Widz spod drzwi
"Dotyk" w reż. Małgorzaty Bogajewskiej w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Iza Natasza Czapska w Życiu Warszawy.
Jak powiedzieć bliskim, że jest się gejem? Dwa modele takiej niełatwej rozmowy podsuwa Garaż Poffszechny.
Pomysł "Dotyku" polega na toczonych równolegle rozmowach dwóch par: męża (Szymon Bobrowski) i żony (Edyta Olszówka) oraz ojca (Sylwester Maciejewski) z synem (Krzysztof Szczerbiński). Kaliber rozmów jest dość ciężki. Ojciec niecierpliwie oczekujący, aż Kamil wyjawi mu wreszcie imię jakiejś miłej kandydatki na synową, słyszy: "Tato, jestem gejem." "Czym?" - pyta uprzejmie ojciec. Na tym uprzejmości się kończą.
U Doroty i Roberta o grzecznej wymianie poglądów na temat homoseksualizmu w ogóle nie może być mowy. Po kilku latach małżeństwa i wspólnego wychowywania synka, żona nie tylko dowiaduje się, że mąż ją zdradzał, ale że robił to z innym mężczyzną.
Edyta Olszówka przedstawia reakcję Doroty na tę wiadomość tak gwałtownie i rozdzierająco, że na maleńkiej scenie Garażu staje się ona groteskowa. Obserwując tego histerycznie zawodzącego, upapranego rozmytym makijażem "bluszcza" trudno się dziwić mężowi, że wolał męskie towarzystwo.
Bryluje za to w tym przedstawieniu Sylwester Maciejewski, wydobywając z tekstu zarazem dramatyczne, jak i humorystyczne tony. Niestety, w bardzo powoli rozwijającym się aktorze, jakim jest Krzysztof Szczerbiński, nie znajduje właściwego partnera.
Wyreżyserowana przez Małgorzatę Bogajewską jednoaktówka Marka Modzelewskiego to zaledwie sceniczna wprawka. Sprawnie zrealizowana i potoczysta, dzięki naturalnym dialogom (co jest siłą tekstów Modzelewskiego), choć porusza ważny temat, nie ma jednak ambicji, by go zgłębić. "Dotyk" stawia widza w sytuacji, w której jakby podgląda przez dziurkę od klucza sąsiadów w dramatycznej dla nich chwili i nagle zostaje wypłoszony spod drzwi. Obie rozmowy bowiem nagle się urywają, nie przybliżając bohaterów ku sobie i ku odpowiedzi, jak dalej razem żyć.