Kardynał). Lech Madaliński (ukrywający Żydów Ojciec Zakonu), Michał Gazda (Jacobson, uratowany przez księdza Riccarda), Janusz Ziejewski, Karol Leszczyński, Zdzisław Szymański, Wilhelm Wichurski i Tadeusz Woźniak dopełniali tej czysto męskiej obsady.

Scenografia Łucji Kossakowskiej doprowadzona do maksimum prostoty, nie rozpraszała uwagi widza.

W na ogół dobrym przekładzie Danuty Żmij razi nazywanie przez dostojników kościelnych papieża - Szefem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji