Sukces debiutantki
Trudno - jeżeli teatr Kwadrat chce koniecznie z ciasnej uliczki Czackiego zrobić bulwar, nie ma się co dziwić, że wybrał "Pepsie" do grania. Ani to lepsza ani gorsza komedyjka od innych z współczesnej, francuskiej produkcji bulwarowej. Aktorka Pierrette Bruno napisała tą komedyjkę z myślą o popisowej roli tytułowej dla siebie i to się jej udało. Poza tym wzięła kilka motywów farsowych stokrotnie już wykorzystywanych i skleiła całość na pewno mniej sprawnie i mniej zabawnie niż to robili dawni mistrzowie, za to z lekką podbudową psychologiczną i akcentami satyrycznymi wymierzonymi w mieszczańską moralność. Cóż? Dla ludzi, którzy gustują w tym zwiędłym gatunku, może to być wieczór tzw. beztroskiej rozrywki. Dla innych - wprost przeciwnie.
Wszyscy jednak zgodzą się, że przedstawienie stało się okazją do bardzo udanego i obiecującego debiutu Gabrieli Kownackiej w tytułowej roli rozkosznej dziewczynki z paryskiego kabaretu. Oczywiście, skromny jeszcze zasób środków aktorskich jest tu całkiem zrozumiały. Ale pokrywa go niezwykły wdzięk, temperament, poczucie humoru, lekkość i zadziwiająca jak na debiutantkę swoboda. Jak gładko rzuciła: przepraszam, przejęzyczając przewinienie w przemówienie. Jak z miejsca i naturalnie zareagowała na niespodziewane załamanie się poręczy fotela.
Te niespodzianki - a było ich więcej, np. telefony dzwoniące czasem za późno, czasem za długo - należały zresztą do najzabawniejszych momentów przedstawienia i przejdą zapewne do zbioru anegdot premierowych. W każdym razie w osobie Gabrieli Kownackiej można powitać talent komediowy wart uwagi i nie-zmarnowania. Zresztą całość obsady znajdowała się na swoim miejscu: Włodzimierz Press - niewydarzony architekt, Andrzej Fedorowicz - smutny człowiek interesu z Południowej Ameryki, Wanda Koczeska - dzisiejsze wydanie pani Dulskiej z wyższych sfer. Jarema Stępowski - pełen godności kamerdyner.
Anna Frąckiewicz dobrze wyspecjalizowała się w tłumaczeniu tego rodzaju utworów.