Artykuły

Pytania z przełomu wieków

Przed premierą "Diabelskiego nasienia" Ivo Brešana w Teatrze im. J. Osterwy, z Krzysztofem Babickim, reżyserem spektaklu, dyrektorem artystycznym teatru rozmawia Andrzej Molik

* Kiedy rozmawialiśmy w maju, tuż po objęciu przez Pana stanowiska dyrektora artystycznego Teatru Osterwy, był Pan w pełni przekonany, że swą pracę w Lublinie rozpocznie od wyreżyserowania najnowszej sztuki Ivo Brešana "Diabelskie nasienie". Co Pana w niej tak urzekło, że był Pan do tego stopnia pewien swej decyzji?

- Zawsze staram się z nowymi sztukami trochę "pochodzić", próbuję się z nimi "porozumieć", znaleźć dla siebie sposób do realizacji. W przypadku sztuki Brešana, jej tekst przeczytałem kilka miesięcy przed decyzją dyrektora Krzysztofa Torończyka i moją, że będziemy współpracowali i spróbujemy razem poprowadzić teatr w Lublinie. Byłem wówczas mocno, ale bez deklaracji pisemnych, zaangażowany w rozmowy o realizacji "Diabelskiego nasienia" w innym teatrze, ale gdy się dowiedziałem, że mam prowadzić lubelską placówkę, uznałem, że nie ma mowy, żeby ten tekst, który uważam za bardzo ważny w dramatopisarstwie Brešana, jak i ważny głos w tym, co się dzieje w dramaturgii współczesnej, robić gdzie indziej niż swoim teatrze, w Teatrze Osterwy. A co jest w tym tekście ważne? Ja w ogóle szukałem tekstów, które by w jakiś sposób pozwoliły przejść teatrowi magiczną granicę XX i XXI wieku i zadać pytania, które wydają się istotne w tym przełomie czasu, przełomie tysiąclecia.

* Jakie to pytania?

- Czy absolutnie jedynym i nieomylnym, skutecznym narzędziem do poznawania siebie, świata, wszechświata jest tylko rozum ludzki, czy być może świat skazany tylko i wyłącznie na logiczną, zdyscyplinowaną, rozumową definicję, jest światem płaskim? A z drugiej strony, jest to pytanie, na ile na progu XXI wieku udało nam się wyraźnie zabezpieczyć, wyraźnie uodpornić na wszystkie bolączki przeszłości, na to, co jest nietolerancją, szowinizmem, zakłamaniem, na wszystko, co wynika z braku wyobraźni, edukacji, co pozwala zręcznym politykom nami manipulować. Myślę, że sztuka Brešana bardzo wyraźnie te dwa pytania stawia: o narzędzia poznania przyszłości i o to, czy tak naprawdę jesteśmy uodpornieni na wszystkie zagrożenia z przeszłości, które będą się za nimi ciągnęły.

* W tym wszystkim, jak można wyczytać w ulotce o spektaklu, są też pytania o diabła...

- Bohaterowie sztuki próbują odpowiedzieć na pytanie, czy przyjęcie nieistnienia diabła jako pewnik, ułatwia życie, czy prowadzi do kolejnych komplikacji? A skoro uznamy, że nie ma diabła, czy nie ma zła w czystej formie, nie ma Boga, czyli nie ma sankcji i w sumie wszystko można, to czy świat z tego powodu jest szczęśliwy i bezpieczny? Cytujemy w programie Leszka Kołakowskiego, u którego diabeł mówi: "Nie bądźcie tacy spokojni, skoro zapomnieliście o mnie". A jeden z bohaterów "Diabelskiego nasienia" stwierdza, że największą pułapką, jaką diabeł zastawia na ludzi jest przekonanie o jego nieistnieniu: Myślę, że jest to zasadnicza teza tego przedstawienia.

* Wróćmy jeszcze do rozmowy sprzed pięciu miesięcy. Stwierdził Pan wówczas, że "Diabelskie nasienie" jest nawet lepszą sztuką od najsłynniejszego dramatu Ivo Brešana - "Przedstawienia Hamleta we wsi Głucha Dolna". Na czym dla Pana polega ta przewaga?

- Jest to moje bardzo osobiste zdanie. Pracując kilkanaście lat w teatrze, oglądałem wielokrotnie "Hamleta we wsi Głucha Dolna", niemniej nigdy nie chciałem go zrealizować. Natomiast po przeczytaniu tej sztuki, natychmiast wiedziałem, że gdzieś - i to w bardzo krótkim czasie - chciałbym ją wystawić. "Przedstawienie Hamleta..." pokazuje bardzo specyficzną sytuację, w której bohater sztuki walczy z głupotą, ciemnotą, skorumpowanym społeczeństwem i jednocześnie odbywa się to wszystko w bardzo tragikomicznej formie. Natomiast "Diabelskie nasienie" to sztuka, która cały dramat postaci rzuca w szerszą perspektywę, odnosi do sankcji ostatecznych, do dobra i do zła, do Boga i szatana, a mnie to w teatrze zawsze bardziej interesuje. Tamten spektakl pokazywał dramat ludzi w zderzeniu ze sobą, czyli inteligenta, człowieka wrażliwego, z ludźmi bez wrażliwości, bez sumienia, bez jakiegokolwiek celu w życiu poza zachowaniem władzy. "Diabelskie nasienie" zaś, to dramat szeroko pojętego losu ludzkiego, odwiecznej antynomii dobra i zła i to jest bardzo interesujące. W każdym z nas drzemie człowiek oświeceniowy, ale i mamy w sobie pewne pokłady człowieka średniowiecznego i gdzieś tam to ze sobą walczy. I o tym jest sztuka Brešana, że tak naprawdę kult rozumu, oświecenia, logiki, ściera się w nas z naszą obroną przed tym, co nieznane, trudne do przewidzenia, czego się po prostu boimy.

* O poprzednich sztukach Brešana - a odbywała się w Polsce prapremiera światowa jego "Uroczystego bankietu w przedsiębiorstwie pogrzebowym", grano oprócz "Głuchej Dolnej" także "Śmierć przewodniczącego komitetu blokowego" - ktoś powiedział, że chorwacki twórca dąży w nich do swego ideału ostatecznego - połączenia wzniosłego i banalnego. Czy podobnie jest w przypadku jego najnowszej sztuki?

- Wszystkie jego sztuki zanurzone są w pewnym kolorycie bałkańskim, natomiast "Diabelskie nasienie" jest sztuką absolutnie uniwersalną, której akcja może się dziać wszędzie. A od­powiadając na pańskie pytanie, można powiedzieć, że to zło jest tu strasznie banalne. Cała histeria zostaje rozpętana w sztuce przez władzę, która aby siebie ratować, całą winę za nieudolność rządów, za nędzę społeczeństwa, za stan państwa, zrzuca na Bogu ducha winne kobiety, które nazywa czarownicami. Jest to bardzo banalna historia, która leży u początku akcji sztuki. Ratowanie własnego życia kosztem innego życia, to historia stara jak świat, ale u Brešana wynikają z niej trudne do przewidzenia skutki.

* "Przedstawienie Hamleta..." było tragikomedią z elementami wręcz burleski. Takiego Brešana pamięta szczególnie polska publiczność. Czy jednak doczeka się także jakichś elementów groteski, jakiegoś komediowego ducha i w "Diabelskim nasieniu"?

- Jest w nim bardzo farsowa sytuacja, gdy politycy kierujący się - dla ratowania swej skóry - cynizmem, zaczynają wmawiać sobie niestworzone rzeczy i po chwili w nie wierzą. Myślę, że to przejście od cynizmu w przekonanie, które graniczy z zabobonem, jest właśnie taką historią. Jest tu trochę inaczej niż w "Przedstawieniu Hamleta...", ale gdy ludzie światli stają się gorącymi orędownikami zabobonu i ciemnoty, a jeden z nich mówi, że dla polityka dobre jest to, co jest skuteczne, to wszystko o groteskę się ociera. Oczywiście, nie jest ta groteska tak widoczna jak w tamtej sztuce, gdzie samo zderzenie akcji z tragedią Szekspira dawało dodatkowe efekty teatralne. Natomiast tutaj, myślę, zderzenie dosyć przerażających wydarzeń z bardzo przyziemnymi, banalnymi powodami, które te zdarzenia uruchomiły, tworzy momentami tak bardzo typowy dla Brešana czarny humor. W drugiej części sztuki wchodzimy w kolejny krąg rozważań, wchodzimy w - nazwijmy to umownie - krąg metafizyczny. Uruchomiono historię, której autorzy nie potrafią już utrzymać w ryzach, która wymyka się im z rąk.

* Ale chyba nie jest to spektakl publicystyczny, który łatwo odnieść do aktualnej sytuacji politycznej w naszym kraju?

- Nie jest to na pewno sztuka publicystyczna, ale wiele kwestii brzmi w

niej przerażająco współcześnie i dlatego nie ma powodu, żeby uciekać się do nachalnych środków teatralnych podkreślających tę współczesność. Wierzę, że widownia będzie tego słuchała jak sztuki o współczesności, mimo że akcja dzieje się kilkaset lat temu.

* Można zatem znaleźć tu jakieś porównania na przykład do Millera, do jego "Czarownic z Salem"?

- Jest to historia z czarownicami, więc można "Diabelskie nasienie" odnieść do Millera, do Szczypiorskiego i jego "Mszy za miasto Arras". Dla mnie, zwłaszcza w drugiej części, gdzieś tam brzmi echo "Ciemności kryją ziemię" Andrzejewskiego, bo rzecz nie dotyczy tylko czarownic, a dotyczy granicy wiary tych, którzy sprawują władzę w słuszność metod, dotyczy tego, na ile zostaje już tylko sama wiara w skuteczność, a gdzie kończy się wiara w słuszność idei. To jest właśnie podstawową kwestią u Andrzejewskiego.

* Czy "Diabelskie nasienie" stanowi duże wyzwanie dla aktorów?

- Jest to sztuka, która daje ogromne możliwości zespołowi aktorskiemu. Mamy tu galerię bardzo interesujących ról, niestety - jak to zwykle bywa w teatrze jeszcze od czasów Szekspira - z przewagą ról męskich i wśród kilkunastu mężczyzn pojawiają się na scenie tylko trzy kobiety. Nie jest to dla aktorów najłatwiejszy materiał, ale daje możliwości zbudowania spektaklu aktorskiego. A skoro mam z zespołem Teatru Osterwy przez kilka najbliższych sezonów współpracować, to - chociaż sam siebie nie muszę do niego przekonywać, bo bardzo w ten zespół wierzę, zresztą, gdybym nie wierzył, nigdy w życiu nie podjąłbym się funkcji, którą tu pełnię od czerwca - chciałbym przekonać miasto Lublin i lubelskich widzów do tego, że mają bardzo dobry zespół aktorski. Zespół, który - jest to już widoczne w "Diabelskim nasieniu", a w następnych premierach będzie to wyraźniejsze - będę stopniowo odmładzał, bo jeszcze brakuje tu kilku młodych aktorów, aktorek. Na razie jest to zespół, który ma ogromne możliwości i nasze plany - a pierwszym takim punktem jest w nich sztuka Brešana - powinny wyraźnie pokazać, że Lublin ma teatr, który jest w stanie zagrać każdy repertuar.

* Kto z młodych aktorów pojawia się w sztuce, kto gra główne role?

- W główne postacie wcielają się m.in. Henryk Sobiechart i Paweł Sanakiewicz. Debiutuje na naszej scenie pani Anita Sokołowska, znana z serialu "Trędowata", która jest świeżo upieczoną absolwentką Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej i Filmowej w Łodzi i jest to jej pierwsza rola w teatrze. Przy okazji powiem, że jest jedną z trzech młodych aktorek rozpoczynających w tym sezonie współpracę z naszym teatrem. Skład zespołu uzupełniają jeszcze dwie panie: Anna Bodziak, absolwentka szkoły krakowskiej i Aneta Stasińska po Wrocławiu. Wszystkie trzy aktorki zagrają też w kolejnej premierze, "Damach i huzarach" Fredry w reżyserii Edwarda Wojtaszka, razem z Szymonem Sędrowskim, debiutującym na naszej scenie tegorocznym absolwentem PWSTiF w Łodzi.

* Pozostali realizatorzy sztuki Ivo Brešana, to...

- Scenografię, w której nie ma żadnych odwołań bałkańskich, stworzył Paweł Dobrzycki. Wspólnie z dyrektorem Torończykiem udało nam się nakłonić go do przejścia na etat w naszym teatrze. Kostiumy przygotowała znana dobrze w Lublinie Barbara Wołosiuk, a muzykę skomponował Marek Kuczyński, młody twórca, laureat sprzed dwóch lat głównej nagrody za muzykę do filmu "Cudze szczęście" na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, którego lubelska publiczność zna z muzyki do "Arkadii".

* Jak zachęciłby Pan lubelską publiczność do przyjścia do Teatru Osterwy na "Diabelskie nasienie"?

- Może tak: Proszę Państwa, nieczęsto zdarza się polska prapremiera sztuki tak uznanego autora jak Ivo Brešan. A polska prapremiera odbywa się w Lublinie, grają mniej lub bardziej znani Państwu lubelscy aktorzy, którzy są bardzo przekonywający w tym, co robią. Zachęcam także do przyjścia na tę premierę dlatego, że kolejne premiery będą zupełnie innymi propozycjami. Po "Diabelskim nasieniu", trafimy w inne rejony literatury. To będzie Fredro, to będzie Paweł Huelle, to będzie Szekspir. I żeby porównać te premiery ze sobą, trzeba oglądać wszystko. Myślę, że tylko obejrzenie wszystkich propozycji premierowych Teatru Osterwy da pewien pogląd na to, jak się ten teatr będzie rozwijał...

* ...oraz kim jest Krzysztof Babicki...

- ...jako dyrektor artystyczny, bo jako reżysera lubelska widownia mnie już trochę poznała przy "Arkadii."

* Dziękuję za rozmowę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji