Artykuły

Opole. Nowi aktorzy na deskach "Kochanowskiego"

Są utalentowani i ambitni. Każde z nich przyjechało na casting do opolskiego teatru z innego powodu. Pokonali 350 osób w konkursach o etat w Teatrze im. Kochanowskiego. Zobaczymy ich w najnowszych spektaklach. Panie już w tę sobotę.

KAROLINA PIECHOTA

29-letnia aktorka najpierw skończyła szkołę muzyczną, a także szkołę tańca. Na Akademię Teatralną czas przyszedł później. Od 2007 roku była aktorką gdańskiego Teatru Wybrzeże. Poszukiwanie nowych doświadczeń, ciekawa oferta repertuarowa oraz wybitni reżyserzy - to skłoniło ją do udziału w castingu w Opolu.

- Casting jest według mnie interesującą i, przede wszystkim, sprawiedliwą opcją "wejścia" w zespół teatralny - uważa. - Nie traktuję zdobycia etatu jako wygranej, jest to szansa, która przydarzyła się właśnie mnie. To kolejny etap na mojej drodze i mam nadzieję, że będzie bardzo rozwijający.

Pomimo młodego wieku Karolina ma duże doświadczenie - zarówno teatralne, jak i filmowe. Już podczas studiów znalazła się w obsadzie serialu "Plebania", później można ją było oglądać również w "Blondynce", a także w filmie "Wojna żeńsko-męska" oraz "Gabriel".

Przełomem w jej karierze była jednak rola w "Drzazgach", gdzie wcieliła się w jedną z głównych postaci - Martę, mieszkankę śląskiego miasteczka.

Za swoją kreację otrzymała m.in. nagrodę za najlepszy debiut aktorski podczas Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.

- To bardzo istotny punkt na mojej drodze aktorskiej, jednak nie tylko ze względu na fakt, że za kreację w "Drzazgach" uzyskałam parę wyróżnień - tłumaczy. - Przede wszystkim bardzo wiele się nauczyłam na planie. Dużo wyniosłam także z pracy nad postacią, w którą musiałam się wcielić.

Zapytana o swoją najważniejszą rolę odpowiada: bycie aktorką. - To najistotniejsza rola w moim życiu, a zarazem bardzo trudna.

Na scenie "Kochanowskiego" zobaczymy ją w spektaklu "Rękopis znaleziony w Saragossie" w reżyserii Pawła Świątka.

**

IZABELA GWIZDAK

- Aktorski debiut? Lat siedem, pierwsza klasa podstawówki. Jedna z dziewczynek gra matkę, która ma uspokoić płaczące dziecko - wspomina Iza. - Koleżanka ewidentnie nie rozumiała zadania, zawsze w momencie jej scenki musieliśmy robić przerwę. W końcu nie wytrzymałam, podeszłam, wyrwałam jej lalkę i pokazałam, jak ma to robić. Finał był taki, że zabrałam jej rolę. Okropność!

Izabela Gwizdak przyznaje, że ucieszyła ją wygrana w castingu. - Bo pojawiło się tutaj wielu bardzo zdolnych aktorów. Widać byłam w dobrej formie, ale castingi to zawsze loteria. Mnóstwo ich w życiu przegrałam i pewnie jeszcze przegram. Mimo to uważam, że powinny odbywać się częściej. Powodowałyby wymianę, rotację aktorów, a to znacznie ciekawsze.

O naborze do "Kochanowskiego" dowiedziała się od reżysera Kuby Kowalskiego. - Po dokładnym przeczytaniu informacji zwariowałam! Możliwość pracy z reżyserami z najwyższej półki musi być ekscytująca dla aktora. Do tego w Teatrze im. Kochanowskiego, który jest przecież bardzo ciekawym punktem na teatralnej mapie Polski.

Zobaczyć można ją także na innych scenach.

Współpracuje m.in. z Teatrem Powszechnym w Warszawie. Jak dotąd ze wszystkich projektów najwięcej satysfakcji przyniósł jej monodram "Pro-An(n)a" w reżyserii Małgorzaty Głuchowskiej. Spektakl powstał w ramach projektu "Teatr w Klasie". - To nietypowe przedsięwzięcie. Przyjeżdżam rano do szkoły i na godzinie lekcyjnej gram monodram dla uczniów. Temat nie jest łatwy: anoreksja u nastolatki - wspomina. - Dużo by o tym mówić, myślę, że najważniejsza dla mnie w tym projekcie jest świadomość, że przestaję być aktorką, która wychodzi na scenę, gra rolę, czeka na oklaski i do domu. Jestem potrzebna jako jeden z elementów procesu pedagogicznego, który może komuś pomóc.

Na obecną chwilę w kalendarzu Izy można dostrzec dwa projekty związane z "Kochanowskim". Zagra w "Rękopisie znalezionym w Saragossie" w reż. Pawła Świątka, a także w spektaklu "Gąska" Nikołaja Kolady. - Co będzie dalej, czas pokaże - uśmiecha się.

**

ŁUKASZ WÓJCIK

Ukończył szkołę teatralną w marcu ubiegłego roku. Ma za sobą debiut w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. - Kiedy zobaczyłem informację o naborze na wakaty w Teatrze im. Kochanowskiego, to bez namysłu stwierdziłem, że muszę przyjechać. W końcu pracują tu wybitni reżyserzy, których znałem i działalność śledziłem od długiego czasu.

Zanim zdecydował się na związanie swojego życia z aktorstwem, ukończył studia socjologiczne i przez pewien czas pracował w zawodzie. - Ale teatr zawsze miałem gdzieś z tyłu głowy - wspomina. W rodzinnym Sanoku należał do licealnej grupy teatralnej, podobnie było na studiach. - Jednak stwierdziłem, że jeśli scena teatralna to moje przeznaczenie, to, prędzej czy później, mnie ono dopadnie.

I tak też się stało. Pierwsze podejście do egzaminów teatralnych zakończył tuż pod kreską przyjętych osób. Jako że przygotowywał się sam, uznał, że to znak. - Wszystkie pieniądze ze stypendium socjologicznego przeznaczyłem na dokształcanie się. Dostałem się rok później: do "Filmówki" w Łodzi i do PWST w Krakowie. Wybrałem Kraków.

Zapytany o największy teatralny sukces, bez namysłu odpowiada: możliwość rozwoju. - Cały czas jestem w grze, cały czas zdobywam nowe doświadczenie i cały czas mam taką możliwość. To jest najcenniejsze - uważa Łukasz. - Chciałbym do końca swojej teatralnej aktywności wstawać i być szczęśliwy, że idę na próbę.

Łukasza zobaczymy na scenie "Kochanowskiego" w spektaklu "Dolce Vita" w reżyserii Kuby Kowalskiego, którego premiera zaplanowana jest na maj.

**

SYLWESTER PIECHURA

Początkowo nie wiązał swojej przyszłości z aktorstwem. - Jako dziecko marzyłem, by zostać weterynarzem, bo zawsze towarzyszyły mi psy, później także konie - zdradza 26-latek.

- Ale byłem też gadatliwym, bardzo energicznym dzieckiem. Zawsze znalazła się jakaś pani polonistka, która to sprytnie wykorzystywała, wysyłając mnie na różnego rodzaju konkursy i akademie. Ziarenko zostało zasiane i w liceum poznałem fantastyczną aktorkę i cudownego człowieka - Teresę Dzielską.

Dołączył do prowadzonej przez nią grupy teatralnej w Limanowskim Domu Kultury. - Tak zaczęła się moja przygoda z teatrem, która szczęśliwie trwa do dziś.

Sylwester uważa, że każda rola, którą miał okazję zagrać, była dla niego bardzo istotna. - Dla młodego aktora, zwłaszcza świeżo po szkole, bardzo ważne jest, aby dużo grać, zdobywać doświadczenie i warsztat. Nie ma miejsca na wybrzydzanie i przebieranie w propozycjach, które nie spadają z nieba.

Teatr im. Kochanowskiego jest pierwszym, w którym Sylwester został zatrudniony na etat. Dotychczas grywał jedynie gościnnie. Zawsze dążył jednak do tego, by móc związać swoją pracę z jednym zespołem i jednym miejscem. - Złożyłem swoje teczki do kilku teatrów, jednak zawsze kończyło się na grzecznościowej rozmowie z panią sekretarką lub dyrektorem - opowiada.

Kiedy dowiedział się o organizowanym w Opolu castingu, tego samego dnia wysłał swoje CV. Udało się.

Sylwester zaczyna pracę od drugiej połowy sezonu. Zobaczymy go w przedstawieniu "Dolce Vita" w reżyserii Kuby Kowalskiego, którego premiera planowana jest na początek maja. Następnym spektaklem, w którym weźmie udział, jest "Proust-Pamuk-Pamięć" (reżyseria Emre Koyuncuoglu i Krzysztof Garbaczewski). Najpierw, w czerwcu, projekt zobaczy publiczność w Stambule, we wrześniu - w Opolu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji