Artykuły

Jak bombonierka

Wieczór "Hommage a Niżyński" jest jak ekskluzywna bombonierka z czterema tylko pomadkami opakowanymi kunsztownie (z wyjątkiem "Sylfid") przez samego Leona Baksta, malarza, który podobnie jak Fokin w choreografii i Niżyński w tańcu, zrewolucjonizował świat sztuki. Z okazji pięćdziesiątej rocznicy śmierci Wacława Niżyńskiego Teatr Wielki w Poznaniu przypomniał jedną z czterech choreografii Wacława Niżyńskiego - "Popołudnie fauna" i trzy inne balety, w których ten wielki polski tancerz rzucił na kolana świat baletowy w pierwszym dwudziestoleciu XX wieku. Oczywiście, że po późniejszych doświadczeniach choreograficznych - by wspomnieć tylko Kiliana czy Bejarta - rekonstruowanie baletów przypomina po trosze sytuację muzeum, po którym chodzimy i zachwycamy się malarstwem hiszpańskim, niderlandzkim czy włoskim.

Wszystkie cztery balety powstały do muzyki, która nie była komponowana dla potrzeb baletu. "Sylfidy" zostały ułożone z utworów fortepianowych Chopina, a "Duch róży" Webera, "Popołudnie Fauna" i "Szeherezada" to perły muzyki symfonicznej stawiającej przed orkiestrą nie lada wyzwanie. Z tego wyzwania orkiestra Teatru Wielkiego prowadzona przez wiedeńczyka - Karla Sollaka - wyszła zwycięsko. Można by wiele mówić o szlachetności brzemienia orkiestry oraz zachowaniu stylowości tak różnych stylistycznie utworów. Sollak dbał, by z jednej strony muzyka współgrała z ruchem, z drugiej zaś, by nic nie uronić z jej piękna.

"Sylfidy" mnie trochę nudzą, nawet jeśli są świetnie zatańczone. Ot, popis techniki i nic więcej. "Popołudnie Fauna" to co innego. W tym balecie niby nic się nie dzieje, a jednak. Darmo mówić o tańcu, lepiej chyba o ruchu. Jest to balet, który bardziej opiera się na emocjach i aktorskiej interpretacji bohaterów. W tym balecie wystarczy zmienić tancerzy, by nabrał on nowych sensów. Andrzej Adamczak rysunkiem ciała i stylem bycia nieustannie podkreśla męskość tego pół-człowieka, pół-zwierzęcia. To świetna rola Andrzeja Adamczaka, któremu partneruje jako Nimfa - Anna Huk.

Porównując wieczór baletowy do muzeum, w którym zgromadzono płótna tylko mistrzów malarstwa, powiedziałbym, że największym dziełem, przed którym spędziłbym najwięcej czasu, jest "Duch Róży" - marzenie senne trwające ledwie kilka minut, a jakże piękne. Zjawiskowa dziewczyna (Marta Wojtaszewska) czeka na spotkanie z ukochanym, ale zasypia i śni jej się Duch Róży (Sebastian Solecki), który wskakuje do salonu przez otwarte okno, ona z nim tańczy, on wyskakuje przez okno, przebudzenie... Wojtaszewska i Solecki stworzyli dwie niezapomniane kreacje, w których technika, wrażliwość i piękno stanowią jedno.

Na koniec "Szeherezada": baśń okrutna i kolorowa zarazem. Popis zespołowości i kreacja dwojga kochanków - Zobeida (Irina Lawrenowa) i Maur (Andrzej Leonowicz). Liliana Kowalska przekazując choreografię Fokina, uzupełniła ją i wprowadziła postać tytułowej Szeherezady (Izdora Weiss). Kto o tym nie wiedział, nie zorientował się nawet.

Warto czasami zaglądać do muzeów, warto otwierać bombonierki, ponieważ kryją się w nich czasami perełki, jak choćby "Duch Róży" czy Popołudnie Fauna" albo dla innych "Sylfidy" lub "Szeherezada".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji