Artykuły

Niemiecki moralitet

PIERWSZE przedstawienie sztuki Rolfa Hochhutha "Namiestnik" odbyło się trzy lata temu. Przez ten czas utwór zachodnioniemieckiego pisarza zdążył już stać się przedmiotem niemalże legendy. Triumfalnemu pochodowi "Namiestnika" przez sceny całego niemal świata towarzyszyły głośne polemiki, namiętne dyskusje w prasie, zakazy cenzury, debaty parlamentarne. Powstała wokół niego cała ogromna literatura, jego przeciwnicy napisali nawet dwie polemiczne sztuki teatralne, z których żadna jednak nie zyskała ani sławy, ani powodzenia. "Namiestnik" jest rzeczywiście w powojennej dramaturgii światowej zjawiskiem prawdziwie niezwykłym. Trudno o nim wręcz mówić jako o dramacie, jest o wiele bardziej sam w sobie w y d a r z e n i e m niż utworem dramatycznym. Jego literackie i teatralne proweniencje sięgają z pewnością tradycji dramaturgii niemieckiej z lat dwudziestych, dramaturgii, która podjęła wówczas próbę rozrachunku z niesławną przeszłością. Pozycja, jaką zajmuje w swej spóźnionej próbie sądzenia Hochhuth, jest w zasadzie podobna do pozycji, jaką zajmowali niemieccy dramaturdzy ekspresjonistyczni w latach dwudziestych. Hochhuth, tak samo jak oni, przenosi racje polityczne w sferę moralistyki. Dlatego błędne byłoby twierdzenie, że "Namiestnik" jest w swoim zamierzeniu sztuką polityczną. Podstawowe założenie tej sztuki, to próba pokazania dialektyki dobra i zła, analiza posłannictwa ludzkiego na ziemi. Hochhuth przedstawia jednak w swojej sztuce także konkretne sprawy polityczne. Pokazuje w sposób bezwzględny i bezkompromisowy grę polityczną papieża Piusa XII, który nie protestuje przeciwko masowemu ludobójstwu w imię racji politycznej - nadrzędnej dla niego sprawy walki z komunizmem. I ten rzeczowy, dokumentalny walor "Namiestnika" zadecydował o tym, że ta sztuka moralistyczna w swoim założeniu stała się sztuką polityczną. Co więcej, jako utwór literacki "Namiestnik" nie jest dramatem w normalnym znaczeniu tego słowa, jest raczej materiałem służącym do kolejnych scenicznych opracowań. Przedstawienie całego tekstu tej pisanej zrytmizowana prozą sztuki, pełnej scen o bardzo nierównej wartości, często niemalże grafomańskich, musiałoby trwać niemal osiem godzin. Już sam ten fakt, niezależnie od wszelkich przesłanek interpretacyjnych, zmuszą inscenizatorów do adaptowania.

Pierwszym inscenizatorem "Namiestnika" w zachodnioberlińskiej Volksbühne był Erwin Piscator. To mówi już bardzo wiele. Zmarły niedawno największy niemiecki reżyser dwudziestego wieku był przecież jednocześnie największym twórcą i teoretykiem teatru politycznego, głosicielem poglądu, że aktualność polityczna ma o wiele istotniejsze znaczenie niż wszelkie ponadczasowe atrybuty dramatu.

Od jego inscenizacji "Namiestnika" zaczęła się też kariera tego dramaturgicznego traktatu moralnego jako wydarzenia politycznego. Narodziła się wielka fascynacja zjawiskiem, które nazywa się "Namiestnik". Zjawiskiem na nowo świadczącym o znaczeniu teatru jako sztuki odzwierciedlającej najbardziej palące problemy współczesnego świata.

Po trzech latach doczekaliśmy się pierwszego przedstawienia "Namiestnika" w Warszawie. Oczywiście trzeba tu mówić o sztuce, którą wykroił z oryginału i zainscenizował Dejmek. Podejmując tę realizację miał on, jak się wydaje, do wyboru trzy drogi. Mógł dać po prostu skrót sztuki Hochhutha, mógł też wydobyć z niej tylko polityczną warstwę dokumentalną, mógł wreszcie poszukać syntezy jej podstawowych założeń myślowych i ideowvch. Pierwsza z tych możliwości dałaby zapewne rezultaty dość smutne. Wyszłyby na jaw wszystkie słabości i naiwności tekstu. Sztuczność dramaturgicznej intrygi, dziecinna demoniczność niektórych postaci. Jak choćby uosabiający wszelkie Zło - Doktor, który nosi pod pachą puszkę z mózgami niemowląt zakonserwowanymi w formalinie i rozprawia cytatami z Nietzschego. Wybór drugiej koncepcji wymagałby stworzenia widowiska luźno tylko związanego ze sztuką Hochhutha, opartego na dokumentach, opatrzonego dosłownymi komentarzami politycznymi. Dejmek wybrał trzecia ewentualność. Stuszował maksymalnie naiwności dramaturgiczne Hochhutha. Stworzył przedstawienie ascetyczne, zwięzłe, zamknięte w stalowych ścianach surowej dekoracji, sprowadzone do zasadniczych dyskusji i koniecznych działań scenicznych. Przede wszystkim przerzucił prawie cały walor znaczeniowy sztuki na jedną postać, na księdza Ricardo, który dla odpokutowania win milczącego wobec hitlerowskich zbrodni papieża dobrowolnie przypina gwiazdę Dawida i ginie w Oświęcimiu. Ricardo u Dejmka jest właściwym bohaterem "Namiestnika". Bohater tytułowy - papież Pius XII - pojawia się tylko w jednej, bardzo zresztą pięknie zagranej przez Krasnowieckiego, scenie. Reszta należy do Holoubka, który gra Ricarda wspaniale. Wbrew własnym dyspozycjom aktorskim, wbrew naiwnym uproszczeniom w psychologicznym portrecie postaci, którą kreuje. Holoubek nie szuka tym razem drugiego dna, nie próbuje dawać w swojej roli komentarza, bo nie mógłby go tam znaleźć. Buduje całą kreację na czystym uniesieniu, na patosie. I tworzy romantycznego bohatera, jakiego nie wymyślił Hochhuth, tworzy żywą postać, wokół której pozostałe osoby dramatu - demoniczny Doktor, naiwny spiskowiec Gerstein, wyrachowany Kardynał, Hrabia z Urzędu - wyglądają jak kukły. A przecież Szczepkowski, Zaczyk, Pluciński, Mrożewski grają naprawdę dobrze.

Ale jaka w istocie jest sztuka, która została wystawiona na scenie Teatru Narodowego? Oczyszczając i monumentalizując zarazem tekst Hochhutha nie mógł oczywiście Dejmek pokazać nic ponad to, co zawarł w nim sam autor. I to szlachetne i czyste artystycznie przedstawienie obnażyło bezlitośnie naiwną i płytką moralistykę sztuki. Głębie myślowe zawarte w "Namiestniku" są przecież pozorne. Nie chodzi tu zresztą o wyraźnie chrześcijańską, ortodoksyjną niemal moralistykę Hochhutha. Łatwo można by wymienić wiele utworów napisanych przez pisarzy "katolickich", którzy problematykę moralną przedstawiają o wiele poważniej. Tezy Hochhutha są uproszczone pod każdym względem. Bunt Ricarda i jego ofiara to prosty wynik przykazania o miłości bliźniego. Z drugiej strony papież, jako reprezentant określonej orientacji społecznej, z politycznego punktu widzenia postępuje absolutnie racjonalnie. Usiłuje utrzymać swoją pozycję obawiając się bardziej komunizmu niż Hitlera. I dla Hochhutha nie antykomunizm Piusa XII jest przedmiotem krytyki, ale fakt, że papież doraźne racje polityczne przedkłada ponad nakazy etyki. Najwyższy autorytet moralny, namiestnik Chrystusa na ziemi, okazuje się po prostu wyrachowanym politykiem. To dla Hochhutha jest dopiero prawdziwą tragedią. Co więcej, następuje w tej sztuce dość dziwne przesunięcie akcentów. Jest w niej Niemiec Zły (Doktor z Oświęcimia) i Niemiec Dobry (spiskujący przeciwko nazistom Gerstein. Jest Oskarżony - papież Pius XII i jest Odkupiciel win - Ricardo - pół-Włoch, pół-Niemiec, w którego postaci autor chciał złożyć hołd dwóm zamordowanym w obozach koncentracyjnych księżom: Niemcowi, berlińskiemu prałatowi Lichtenbergowi. i Polakowi, jezuicie, ojcu Kolbe. Ojciec Kolbe jest zresztą jedynym Polakiem wspomnianym w tej sztuce.

Sztuka Hochhutha ma istotny walor polityczny i historyczny przez to, że odmalowuje niesławną rolę Piusa XII, zwanego il papa tedesco (niemiecki papież). Ale jest ona przecież mimo wszystko unikiem. Próba szukania winnych zbrodni poza Niemcami, próba rozszerzenia moralnej odpowiedzialności. Ostatecznie przecież Pius XII tylko mi1czał, ale działali Niemcy. I tego Hochhuth nie chciał czy nie umiał powiedzieć z całą otwartością do końca. Toteż Dejmek nie bez racji starał się położyć największy nacisk na problem zawarty tylko pobocznie w tekście "Namiestnika". Na sprawę stosunku jednostki - człowieka wobec zbiorowej zbrodni dokonywanej przez grupę społeczną, na zagadnienie stosunku posłuszeństwa do ludzkiego poczucia winy i moralnego nakazu wyższego ponad fizyczną konieczność. Dlatego bohaterem swojego "Namiestnika" zrobił nie papieża, ale księdza Ricardo. I tak chyba tylko mogła być zagrana sztuka Hochhutha w Warszawie, jeśli wydobyło się z niej nie polityczny dokument, ale konstrukcję współczesnego moralitetu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji