Artykuły

Tajemnica zdarzenia

W teatrze pokazujemy gesty, słowa, które ry­czą do siebie i są bezradne, bo nie przekazują ta­jemnicy zdarzenia, a tła nie potrafimy namalować" - to zdanie Krystiana Lupy zda­je się tłumaczyć istotę jego inscenizacji "Marzycieli" Ro­berta Musila, której dokonał w Teatrze Starym w Krako­wie. Za tę pracę Lupa został laureatem prestiżowej nagrody im. Konrada Swinarskiego, a ostatnio mogliśmy ten spek­takl oglądać w Warszawie dzięki Teatrowi Rzeczypospo­litej.

"Marzyciele" zostali napisa­ni co prawda jako dramat, ale przez wiele lat nie miały szczę­ścia do inscenizacji. Częściej mówiło się, że znakomity pro­zaik napisał "dramat do czy­tania", nie nadający się dla potrzeb sceny. Fabuła wydaje się tu być sprawą drugorzęd­ną. Ot, dwie pary małżeńskie i kawaler-hochsztapler, który uwodzi obie panie, wynajęty detektyw mający te machinacje ujawnić. Ale właśnie gdzieś w tle, jakby poza fabułą, rozgrywa sie dramat ludzkich namiętności, wielkich spięć, roz­czarowań.

Krystianowi Lupie udało się pokazać ową tajemnicę zdarzenia", o której mówił na wstępie. Osiągnął to dzięki świetnemu porozumieniu z aktorami - Agnieszką Mandat, Alicją Bienicewicz, Andrzejem Hudziakiem, Piotrem Skibą, Zygmuntem Józefczakiem, Ma­rią Zającówną-Radwan i Jac­kiem Romanowskim. Nie bu­dują oni swoich postaci w tra­dycyjny sposób, ale podpo­rządkowują interpretację ca­łości, zdając sobie sprawę, że w tym spektaklu ważniejsze niż słowa wypowiedziane jest to, co ze sceny nie pa­da. Interakcje bohaterów waż­niejsze są w warstwie psycho­logicznej niż w zdarzeniowej.

Drugim niesłychanie istot­nym elementem tego spektak­lu jest muzyka Marcina Krzy­żanowskiego. Podkreśla ona stan psychiki bohaterów, psychiczny klincz, neurotyzm. Miejscami niesamowita, spleciona jakby z ludzkich jęków i westchnień. Ta muzyka nie tylko tworzy klimat spektaklu, ale jest jakby komentarzem mrocznych zdarzeń.

Niektórzy określają, iż jest to spektakl dla koneserów. Nie w pełni podzielam ten pogląd. Czterogodzinne wido­wisko przemawia do widzów własnym teatralnym językiem. I tylko nieliczni opuszczają wi­downię przed finałem. Oni nie chcą, bądź nie potrafią, pod­dać się magii teatru. Kiedy bowiem widz jej ulegnie, prze­stanie kontrolować rozumem dokładny bieg akcji, dialogów, a nastawi się na odbiór bar­dziej emocjonalny, pozwoli działać zmysłom - pozostanie przykuty do fotela aż do koń­ca. Kiedy kurtyna opadnie będzie czuł, że coś się stało, choć trudno będzie mu to nazwać i określić. Sztuka przez duże "S" zawsze powinna przecież pozostać w jakiejś mierze tajemnicą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji