Artykuły

Przez przypadek

"Imperium" w reż. Cezarego Studniaka w Teatrze Nowym w Poznaniu oraz "Mister Barańczak" w reż. Jerzego Satanowskiego w Teatrze Nowym w Poznaniu. Pisze Jacek Wakar w Dzienniku Gazecie Prawnej.

Tak, właśnie przez przypadek zobaczyłem spektakle "Mister Barańczak" oraz "Imperium" [na zdjęciu]. I dobrze, bo dzięki temu poznałem poznański Teatr Nowy od muzycznej strony.

Pojechałem do Poznania na coś innego, przy okazji odkryłem "Barańczaka" i "Imperium" w repertuarze, więc pomyślałem, że zobaczę. Bez zobowiązań, dla czystej przyjemności Coś innego również sumiennie obejrzałem, zirytowałem się lekko albo szybko zapomniałem. A dwie muzyczne propozycje Nowego na dłużej ze mną zostały. Nie są to rzeczy fundamentalne, nie od nich dyrektor Piotr Kruszczyński zaczyna zapewne projektowanie repertuaru. A jednak na widowni Sceny Nowej nie można było znaleźć miejsca. Miesiące od premier, mimo innych kulturalnych propozycji. Poznański Nowy jest teatrem dla ludzi Takie robione bez zadęcia niewielkie przedstawienia najlepiej to udowadniają. "Mister Barańczak" jest muzycznym hołdem dla urodzonego i wychowanego w Poznaniu poety, tłumacza i eseisty. Jerzy Satanowski - kompozytor znakomity, ale reżyser i scenarzysta o niewielkim dorobku - złożył go z wierszy, słownych kalamburów i fragmentów przekładów Stanisława Barańczaka. Jego alter ego na scenie jest Mariusz Puchalski, który z ciepłą wyrozumiałością przygląda się światu. Ratują go humor i wyczulenie na nonsensy rzeczywistości A te wypunktowuje celnie Barańczak swoimi rymami z niczego i trafnością obserwacji Przedstawienie Satanowskiego żywi się poezją, ale i muzycznymi cytatami choćby z The Beatles albo Duke'a Eliingtona. Całość daje to wdzięczną, acz o wielu smakach. Często spod humoru Barańczaka wyziera poczucie absurdu rzeczywistości, nad dobrotliwym uśmiechem góruje groźniejsza znacznie groteska. Tę dwoistość w lot chwytają młodzi aktorzy Nowego. Najważniejsze, że tworzą zespół, nikt nie pcha się na

pierwszy plan. Powinienem wymienić wszystkich, ale podkreślę tylko debiut Julii Rybakowskiej. Już czekam na jej muzyczny monodram z piosenek Agnieszki Osieckiej.

W "Mister Barańczak" można oglądać także Oksanę Hamerską i Annę Mierzwę, które (na zmianę - ja widziałem Mierzwę) partnerują Michałowi Kocurkowi w "Imperium". Rzecz to w zupełnie innej tonacji, nie dobrotliwa, ale ostra, operująca mocnym słowem i scenicznym efektem. Na swój sposób brawurowa. Cezary Studniak, przede wszystkim aktor znany z widowisk wrocławskiego Capitolu, postanowił opowiedzieć o rosyjskiej duszy, a poprzez to i o tytułowym imperium. Użył do tego piosenek (zazwyczaj wykonywanych w oryginale) oraz rosyjskiej prozy. Wśród wykorzystanych autorów na pierwszy plan wybija się Wiktor Pielewin ze swoim "Życiem owadów". Wizja ludzi jako żuków bez sensu toczących swoje kule gówna jest najpierw śmieszna, a potem przerażająca. I dobrze streszcza przesłanie "Imperium" Studniaka, które jest zaproszeniem do niegrzecznej zabawy w Rosję. Kraj, gdzie liryzm idzie w parze z okrucieństwem i nie da się ich od siebie odłączyć. Znamy to z literatury, znamy z songów rosyjskich bardów. "Imperium" Studniaka trafia bez pudła w tę samą tonację.

Atutem spektaklu jest grana na żywo muzyka Krzysztofa Nowikowa, gdy trzeba natarczywa, rzadziej dyskretna. No i aktorzy, którzy w brudny świat "Imperium" wchodzą, nie pamiętając o bezpiecznym dystansie. Kocurek ma charyzmę, Mierzwa koci wdzięk i - celowo - odrobinę wulgarności Są stamtąd, właśnie o to chodziło.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji