Aż do upojenia
Długotrwałymi oklaskami i wołaniami o bisy nagrodziła publiczność wczorajszą "poznańską" premierę baletu "Grek Zorba". Splendoru temu spektaklowi przydała obecność kompozytora Mikisa Theodorakisa, który stanął za pulpitem dyrygenta. Powiało autentyczną Grecją. Niemal tanecznym krokiem 70-letni, o posągowej posturze, artysta, uwypuklił liryczne frazy, wlał południowego ducha w specyficzne rytmy, akcenty, tempa. To wielkie przeżycie obserwować żywotność i muzyczny kunszt człowieka-legendy.
Jakby na przekór rzęsistej ulewie wokół gmachu pod Pegazem, wewnątrz Teatru Wielkiego wzrastała temperatura i emocje. Lorkę Massine'a zastąpił Soloumbek Idrysow, odmienny posturą, o niespożytej dynamice i kondycji, nienasycony wręcz tańcem. Jeszcze większą swobodą imponował Piotr Chojnacki (Yorgos).
I wreszcie poznańska obsada głównych ról. Najbardziej podobała się młoda Beata Wrzosek. Jej Marina była dynamiczna, niemal agresywna, ale bardzo spójna w konstrukcji postaci, a pełna liryzmu w scenach miłosnych. Bardzo dobry technicznie Aleksander Rutkiewicz (John) i Dominika Antkowiak (Madame Hortense) ukształtowali postaci przede wszystkim tanecznie, na plan dalszy przesuwając warstwę aktorską.
"Grek Zorba" to taniec. Taniec aż do upojenia.