"Spisek smoleński" Lecha Raczaka dzieli. Przeciwnicy: "Kulturalne szambo"
- Chcemy zaprotestować przeciw obłudzie i kłamstwu sprzedawanemu za publiczne pieniądze! - krzyczało kilkudziesięciu protestujących, którzy w środę wieczorem zebrali się z flagami przed Klubem Pod Minogą przy ul. Nowowiejskiego. Tego samego wieczoru Grupa Trzeci Teatr zagrała tu przedstawienie "Spisek smoleński".
Nowy spektakl Lecha Raczaka opowiada o grupie aktorów, którzy w katastrofie prezydenckiego samolotu lecącego w kwietniu 2010 r. do Smoleńska upatrują spisek polskiego i rosyjskiego rządu. Ironiczna wymowa przedstawienia nie przypadła do gustu części widzów. Na reżysera złożono nawet doniesienie w prokuraturze.
W środę wieczorem wyraz niezadowolenia dali m.in. członkowie Związku Patriotycznego w Poznaniu. - Zamach w Smoleńsku był i są na to dowody, z rozmysłem tuszowane! Gdzie wrak samolotu, gdzie jest kokpit?! - wołali przez megafon protestujący.
- Gdzie jest kokpit! Gdzie jest kokpit! - skandowała grupa młodych ludzi, którzy wylegli na ulicę z okolicznych klubów.
- Jeśli państwo nie zdają sobie sprawy, że Polski nie ma... - grzmiał megafon.
- Nieee, nieee ma - odpowiadali roześmiani klubowicze. - Zamach to pan teraz wykonuje na moich uszach! - ripostował młody mężczyzna z papierosem.
Założona niedawno przez Raczaka Fundacja Orbis Tertius dostała od miasta dofinansowanie na trzy lata w wysokości 800 tys. zł. - Za takie pieniądze można by wysłać do Muzeum Powstania Warszawskiego 8 tys. poznańskich uczniów - nie kryli oburzenia uczestnicy protestu. Wielu z nich przyznało, że nie widziało samego spektaklu, tylko jego fragmenty w internecie. Mimo tego wypowiadali się o nim zgodnym głosem: kulturalne szambo.
Na protest, oprócz biało-czerwonych flag na długich drzewcach, przynieśli też transparent z datą katastrofy smoleńskiej, czerwonymi plamami przypominającymi krew i nazwiskami m.in. Donalda Tuska, Bronisława Komorowskiego, Władimira Putina i Radosława Sikorskiego.