Artykuły

Wróżby w czasach kryzysu

W Teatrze IMKA w środę warszawska premiera serialu teatralnego Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego - "Klątwa, odcinki z czasu beznadziei". W spektaklu wystąpi jedna z najciekawszych aktorek młodego pokolenia - Klara Bielawka. Z aktorką rozmawia Izabela Szymańska w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

Debiutowała w "Alicji" w reżyserii Pawła Miśkiewicza w Teatrze Dramatycznym. Na tej scenie aktorkę można było oglądać także m.in. we "Fragmentach dyskursu miłosnego" Radosława Rychcika, w "Wilku" Marcina Libera czy "W imię Jakuba S." Pawła Demirskiego i Moniki Strzępki.

Izabela Szymańska: Oglądasz seriale?

Klara Bielawka: Co pewien czas wciąga mnie jakaś amerykańska produkcja. Teraz - "House of cards" z Kevinem Spaceyem; pokazujący kulisy walki o władzę w Białym Domu. Oglądam po dwa-trzy odcinki naraz, trudno się oderwać.

Co ci się w nim podoba?

- Coś, czego u nas nie ma: scenariusz jest wybitnie napisany, ma świetnie wymyślone komplikacje, niesamowicie trzyma w napięciu. "House od cards" jest rewelacyjnie zagrany. Taka praca to marzenie dla aktora: nie ma zamkniętej postaci, dzięki czemu zyskuje się więcej czasu, żeby ją rozwijać i pokazywać widzowi coraz to w innym świetle. Doskonałe są też zdjęcia. Taki serial ma jakość dobrego filmu, ale dodatkowo przyjemne jest to, że dłużej trwa.

"Klątwa, odcinki z czasu beznadziei", która warszawską premierę będzie miała w środę w Teatrze IMKA, to twoje drugie spotkanie z Moniką Strzępką.

- Wcześniej pracowaliśmy przy spektaklu "W imię Jakuba S." w Teatrze Dramatycznym. Mówię "my", bo mamy w Imce podobny skład realizatorów i obsadę, to nasza "rodzina jakubowa". Strasznie lubimy ze sobą grać i być.

W "Jakubie..." każdy z nas gra po kilka postaci. Przeplatają się, uzupełniają, czasem są budowane w kontrze do siebie. Moja bohaterka to osoba, jakich wiele, zwłaszcza w Warszawie. Przyjechała do dużego miasta, tu żyje, ale ma korzenie na wsi, i mocuje się z nimi. One ją budują, momentami jest z nich dumna. A z drugiej strony są obciążeniem i chciałaby się od nich odciąć.

Zapamiętałam "W imię Jakuba S." jako przedstawienie brawurowo zagrane. Aktorzy nie wstydzili się, nie mieli potrzeby, żeby "ładnie wypaść".

- W spektaklach Moniki nie ma na to miejsca. Emocje są ekstremalne. To jest super, bo aktor musi przekroczyć granicę wstydu. Praca z Pawłem Demirskim i Moniką Strzępką jest inna niż przy większości projektów, w których brałam udział. Nie dostajemy na początku całego tekstu, Paweł pisze na bieżąco, poznając aktorów - modyfikuje bohaterów, pisze postaci dla nas. Pracujemy nad poszczególnymi scenami i dopiero na koniec ogarniamy całą historię. Praca przy "Klątwie" wygląda jeszcze inaczej, bo to jest teatralny serial. Pokażemy opowieść w czterech odcinkach. Znam scenariusz pierwszego, ale nie wiem, co będzie dalej. Paweł z Moniką wolą nam nie zdradzać, dowiemy się kilka tygodni wcześniej niż widzowie.

Kim jest twoja postać w "Klątwie"?

- Tutaj też gram kilka postaci. Jedną z nich jest wiedźma. Żyje już od wielu stuleci. Zawsze w czasach kryzysu przychodzą do niej ludzie - po wojnie pytali o losy zaginionych bliskich, o przyszłość; chcieli się czegoś uchwycić. Tak jest i teraz. Zawiódł rachunek prawdopodobieństwa, więc być może pewnych rozwiązań trzeba szukać w magii.

Wiedźma wieszczy koniec kryzysu?

- Ona ma też swoje interesy i wplata je w przepowiednie. Ale w kryzysie sytuacja wymyka się spod kontroli także i jej. Karty przestają widzieć. Dopiero trzeci raz to się zdarza: wcześniej w czasie rewolucji francuskiej i w XIX wieku. Ona też jest w kryzysie. Poważna sprawa.

Spektakle będziecie grać w Warszawie i Krakowie. Dla tych, którzy przegapią pierwszy odcinek, pokażecie "w poprzednim odcinku"?

- Tak, planujemy coś takiego zrobić. Pierwszy "Don't mess with Jesus" pootwiera dużo wątków, jak to w serialu. Chcielibyśmy też w czerwcu zagrać je wszystkie razem, ale to będzie wyzwanie, bo taki serialowo-teatralny maraton potrwa ok. 7 godzin.

W Warszawie można zobaczyć cię jeszcze w Teatrze Soho i w Dramatycznym.

- Większość przedstawień z moim udziałem zeszła z repertuaru Dramatycznego, a te, które zostały, w rzeczywistości nie są grane. Mieliśmy pokazać w lutym "W imię Jakuba S.", ale spektakle zostały odwołane. Natomiast w Soho gram w "Upadku pierwszych ludzi" autorstwa i w reżyserii Antoniego Ferencego. Z Antkiem znam się i przyjaźnię od lat, a pierwsza wspólna praca okazała się bardzo inspirująca. Jest to przedstawienie, które mieliśmy szansę zrobić po swojemu. To wspaniałe, że są miejsca, które na to pozwalają.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji