Artykuły

Mozart a feminizm

- Tylko mądre partnerstwo i całkowite równouprawnienie płci da światu szansę na ocalenie przed zagładą. Może się to wydać odległe od Mozarta, ale to, co zawarł w swojej genialnej operze o zamianie kochanków, świadczy dobitnie, że miał świadomość, jakim matactwem podszyte są sądy męskie na temat kobiet.- reżyser Marek Weiss przed premierą "Cosi fan tutte" Mozarta w Operze Bałtyckiej.

Przemysław Gulda: W obliczu współczesnego stanu debaty na temat obyczajów i seksualności, niewinne z pozoru, może wręcz ocierające się o błahość dzieło Mozarta nabiera nowych sensów. W jaki sposób chce pan odczytać ten klasyczny tekst operowy?

Marek Weiss: W czasach pokoju i demokracji sprawy etyki i przemian obyczajowych wysuwają się na plan pierwszy i rozpalają najżywsze emocje. Tak się dzieje i w naszym kraju, gdzie za fasadą oficjalnej katolickiej moralności wiele się zmieniło w codziennym życiu Polaków i wciąż trudno i niebezpiecznie jest o tym rozmawiać. Opera Mozarta tylko pozornie jest salonową komedią. Kompozytor z ogromną wiedzą o naturze człowieka umieścił w niej gorzkie refleksje o naszych słabościach i pokusach. Jak zawsze w przypadku obcowania z Mozartem marzę o tym, by wiernie przekazać w teatrze to, co według mnie zawiera jego genialna muzyka pełna niespodzianek, tajemnic i zjadliwej ironii.

Mozart dotyka bardzo aktualnego tematu męskiego szowinizmu i tradycyjnych ról zarezerwowanych dla płci. Jak te kwestie wybrzmią w pana interpretacji? Na ile jest dla pana ważny dyskurs feministyczny, często odnoszący się do tych spraw?

- Mój stosunek do feminizmu jest bardzo radykalny. Szerzej wypowiadam się na ten temat w jednym z najbliższych "Dużych Formatów" "Gazety Wyborczej". Tu powtórzę tylko, że z całego serca popieram stopniowe przekazywanie władzy nad światem w ręce kobiet. Uważam, ze mężczyźni ze swoim zabójczym testosteronem urządzili świat źle. Upieranie się zatem przy wymyślonych przez nas, męskich szowinistów, zasadach, ideologiach, religiach i prawodawstwie musi się skończyć. Tylko mądre partnerstwo i całkowite równouprawnienie płci da światu szansę na ocalenie przed zagładą. Może się to wydać odległe od Mozarta, ale to, co zawarł w swojej genialnej operze o zamianie kochanków, świadczy dobitnie, że miał świadomość, jakim matactwem podszyte są sądy męskie na temat kobiet. Tytuł "Tak czynią wszystkie" mający oznaczać, że wszystkie kobiety są niewierne, czyli niecnotliwe i "puszczają" się w każdej dogodnej sytuacji, jest przez niego traktowany ironiczne, skoro ten osąd wygłasza libertyn i hedonista korzystający z kobiecych usług, taki Don Giovanni na emeryturze, któremu sił witalnych już zaczyna brakować, ale potrzeba panowania nad kobietami nie maleje proporcjonalnie do potencji, tylko raczej odwrotnie. Wiele zła na świecie bierze się z seksualnego niespełnienia. Starzejący się zdobywcy kobiecych wdzięków są najliczniejszą grupą szkodników w tej sprawie. Tylko sojusz mądrych, wpływowych kobiet może powstrzymać trwającą tysiąclecia ekspansję testosteronu. Jeśli ktoś się żachnie, że przesadzam, niech policzy, ile dziewczynek na świecie codziennie jest obrzezanych ku chwale męskiej pewności, że kobiety, jak krowy w oborze, są własnością pana domu.

Dzieła Mozarta realizuje się dziś na setki sposobów, który jest panu najbliższy podczas przygotowania tej realizacji: klasyczny czy nowoczesny? Tradycyjny czy rewolucyjny? Pełen przepychu czy skromny i minimalistyczny?

- Od dawna upieram się, że podział na klasyczny i nowoczesny sposób realizacji jest w teatrze anachronizmem. Realizujemy partytury operowe w taki sposób, by to, co widać na scenie, oddawało ducha muzyki. Nic się w teatrze już nie dzieje w określonej epoce, bo przyzwyczailiśmy się, że wartością na scenie jest żywy człowiek tu i teraz. Musi być dla nas przejrzysty i w miarę do nas podobny, byśmy mogli się identyfikować z jego emocjami. Przebieranie go w zbyt odległe od naszej epoki stroje sprawia, że komizm jego wyglądu zabija w nas współczucie. Z kolei dosłowność naszej codziennej rzeczywistości przeniesiona na scenę gryzie się z muzyką, która niby się nie starzeje, ale jednak ma określony styl i formę daleką od powszechnie nas otaczającej. Bardzo trudno jest znaleźć kompromis pomiędzy tymi zagrożeniami. W tym wypadku przesunęliśmy kalendarz zaledwie o kilkadziesiąt lat wstecz. Wydaje mi się, że w takiej przestrzeni estetycznej i muzyka zachowuje swój wdzięk, i problematyka nie traci powagi. Rewolucyjności będę tu unikał, bo mamy do czynienia z arcydziełem. Nie warto więc radykalnie przekręcać sensu, które nadał mu Mozart. Moja "nadinterpretacja" jest tutaj starannie wyciszona. Jedynie nasz plakat daje gwałtowny sygnał, jakie poglądy nam przyświecają i jakiemu przesłaniu hołdujemy. Trzy męskie świnie nad bezbronnym ciałem pozbawionym osobowości to obrazek ilustrujący ich bezczelną tezę, że "tak czynią wszystkie". Ten plakat ma zwracać uwagę na to, kto wypowiada te sakramentalne słowa osądzające płeć piękną jako niemoralną, według mniemania panów, którzy uważają się za strażników moralności. Jeśli zaś chodzi o minimalizm, to mam na jego temat pogląd radykalny i niepopularny, jak ten o feminizmie. Otóż minimalizm w zdecydowanej większości dzieł artystycznych wynika albo z biedy, albo z braku talentu. Tylko nieliczni geniusze, jak Beckett, Szymborska czy Mozart właśnie wybierali ascetyczną formę świadomie i konsekwentnie. Minimalizm Opery Bałtyckiej jest wynikiem skromnych środków, jakie zostają na inscenizację, bo większość z nich pochłania nasz wysiłek utrzymania wysokiej jakości muzycznej. W ramach tego wysiłku zaprosiliśmy do współpracy wybitnego specjalistę od oper Mozarta, jakim jest dyrygent Friedrich Heider.

Na czym w praktyce polega współpraca przy tej realizacji z Warszawską Operą Kameralną i Festiwalem Mozartowskim?

- Właśnie dzięki koprodukcji z Warszawską Operą Kameralną mogliśmy sobie pozwolić na większy niż zwykle przepych scenograficzny. "Nie unośmy się z tym przepychem" odezwałaby się tutaj moja wspaniała scenografka Hania Szymczak, ale jednak o kilka drobiazgów udało się tutaj zadbać, jak w dawnych czasach, kiedy dysponowaliśmy warsztatami, ludźmi i wirtualnymi pieniędzmi, z którymi nie trzeba było się tak cackać, jak dzisiaj z każdą wydaną złotówką. Festiwal Mozartowski jest unikalnym zjawiskiem na skalę światową. Dyrektor Stefan Sutkowski pokazywał swojej publiczności, jako jedyny na świecie, całą spuściznę operową Mozarta. Jego następca Jerzy Lach postanowił utrzymać ten niezwykły festiwal i zaproponował mi realizację nowej wersji "Cosi Fan Tutte" na rozpoczęcie kolejnej serii spektakli mozartowskich mających wypełnić formułę Sutkowskiego i pary realizatorów Peryt/Sadowski, którzy byli autorami poprzedniej serii. Jestem szczęśliwy, że ta zaszczytna propozycja zbiegła się z moimi planami realizacji tego dzieła w Operze Bałtyckiej na zakończenie cyklu Mozartowskich arcydzieł.

Ten spektakl kończy cykl realizacji mozartowskich na scenie gdańskiej opery. Co dalej? Czy trójmiejscy wielbiciele opery mogą się spodziewać kolejnego cyklu tematycznego?

- Najbardziej zależy mi na kontynuacji cyklu "Opera Gedanensis", w którym chcemy zaprezentować dzieła współczesnych kompozytorów polskich związane tematycznie z naszym miastem. Jeśli wszystko dobrze się ułoży, to po "Madame Curie" wystawimy kolejno opowieść o Stanisławie Przybyszewskiej w dziele Zygmunta Krauzego, historię obrazu Memlinga "Sąd Ostateczny" w dziele Krzysztofa Knittla i "Dybuka", do którego muzykę będzie pisał Jerzy Satanowski. To plany na najbliższe lata i chwała samorządowcom Gdańska, że są zainteresowani tym projektem, o którym już głośno za granicą i wiem, że są już inne miasta europejskie, które mają zamiar iść w ślady Gdańska w tej szlachetnej misji wspierania muzyki współczesnej.

"Cosi fan tutte", Wolfgang Amadeusz Mozart, libretto: Lorenzo da Ponte, kierownictwo muzyczne: Friedrich Haider, inscenizacja i reżyseria: Marek Weiss, scenografia: Hanna Szymczak, Opera Bałtycka, Gdańsk, al. Grunwaldzka, premiera: sobota, 1 marca, godz. 19, bilety: 60-100 zł, kolejne spektakle: niedziela, 2 marca, godz. 17, bilety: ulgowe - 30-50 zł, normalne - 45-70 zł, wtorek, środa, 4 i 5 marca, godz. 19, bilety: ulgowe - 25-50 zł, normalne - 40-60 zł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji