Artykuły

Nie ma już szczurów w nieszczęśliwym mieście

Tydzień wystarczył, a świetna i uczciwa recenzja Tomasza Racz­ka (POLITYKA 32) ze znakomitej sztuki Camusa - Brauna spra­wiła, że "Dżuma" wrocławskiego Teatru Współczesnego wyszła po­za obręb "spektakli zamknię­tych". Szkoda tylko, że w zdaniu o obozie dla zbuntowanych recen­zent nie użył tego słowa, które w przedstawieniu pada (sekwen­cja podziemna). I szkoda także, że mechanizm... skoro Warszawa może, znowu musiał zadziałać.

(JERZY ODAWSKI Oława)

Obejrzałem "Dżumę" i przeczy­tałem recenzję T. Raczka (POLI­TYKA 32). Autor jest zachwycony sztuką, a ja nie. Podobał mi się artykuł, a szczególnie sposób, w jaki opowiada treść sztuki, i to co się działo na scenie. Opo­wiedziana przez niego wystawio­na "Dżuma" trzyma kię kupy, wszystko w inscenizacji jest lo­giczne i oczywiste - i tak to za­pewne miało wyglądać i chyba reżyser wszystko to autorowi re­cenzji opowiedział, bowiem od strony widza tak efektownie to nie wygląda.

Spektaklowi brakuje logicznego ciągu opowieści. Składa się on z oderwanych części, dla obejrze­nia których biegać (dosłownie) musimy po całym gmachu teatru, a panie bileterki popędzają nas - "prędzej, prędzej". Byłoby to do przyjęcia, gdyby inscenizacja była tak frapująca, że gnałoby się po schodach na strych czy do

piwnicy po różnych zakamarkach teatru po to, ażeby dowiedzieć się co dzieje się dalej i jak akcja się rozwija. Tymczasem kolejne sce­ny istnieją niezależnie od siebie - co podkreśla fakt podzielenia widzów na trzy grupy, a każda grupa w tym samym czasie oglą­da inny fragment przedstawie­nia.

Jak wspomniałem, w insceniza­cji brakuje myśli przewodniej, sztuka nie przekazuje żadnych ponadczasowych idei (które w po­wieści zostawił Camus, a które świetnie wychwycił T. Raczek), a większość scen stanowi pre­tekst, by wyeksponować naszą byłą rzeczywistość: stan wojenny, niezadowolenie społeczeństwa, rozpraszanie demonstracji (...).

Autor pisze o użytych w sztuce "środkach prawdziwie teatral­nych". Wydaje mi się, że trochę przesadził, bo jak połączyć natu­ralizm autentycznie zjadanego obiadu przez dozorcę (gorące ziem­niaki, mięso, sałata znikają w ustach aktora) z umownością sce­ny śmierci zainscenizowanej w szpitalu. Umierają, tam ludzie, a pokazane to zostało jako zdzie­ranie prześcieradeł i łóżek przez szczura, zakładanie nowej po­ścieli i wymianę kart choroby przez pielęgniarki (...)

(PIOTR GARUS student IV roku prawa UW Wrocław)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji