Różewicz w Narodowym
Od kilku lat wśród ludzi teatru modne jest narzekanie na brak współczesnej polskiej dramaturgii. Podobno teatry chciałyby grać sztuki świeże, jak bochny chleba przywiezione przed chwilą z piekarni, nabrzmiałe od aktualnych kwestii, łatwo nawiązujące dialog z widzem na temat spraw, którymi żyje on na co dzień. I takich sztuk rzekomo nie ma. Nieprawda. Takie sztuki są. Pisze je Tadeusz Różewicz. Myślę, że gdy za lat pięćdziesiąt czy sto będą historycy literatury oceniać dorobek lat sześćdziesiątych czy siedemdziesiątych naszego stulecia, to bardzo wysoką rangę przyznają właśnie dramaturgii. Tej tworzonej przez Mrożka i Różewicza. Może ci pisarze zajmą w rozdziale poświęconym piśmiennictwu naszych lat takie miejsce, jakie zajmuje Witkacy w dwudziestoleciu międzywojennym, a Wyspiański w epoce Młodej Polski.
Dzisiaj, jak kiedyś właśnie autorów "Wesela" i "Szewców", nie doceniamy chyba Różewicza-dramaturga. Porównujemy go z Beckettem, szukamy dlań rozmaitych innych koneksji artystycznych, zamiast opisać to co składa się na niepowtarzalny, odrębny i własny styl Różewicza. Zamiast pokazać jego oryginalność i próbować zrozumieć tę drogę rozwoju, którą wskazują "Kartoteka", a potem "Stara kobieta wysiaduje" czy "Głodomór".
Sądzę, że Helmut Kajzar, debiutujący na scenie narodowej jako inscenizator "Starej kobiety", należy do reżyserów, którzy rozumieją Różewicza w najwyższym stopniu. Przy czym chodzi mi o specyficzne rozumienie, tak jak specyficzne są utwory autora "Kartoteki" Różewicz bowiem pisze dla własnego teatru, nie poddającego się ani konwencji tradycyjnej sceny-pudelka ani też awangardzie spod znaku Grotowskiego. Pisze dla wyimaginowanej sceny, wykraczając poza istniejące kanony teatralne na każdym kroku, nawet poprzez rozbudowane didaskalia, stanowiące integralne teksty. Dyskutuje, polemizuje z zastanym modelem teatru, lecz równocześnie jak mało kto pojmuje istotę teatralności, istotę pokazywania wydarzeń na scenie.
Ta podstawowa idea Różewicza: pokazywanie, znalazła swój dobitny wyraz w inscenizacjach Kajzara "Głodomorze" i obecnie "Starej kobiecie". Kajzar żywi tę samą co autor "Teatru niekonsekwencji" niechęć do akcji na scenie. Teatr ma pokazywać życie, a nie akcję. Stąd w spektaklach Różewiczowskich Kajzara jest to szczególnie wyraźne w "Starej kobiecie" na scenie obserwujemy jakby kilka równoczesnych wątków, nie zawsze nawet sygnalizowanych w tekście dramatu. Reżyser poszerza utwór o całą warstwę rozbudowanych zachowań aktorskich, pojawiają się nowe postacie na scenę zostaje wprowadzona spora amatorska orkiestra zakładowa (Różewicz proponował mały zespół muzyczny). W ten sposób więcej tu "dzieje się", choć dzianie owo nie prowadzi do jakichś konkretnych wyników.
Wszystkie, dość liczne ingerencje Kajzara w sam tekst dramatu, rozbicie jednej postaci Kelnera na kilka, rezygnacja z niektórych pomysłów scenograficznych Różewicza, jego propozycji dotyczących wyglądu aktorów, ich strojów, dobudowanie nie istniejących w utworze scen te rozmaite zmiany i uzupełnienia składają się jednak na konsekwentną i spójną wizję inscenizacyjną. Można nawet obronić obsadzenie w tytułowej roli Wojciecha Siemiona, co wzbudziło chyba najwięcej wątpliwości. Równocześnie jednak w ten sposób zostaje podkreślona uniwersalność postaci Starej Kobiety. Słynny zaś fragment Różewicza: "Wszyscy powinni rodzić. I Greta Garbo, i Sartre, i Bertrand Russel, i kardynał Ottawiani, i Sahadore Dali i Picasso i generał deGaulle, i Mao, i Rusk... wszyscy wszyscy... bez względu na wiek, rangę, płeć i światopogląd" zyskuje dodatkowe znaczenia zostaje jakby uwierzytelniony w materii widowiska teatralnego.
Kajzar tworzy wizję uniwersalną, chociaż jak cała twórczość Różewicza zbudowaną na opozycji między konkretem, szczegółem a metaforą, uogólnieniem. Skecze pan mecenas u fryzjera albo dziewczyna lekkich obyczajów w dworcowej restauracji, sekwencja wymyślona przez Kajzara, a pokazująca młodzieżową dyskotekę (tańczą tu razem mitologiczne Parki i chłopcy, którzy jutro zginą na wojnie) amatorska orkiestra, te elementy kiczowate, jarmarczne, często z mocnym akcentem naturalistycznym, występują obok recytacji wierszy, uduchowionej roli Ślepca (Andrzej Łapicki), nastroju przejmującego dramatu. U Kajzara nie ma dosłownej kupy śmieci jest za to klimat brutalności, mocno rozbudowany wątek wojny, jest także ostry akcent końcowy spuszczenie żelaznej kurtyny. Ta sztuka podejmująca stały temat Różewicza: umieranie poezji, sztuki w niszczejących dekoracjach współczesnej cywilizacji, zyskała w inscenizacji Helmuta Kajzara wyjątkowo pesymistyczną interpretację.
Zasada collage`u czyli podstawowa metoda kompozycyjna sztuk Różewicza polegająca na łączeniu różnorodnych motywów, scen i wątków, znalazła swój teatralno-plastyczny odpowiednik w spektaklu Kajzara. Wielka, prawie nie zabudowana przestrzeń sceny została tu wypełniona tak jak rysunki Edwarda Dwurnika ilustrujące program znaczną ilością jakby bezwładnie nagromadzonych postaci i sprzętów. Wielokrotnie w tej przestrzeni dzieje się kilka odrębnych akcji, mieszają się ich bohaterowie, wątki zachodzą na siebie. Często ci sami aktorzy odtwarzają różne postaci, co zgodne jest zresztą z intencjami Różewicza. Z tym, że Kajzar jak sądzę dla swej koncepcji kształtowania przestrzeni teatralnej czerpie inspiracje nie tylko z dramatu Różewicza ale również z doświadczeń współczesnej plastyki. W ten sposób w jego inscenizacji spotykają się dając szczególnie ciekawy efekt dwa języki mówiące o teraźniejszości język literatury, awangardowego dramatu i nowoczesnej sztuki plastycznej.