Artykuły

Teatr nowego Gagarina

Widz na spektaklu Lupy jest jak sznycel na widelcu Lupy - czuje, że właśnie rozpoczy­na długą i pełną dziwów podróż przez ciemne jamy ciała-wszechświata. Widz-sznycel to czuje gdyż widz-sznycel wie doskonale, że spek­takl Lupy w istocie nie jest spektaklem, ponieważ w istocie jest wręcz katastro­falnie interesującym wnętrzem Lupy. Że wnętrze Lupy jest tożsame z kosmo­sem - tego już chyba udowadniać nie muszę. Weźmy dla przykładu szyszyn­kę Lupy. To przecież nie jest szyszyn­ka, to jest lita szyszynka-Księżyc. Na­wiasem, szczerze się dziwię, że NASA wydaje gruby szmal na loty kosmiczne. My nie wydajemy. My za parę groszy kupiliśmy bilet na sklejonych przez Lu­pę "Lunatyków" II Hermanna Brocha i byliśmy na terenach, do których NA­SA w życiu nie doleci. Zasiedliśmy w fotelach, zapięliśmy pasy, światło zgasło, Lupa włączył silniki i... usnęli­śmy. Zaczęła się wyprawa do sedna wszechrzeczy.

Gdy po chwili obudziliśmy się, pod­niebienie miękkie Lupy, czyli podniebie­nie-Wenus, właśnie spało. Oto grająca rolę Marii, pilnej działaczki Armii Zba­wienia, Maja Ostaszewska fachowo cięła komara - i trudno się jej dziwić. W koń­cu mówił do niej nie kto inny, jak sam - grający postać narratora Mullera - Piotr Skiba, czyli podniebienie twarde Lupy, czyli podniebienie-Pluton. Nie dziwmy się zatem podniebieniu-Wenus, nam również niechaj nikt się nie dziwuje. Wobec sytuacji, zastanej po pierwszym obudzeniu, postanowiliśmy usnąć po raz drugi. Udało się. Trzeba już teraz po­wiedzieć, że ta oscylacja na widowni, to nieustanne wskakiwanie w jawę bądź sen, ten lunatyczny mecz w ping-ponga pomiędzy drzemką i czuwaniem jest pierwszą zasadą kosmicznego wnętrza Lupy, czyli trwającego 137 lat spektaklu "Lunatycy", część druga. Siedzisz i nie wiesz, czy śnisz, czy o drogę pytasz. Wszystko ci wiruje i się miga, miesza, tłamsi i nie popuszcza w ogóle nic nie wiesz. Wiesz tylko, że nigdy stąd nie wyjdziesz. Nie w tym rzecz, oczywiście, iż Skiba-podniebienie-Pluton jakoś szczególnie przynudza, w związku z czym śpimy. Nie. W tym akurat wyda­niu astronomicznego wnętrza Lupy wszyscy przynudzają równo. Sen i jawa nie są więc tutaj kwestią przynudzania, lecz głośności. Rozkład napięć między widzem-sznyclem a aktorem-orga­nem-ciałem niebieskim tak się z grub­sza rysuje: Jerzy Trela (major Joachim von Pasenow) - czuwanie; Roman Gancarczyk (wydawca Wilhelm Huguenau) - sen; Jan Frycz (dewot August Esch) -duże czuwanie; Skiba - wiadomo; Jacek Romanowski (jednoręki kaleka wojenny Otto Jaretzki) - po połowie; Paweł Miśkie­wicz (żołnierz Henryk Wendling, który jeden łyk kawy przełyka przez kwa­drans) - sen starego susła; Andrzej Hu­dziak (Ludwik Godicke) choć robi, co się da, to jednak - sen żołnierza po ma­newrach. W ogóle Hudziak-jelito ślepe-Neptun okazuje się w rozgwieżdżo­nym wnętrzu Lupy elementem najsmutniejszym. Przysypała go ziemia, dlatego najpierw leży nieprzytomny, później zaś - snuje się o kulach, powłócząc bez­władnymi nogami. Jest kosmicznym nieszczęściem, ale i zarazem drugą za­sadą wewnętrznego kosmosu reżysera. Otóż, na tle całego tego scenicznego nieboskłonu, sparaliżowany Hudziak-jelito ślepe-Neptun okazuje się ciałem naj­energiczniejszym, wręcz jak pchła chy­żym, albowiem wsobny wszechświat genialnego artysty jest jak Szymon Słup­nik. Bezruch. Trwanie.?. Tajemnica nieskończenie długich zapatrzeń. Bezru­chowość i bezczasowość.

Powiedzieć o "Lunatykach" II, że trwają 137 lat, to tyle, co powiedzieć, że trwają tyle, ile trwają, czyli 8 godzin, czyli w sumie nic nie powiedzieć, albo­wiem "Lunatycy" II w ogóle nie trwają. Oni są. Są i tkwią, niczym jakiś między­planetarny przełyk. Co to jest czas? To jest wielki przełyk, co zawsze zasypia w wewnętrznym kosmosie Lupy. Nie ma go, bo śpi, ale za to ciała niebieskie są i spokojnie sobie gaworzą. Frycz-dwunastnica-Uran spiera się z Gancarczykiem-śledzioną-Merku­rym o jakoweś pryncypia, przy czym nie bardzo wiemy, dlaczego Frycz-dwunastnica-Uran usta układa wciąż tak, jakby wszystkim nam chciał dać buzi. Trela-wątroba-Mars również się spiera, ale nie bardzo wie z kim i o co, w związku z czym woli zacho­wywać minę niezmiennie marsową. Romanowski-wyrostek robaczko­wy-Saturn pije i ma monologi o smut­nym losie swej utraconej kończyny, Miśkiewicz zaś, Miśkiewicz-żołą­dek-Jowisz próbuje - po cichu i głośno - nakłonić żonę do pochopności, co kończy się oczywistym fiaskiem. I tak przez owe 8 godzin, czyli przez 137 lat. Na okrasę, średnio raz na godzinę, ma­my jeszcze bezpośredni kontakt z fun­damentalnymi ogonami komet, czyli z kosmicznymi jelitami scen zbioro­wych. Głównie te właśnie ogony powo­dują, że nasz widz-sznycel zaczyna się nerwowo rozglądać za ostatnim już elementem tego wewnętrznego przewodu pokarmowo-kosmicznego. Po ludzku mówiąc - szuka definitywnego wylotu. A zatem - Krystian Lupa znowu dzielnie pokazał swoje bezdenne wnętrze, czyli nieogarniony kosmos, dla którego my, widzowie-sznycle, jeste­śmy strawą duchową małą i nieistotną. Wspomniane na wstępie sedno wszechrzeczy mieszka gdzieś w ciem­nych wnętrznościach Lupy. Tam i tyl­ko tam. Jakie jest owo sedno? Otóż to! Nie wiemy. Niby skąd mamy wiedzieć, skoro sedno mieszka nie w naszych wnętrznościach. Wyłącznie Lupa z nim rozmawia, nam nic do tego. Dla­tego właśnie pytanie o sens "Lunaty­ków" II jest klasycznym bezsensem. Przecież sednem tych długich jak bro­da proroka spektaklo-wnętrzności Lu­py nie jest to, o czym są, lecz to, że bu­czą, czyli w ogóle są. Nie można żądać od kosmosu, żeby zreferował treść własnych zagadek. Maluczkim pozo­staje jedno - uczyć się przy kosmosie. Ja "Lunatyków" II bronił będę do ostatniej kropli krwi, ponieważ to dzięki nim właśnie zrobiłem gruntow­ną powtórkę z biologii (układ trawien­ny człowieka) oraz astronomii (Układ Słoneczny), po czym dokonałem ich śmiałej fuzji.

Ufam, że teraz, gdy już niezbicie udo­wodnił astronomiczność swego wnętrza, Lupa uczyni jeszcze jeden, ostateczny już krok. Chodzi o to, że kosmos milczy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji