Artykuły

Grzebanie w trumnach

Müller brzmi dla mnie bardzo aktualnie. Jego teksty są uniwersalne, nie dotyczą tylko historii Niemiec, jak twierdzą niektórzy. Problem z odbiorem w Polsce? Ci, którzy narzekali, nie pastwili się nad przedstawieniem tylko pozbawieni narzędzi interpretacyjnych, stali nad własnym pytaniem - po co? Ale jak dzisiaj można stawiać pytanie o aktualność jego tekstów, kiedy świat jest pełen śmieci, krwi, wycia i upadłych mitów? - pisze Barbara Wysocka w Theater der Zeit.

Jest rok 2003, kiedy na drugim roku studiów aktorskich pracujemy na warsztatach z grupą studentów reżyserii nad tekstami Brechta, Schwaba, Levina i Müllera, "HamletMaszyna" jest dla mnie tekstem zagadką. Narzędzia, którymi operuję jako aktor, okazują się kompletnie nieprzydatne. Potrzebne są inne środki, coś, czego jeszcze nie umiem. Nie chodzi o emocjonalne przeżywanie, psychologiczne analizowanie postaci - nie ma w ogóle żadnych postaci - tylko o inny sposób pracy, sprowokowany formą, materią tekstową, jej rytmem. To, co mnie uderza w tekstach Müllera to ich brzmienie, siła poezji i szyfr jakim są pisane. Niewiele wtedy z tego rozumiem, forma robi na mnie większe wrażenie niż treść, ale dzięki tym warsztatom zaraziłam się Müllerem i chyba w ogóle niemiecką literaturą i teatrem, to będzie miało zasadniczy wpływ na moją późniejszą drogę, wybory, decyzje. Nad "HamletMaszyną" pracowaliśmy potem jeszcze bardzo długo, ponad rok, nieustannie zmieniając spektakl w kolejnych sesjach. Długie godziny spędzaliśmy na kształtowaniu kolejnych epizodów, prowadziliśmy próby w małych salach, prezentowaliśmy efekty tej pracy na offowych festiwalach, grając w za każdym razem innej, znalezionej przestrzeni, w bunkrach, piwnicach i korytarzach. To pierwsze spotkanie z Müllerem pozostało mi w pamięci jako czas wolności twórczej i pasji. Jestem wówczas Hamletem i Ofelią równocześnie, to podstawy mojego aktorstwa i pierwsze sensowne doświadczenie teatralne. W tamtym czasie zupełna nowość, nikt się wtedy Müllerem nie zajmuje, w najważniejszych teatrach ani jednej inscenizacji na podstawie Müllera.

Wiele lat później, już po ukończonych studiach aktorskich i reżyserskich, pracuję nad "Szosą Wołokołamską" we Wrocławiu. Nieustające pytania dziennikarzy: dlaczego ten tekst, co nas obchodzi historia NRD, dlaczego tym się pani zajmuje? I mój brak spójnej odpowiedzi. Trudno wytłumaczyć się z fascynacji tekstem. Co panią w tym zainteresowało? No jak to co? Forma i treść. Obraz człowieka w szponach polityki i historii, obraz człowieka pomiatanego przez los, podany w formie doskonałej literatury, zapisany jako genialna poezja. Czy naprawdę potrzebne jest więcej?

Nie w każdym teatrze w Polsce ten projekt byłby możliwy. Dyrektor w Krakowie chyba nawet nie przeczytał podsuniętego przeze mnie tekstu, kompletny brak zainteresowania. Dyrektor we Wrocławiu przeczytał, powiedział: genialne, robimy, natychmiast!

Wrocław to teatralnie dobre miejsce, publiczność na bardzo wysokim poziomie, wytrenowana w teatralnych eksperymentach i przygotowana na trudne w odbiorze sztuki. Równocześnie Wrocław ze swoją historią wydaje mi się być idealnym miejscem dla Müllera.

Aktorzy są przytłoczeni ilością tekstu i zakazem grania i interpretowania, to dla nich coś nowego, wspólnie szukamy metody, czytając wywiady z Müllerem i jego pisma o teatrze. W didaskaliach zapisany jest teatr lat 70-tych, zakurzony, pełen nieaktualnych rozwiązań, wczorajszy. Szukamy możliwości przełożenia go na współczesne środki teatralne. Moje inscenizowanie Müllera w dużej mierze wynika z dezorientacji, wytrącenia z naturalnego trybu pracy. Müller wymaga ode mnie obłędu, trzeba trochę oszaleć, zwariować od nadmiaru bodźców i informacji. Dać się wprowadzić w ten słowotok, stać się jego częścią, dać się podtopić i tylko czasem wynurzać się na powierzchnię. Dopiero wtedy tekst zaczyna stawać się zrozumiały.

Świat pełen śmieci, krwi i wycia

Jak łączy się te 5 części "Szosy" z polskim doświadczeniem i historią? Polityczne pamiętanie i polityczne zapominanie bardzo wpływa na życie w Polsce dzisiaj. Polityka historyczna i używanie jej w rozgrywkach władzy, grzebanie w trumnach, w życiorysach, kwitkach i papierkach, zamienianie życiorysów na papierki i kwitki i trumny. I wreszcie nieustanne konflikty u władzy. To dlatego Müller jest w Polsce możliwy, to dlatego jego teksty dotyczą Polski, choć nie bezpośrednio. Bo teksty o władzy, powtarzalności historii i wplątaniu człowieka w jej tryby, brzmią w Polsce bardzo aktualnie. Bo zapominanie może być równie konstruktywne jak pamiętanie, bo rozliczenie z historią nie jest do końca możliwe, a kolejne pokolenia będą nas rozliczać z naszych rozliczeń i powtarzać nasze błędy.

Medeamaterial - wrzask performatywny

Francuski kompozytor Pascal Dusapin napisał operę do tekstu Müllera "Medeamaterial". Opera Narodowa w Warszawie zdecydowała się wystawić to dzieło ze względów muzycznych. Dla mnie głównym powodem tej inscenizacji była możliwość pracy z nienaruszonym tekstem Müllera, w operze rzadkość. Ale ten tekst został już raz zinterpretowany, przez Dusapina. Interpretacja po czyichś tropach, interpretacja już zinterpretowanego, nie była łatwa. Przestrzeń wymykała się spod kontroli, coś się nie kleiło. Muzyka prowokowała inne rozwiązania niż chciałoby się dla teatru Müllera. Wprowadzony kwartet wokalny i chór był mi jakoś nie po drodze. Ale kompozytor zapisał partię Medei-aktorki, która obok śpiewającej solistki mówi tekst. Te partie często są łączone w jedno i wykonuje je śpiewaczka, ja je rozdzieliłam. Z tych fragmentów tekstu wziął się klucz tej inscenizacji - piekielny performance z orkiestrą, chórem, tancerzami i śpiewakami solistami na scenie, oraz z reżyserem, który w tym wszystkim przeszkadzał. Ja, reżyser, podczas spektaklu byłam na scenie, pisałam na ścianach: "to nie jest Medea", chlapałam farbą, robiłam rzeźby z gipsu i mówiłam tekstem Müllera, performując siebie jako Medeę, byłam Medeą. Müllerowska Medea robi dokladnie to - inscenizuje siebie, dokonuje potwornego eksperymentu na samej sobie. "Medeamaterial" to wrzask performatywny. Dzieło, zapisane przez kompozytora umyślnie tak, żeby solistka nie radziła sobie z górnymi partiami (nasza, fantastyczna Heather Buck brała je bez problemu, co również było porażające), zapisane przez Müllera tak, żeby reżyser oszalał.

Filoktet

Nie, nie realizowalam "Filokteta" Müllera, wybrałam jednak Sofoklesa. Ale jest to inscenizacja na wskroś müllerowska, wszystkie aktorskie tematy, konflikty, psychologia postaci, nawet sposób, w jaki mówią, wszystko jest inspirowane Müllerem, inspirowane jego uwagami o teatrze, o aktorstwie, nienawiścią do dosłowności, nadętego, emocjonalnego i bezmyślnego aktorstwa, do słabości na scenie. Postaci zaludniające jego teksty to potwory, ludzie - maszyny, krwiożercze bestie i ich pokaleczone ofiary, które wyrastają na kolejne bestie.

Müller brzmi dla mnie bardzo aktualnie. Jego teksty są uniwersalne, nie dotyczą tylko historii Niemiec, jak twierdzą niektórzy. W ostatnich latach Müller częściej pojawia się w polskich teatrach. Problem z odbiorem w Polsce? Ci, którzy narzekali, nie pastwili się nad przedstawieniem tylko pozbawieni narzędzi interpretacyjnych, stali nad własnym pytaniem - po co?

Ale jak dzisiaj można stawiać pytanie o aktualność jego tekstów, kiedy świat jest pełen śmieci, krwi, wycia i upadłych mitów?

Na zdjęciu: "Medeamaterial", Teatr Wielki - Opera Narodowa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji