Artykuły

Fredro w garniturze

"Zemsta" w reż. Piotra Cieplaka w Teatrze Polskim w Poznaniu. Recenzja Olgierda Błażewicza w Glosie Wielkopolskim.

Przed 130 laty Teatr Polski zaczynał swe dzieje fredrowską "Zemstą", ulubioną odtąd tej sceny komedią i na jubileusz nie sposób było do niej nie powrócić. Ale jakże inny jest ten Fredro Piotra Cieplaka, jak szalony i postmodernistyczny.

W pierwszych scenach perorujący wierszem fredrowskim, Dyndalski z Cześnikiem obaj, bez kontuszy i we współczesnych garniturach, wprowadzają na widowni prawdziwą konsternację. A rozdźwięk między, jakże anachronicznie brzmiącym językiem, a obrazem, wydaje się nie do pokonania Ale, po chwili, widz zaczyna stopniowo oswajać się z zamysłem reżysera, który zgodnie z tym - co powiedział przed premierą "Głosowi" - uznał, że żadna epoka teatralna nie powinna konserwować zastanego sposobu wystawiania Fredry, ale powinna poszukiwać własnych środków i uwalniać go od wszystkich schematów, w które w przeszłości ubierał go teatr.

Reżyser, od pierwszych scen co chwila więc nam przypomina że to jest teatr, a więc gra i konwencja, a nie jakaś prawdziwa historia. Utwierdzają nas w tym przeniesione na scenę przez Andrzeja Witkowskiego, detale z wystroju tego wnętrza, mocno ingerująca w tok akcji, pełna mocnych akcentów akustycznych muzyka oraz na sposób kabaretowy potraktowane solowe występy, takie jak chociażby estradowy popis wokalny Papkina.

No, i jak się to okazuje, ten Fredro w garniturze z Papkinem z kijem baseballowym zamiast szabli autentycznie nas w tym przedstawieniu bawi. A śmiech, tak jak na "Zemście" w kostiumie w 1875 roku, co chwila rozlega się na widowni.

Nie jest to z całą pewnością "Zemsta" dla niezaawansowanych. I biada młodzieży szkolnej, która chciałaby zastąpić jej lekturę tym przedstawieniem. Ale, poza zabawą i łatwo dającą się odczytać aluzją do sarmackich "POPiSów" na wielkiej politycznej scenie, są także w tym przedstawieniu role i postacie wchodzące ze sobą w precyzyjnie opracowane związki sceniczne. I chociaż nie aktorstwo jest solą tego przedstawienia, lecz sam ów sposób uwalniania Fredry, ze schematów i tradycji inscenizacyjnych, to są w nim również sprawne aktorsko role i postacie. Przede wszystkim jest to pełna werwy i życia Podstolina - Teresy Kwiatkowskiej i Cześnik - Wojciecha Kalwata. No, i Dyndalski, powracającego po latach nieobecności na tę scenę, Włodzimierza Kłopockiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji