Kronika zapowiedzianej śmierci
Paweł Mikołajczyk chciał wywołać skandal. Ale prawdę powiedziawszy jego "Kronika zapowiedzianej śmierci" na motywach powieści Gabriela Garcii Marqueza, skandalem nie jest. Mieści się na pewno w nurcie nowego brutalizmu, nurcie modnym w teatrze dramatycznym. Akcja dzieje się w prosektorium, ale to jeszcze za mało na skandal. W tym samym teatrze Marek Weiss-Grzesiński w prosektorium rozegrał nawet finał "Traviaty". I co? Nic. Powstała śmieszność. Mikołajczyk nie doprowadził do śmieszności. Stawia proste i ważne pytania o granice miłości, ludzkiej wolności i niezależności. To, co chce nam powiedzieć, nie może i nie jest śmieszne. Nie pozwala na to również apokaliptyczna muzyka Oliviera Messiaena kontrastowo zestawiona z romantycznymi utworami Laurie Anderson, Ryuichi Sakamoto i Earthy Kitt. Mnie ten spektakl nie "dotknął". Wyszedłem z teatru obojętnym. Zupełnie inaczej niż po poprzednich propozycjach Mikołajczyka.