Artykuły

Kubizm dla najmłodszych

"Byczek Fernando" w reż. Roberta Jarosza w Teatrze Lalki Guliwer w Warszawie. Pisze Karol Suszczyński w serwisie Teatr dla Was.

"Byczek Fernando" Munro Leafa, w reżyserii Roberta Jarosza, w warszawskim Teatrze Guliwer cieszy z kilku powodów. Przede wszystkim jest to kolejna, bardzo ciekawa propozycja dla najmłodszych w stolicy, a ponadto premiera ta jest niezwykle udanym debiutem Jarosza w roli nowego kierownika artystycznego teatru, dająca silne wskazówki, jaką linie artystyczną chce on nadać scenie.

Inspiracją dla reżysera stała się twórczość hiszpańskiego malarza, rzeźbiarza i grafika, przedstawiciela kubizmu, Pablo Picassa, w szczególności zaś jedno z jego najwybitniejszych dzieł "Guernic"a. Skonfrontowanie tego obrazu, a także innych dzieł Picassa, z doskonale znaną (dzięki pięknemu tłumaczeniu Ireny Tuwim) historią byczka-romantyka, który zamiast toczyć zażarte boje z torreadorami na arenie, woli wąchać kwiatki: stokrotki i bławatki, jest świetnie wymyślone. Koncepcję Jarosza znakomicie podchwycił scenograf, Pavel Hubička, przenosząc akcje bajki do pracowni malarza, w której ożywają zarówno postaci jego płócien, jak również bohaterowie tekstu Leafa.

Wspaniała kubistyczna scenografia podkreślana jest dodatkowo multimediami autorstwa Krzysztofa Kiziewicza, w których sprawne oko widza wyłapie komputerowo ożywione picassowskie gołębie, byki czy nawet Panny z Awinionu. Całość kunsztownej inscenizacji domyka choreografia Weroniki Pelczyńskiej i muzyka Piotra Klimka, nawiązujące do folkloru hiszpańskiego a w szczególności andaluzyjskiego flamenco. Spektakl jest niezwykle spójny, co pozwala na czysty i jasny odbiór. Zresztą duże zainteresowanie, zachwyt i zaangażowanie najmłodszej publiczności nie pozostawiają wątpliwości.

Warto zwrócić uwagę na to, że niezbyt długi tekst "Byczka Fernando" reżyser zdecydowanie rozciągnął, dzięki licznym powtórzeniom wersów utworu, przez co wyzbył się typowej recytacji wiersza, a równocześnie spowodował, że tekst bajki pozwalał się bardziej utrwalić w głowach odbiorców. Pozwoliło to także pokazać publiczności jak wiele różnych mikroetiud można zbudować w obrębie jednego lub dwóch powtarzanych zdań.

W spektaklu wyróżnia się szczególnie scena otwierająca drugi akt przedstawienia. Zapowiada ona walkę byków, opisuje obyczaje związane z korridą i prezentuje cały wachlarz postaci uczestniczących w tym popularnym niegdyś widowisku. Dzięki wprowadzeniu na scenę trzech ogromnych chorągwi-parawanów, zza których aktorzy wyłaniają się, by na chwile za nimi zniknąć i ukazać się znów w innych rolach, odnosi się wrażenie, że teatr, jak arena walk byków, jest wypełniona najróżniejszymi postaciami. I to właśnie w finale tej sceny Robert Jarosz wprowadza pełen tragizmu, dynamiki i napięcia obraz Picassa. "Guernica", ukazująca brutalności wojny, jawi się jako symbol nieokiełznanego okrucieństwa ludzkich zachowań w stosunku do słabszych. Zgiełk, chaos, rozgardiasz i szał wydobywające się z płótna, to genialna puenta, dająca wiele do myślenia.

Ta scena, ale także całe przedstawienie, pozwalają na podjęcie dyskusji o drodze, którą Robert Jarosz chce poprowadzić teraz Guliwera. Silnie i wyraźnie kładzie nacisk na rozwój estetyczny i intelektualny najmłodszych, poprzez działania zmuszające do emocjonalnego odbioru przedstawienia i problemów w nim zawartych. Przez symboliczne znaki chce mówić o życiu i otaczającym świecie. A świadomy, aktywny i zrozumiały odbiór całości ma być dopełniony najwyższym poziomem artystycznym prezentowanych spektakli.

Jest co prawda w tej inscenizacji pewien przesyt równocześnie dziejącymi się wydarzeniami. Na scenie często dwie lub trzy grupy bohaterów równolegle mają różne zadania do wykonania a towarzyszy im przy tym nieustannie oprawa muzyczna wraz z bogatymi efektami dźwiękowymi, multimedia i rzecz jasna tekstem. Jednak młodzi widzowie, którzy na co dzień mają styczność z wymagającymi wielopoziomowej percepcji filmami animowanymi czy grami komputerowymi, doskonale dają sobie radę, co widać po natychmiastowych i spontanicznych reakcjach. Zresztą (i w przerwie, i po spektaklu) nie tylko najmłodsi chodzili po teatrze i śpiewali z radością powtarzający się często motyw piosenki "Ach, w Madrycie! Ach w Madrycie!".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji