Artykuły

Nie zajmujmy się tak seksem!

"Zajmijmy się seksem!" w reż. Wojciecha Bartoszka w Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Izabella Adamczewska w Gazecie Wyborczej - Łódź.

W weekend w Teatrze Nowym pokazano premierowo sztukę "Zajmijmy się seksem". Co można powiedzieć na scenie o seksie w czasach, w których "nie wstyd być głupcem i alkoholikiem, ale wstyd jest być impotentem"? Niestety, nic ciekawego

Sobotni spektakl w Teatrze Nowym był w zasadzie postpremierą. "Zajmijmy się seksem" pokazano po raz pierwszy w sylwestra, a po półtoramiesięcznej przerwie również w walentynki. Jeśli odbiorcy styczniowego widowiska zechcą ponownie spektakl obejrzeć (w co wątpię), mogą się zdziwić.

Dyrektor Nowego wymógł na reżyserze (Wojciech Bartoszek) spore poprawki. Kompletnie zmieniła się scenografia, do tekstu dodano aktualne akcenty (aluzja do debaty społecznej na temat gender, cytaty z wywiadu, którego Zbigniew Lew Starowicz udzielił łódzkiej "Gazecie Wyborczej"). Jest lepiej, ale poziom dowcipu nie poszybował.

Bohaterami sztuki Walentyna Krasnogorowa są Żona, Mąż, Profesor, Dziewczyna oraz postać, której nie wymienię, bo byłby to spoiler. Przez półtorej godziny rozmawiają o seksie.

Czy zajmować się nim w teorii, czy w praktyce? Gdzie? Jakie przynosi korzyści? Czym różni się od miłości? Rozmawiają - a raczej ględzą. Niestety, przedstawienie jest nudne. Przez półtorej godziny rozmawiają o seksie, a poziom dowcipu - żołnierski. - Kiedyś wskazówka mojego zegara podskakiwała do dziesiątej, nawet jedenastej. Teraz ledwo dosięga do ósemki, a raczej zwisa - wyznaje śmiało Profesor (publiczność się zaśmiewa; wreszcie wiadomo, dlaczego przez cały spektakl słychać miarowe tykanie zegara). - Genitalia wszystkich krajów, łączcie się! - wzywają grupowo bohaterowie. Tytułowy apel pada ze sceny tak często, że - jak w powtarzanych do znudzenia dowcipach - zaczyna drażnić. Zanim widz dobrnie do kulminacji, wszystkiego mu się odechciewa. Zwłaszcza że puenta jest mocno nieświeża.

Mocną stroną spektaklu jest interakcja z publicznością. - Pochwa! Pochwa! - skandowała rozochocona widownia.

- A ja? - spytał rozpaczliwie widz z trzeciego rzędu, kiedy żona zaczęła przysiadać oglądającym sztukę panom na kolanach.

Jeśli w ogóle warto w Nowym "Zająć się seksem", to dla Katarzyny Żuk i wampirycznej Mirosławy Olbińskiej. W roli sfrustrowanej Żony Żuk jest naprawdę zabawna, zwłaszcza gdy ze swadą imituje dziką kocicę do dźwięków Wagnerowskiej "Walkirii".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji