Punkt wyjścia
"Stara kobieta wysiaduje" Różewicza w inscenizacji Helmuta Kajzara to wielka, pełna głębokiej analizy metafora współczesnego świata.
Tekst Różewicza, poetycki, operujący symbolicznym skrótem zarówno w dialogach jak w didaskaliach, został w teatrze ukonkretniony, nasycony materialną sceniczną realnością. Było to nie tylko koniecznością techniczną, umożliwiającą grę, ale też środkiem zwiększenia ekspresji i siły dowodowej dramatu. Język symboli teatralnych, zastosowanych w inscenizacji, zawierający elementy wzięte ze znanej widzom, powszechnej rzeczywistości, przemawia wprost, z dużą bezpośrednią siłą, umożliwiając budowę przekonywającego, uniwersalnego obrazu świata. Świat przedstawiony w spektaklu stał się bogaty, różnorodny, skomplikowany, ale, dzięki precyzji reżysera, zwarty i konsekwentny mimo w każdej chwili grożącego chaosu. Nie ma elementów niepotrzebnych, ani w reżyserii, ani w grze aktorów czy scenografii. Nic nie rozbija jedności naczelnej idei, tworzonej i umacnianej przez cały bieg przedstawienia.
Rzeczywistość przedstawiona zawiera reprezentatywne fragmenty dwudziestowiecznego świata, składające się na jego obiektywny obraz, połączony z zawsze konieczną dla rozwoju krytyką w imię wartości humanistycznych.
Na scenie widać śmieci, które (inaczej niż u Różewicza - to jedna ze zmian wprowadzonych przez reżysera) zapakowane są w plastikowe worki i zamknięte w obszernym pojemniku ze stalowej siatki. Śmieci to oczywiście teatralna metafora. W tekście symbolizowały śmietnik wartości, jakim jest druga połowa XX wieku, a jednocześnie były w roku 68, gdy powstał dramat - materialnym znakiem ówczesnej, żywiołowej i niszczącej światowej cywilizacji przemysłowej. Reżyser spektaklu zrezygnował z metafory śmietniska jako zagłady, zgodnie z przemianą cywilizacji, która nauczyła się dziś chronić - w miarę - i odbudowywać materialne środowisko życia. Jednocześnie, budując obraz rozpadu wartości, skoncentrował się na symbolach bardziej konkretnych i realnych, jak sztuczne konwencje zachowań człowieka, za którymi nie kryją się żadne potrzeby i dążenia. Przy tym śmieci w błyszczącej folii zachowały pewną samodzielną rolę znaczeniową: jako znak dobrze zorganizowanej kultury konsumpcyjnej i jako metaforyczny obraz osobowości większości postaci scenicznych, która składa się jedynie z luźnych psychicznych odpadków.
Sala restauracyjna wyobrażona na scenie (bardzo rozległa, zamknięta potężnym, prawie surowym murem - pełną ekspresji realności autentyczną ścianą budynku teatralnego) jest otoczona przez nieokreślony, groźny świat zewnętrzny. Co kilka minut dobiega skądś donośny, ogłuszający huk, jakby przelatującego nisko samolotu; co jakiś czas z wielkiej wysokości sypią się worki ze śmieciami. Nie toczy się wprawdzie nigdzie żadna wojna (inaczej niż w tekście: przypomnijmy - rok 68), ale pokojowe wojska istnieją i wciąż odbywają ćwiczenia - jeden z Kelnerów (jest ich w spektaklu pięciu) właśnie wrócił ze służby. To wszystko symbole braku azylu, możliwości odcięcia się od konfliktów i niepokojów cywilizacji. Obok zagrożeń świat jednocześnie przynosi ludziom istotny dobrobyt, przyjmowany z radością, a symbolizowany przez śnieżnobiałe obrusy na stolikach, nienaganne kelnerskie garnitury, telewizję, coca-colę i, w końcu, dyskotekę. Kulminacja obrazu karykaturalnej, skarlałej, dionizyjskiej radości życia, syntetycznym i ekspresyjnym obrazem całości życia ludzi jest scena dyskoteki, z orgią świateł i dźwięków, skutecznie i mile drażniących centra nerwowe, co w połączeniu z fizycznym wyczerpaniem daje uczestnikom, wyalienowanym ze świata, pełne odprężenie i zapomnienie. (Warto zauważyć, że dyskoteka, jeden z najnowszych i reprezentatywnych wytworów współczesnej cywilizacji, stała się ważnym symbolem dla młodej sztuki; przykładem poezja Nowej Fali: choćby Stabro - "w dyskotece świata kołyszemy się kołyszemy".)
W działaniach ludzi wciąż pojawiają się strzępy dawnych konwencji i norm. Lecz występują tylko jako kulturowe śmieci - są bowiem nieadekwatne do dzisiejszego świata, odrzucone przez rzeczywistość, zużyte. Życie, wytworzywszy nowe treści, nie stworzyło nowych form; być może wobec jego amorficzności są one w ogóle niemożliwe. Stąd nienaturalność i śmieszność zachowań i dialogów. Wystudiowane kelnerskie gesty, gazetowe frazesy w języku, banały myślowe. Wszystko bardzo oddalone od realnego życia. Zatem często lekceważone: Kelnerom, na przykład, zdarza się pojawiać w wytwornych koszulach i marynarkach, ale bez spodni. Coś jakby współczesne sacrum i profanum, czysto umowne, a swą nikłością oddające miałkość życia. Atmosfera ogólna to zagubienie i nieautentyczność ludzi.
Podobnie oddalone, anachroniczne, są dwie ważne postacie jakby z zewnątrz świata scenicznego: Ślepiec i Stara Kobieta. Ich rola to dostarczenie krytycznych punktów widzenia, jasno określonych układów współrzędnych, które umożliwią choćby przybliżony opis zastanej rzeczywistości, jej ukazanie przez ostry z nią kontrast. Ślepiec, wspaniale grany przez Andrzeja Łapickiego, neoromantyczny i poetycki, wspomina dawną, wielką, czystą przyrodę i dawną, czystą, bezpieczną kulturę. Nieistotne, na ile jego postać i słowa, mówione na tle melancholijnej muzyki, zgodne są z historyczną prawdą, na ile są uzasadnionym potępieniem teraźniejszości w imię przeszłości. Ważne, że rozbudzają wspomnienie wielkiego i porywającego mitu, mitu arkadyjskiego, i że w zderzeniu z dzisiejszą realnością mit ów ujawnia jej bezwartościowość. Ujawnia przez własną niemożność spełnienia - Ślepiec w pewnej chwili myśli, że czuje padający pierwszy śnieg, a sypią się tylko strzępki śmieci...
Postać Starej Kobiety zmieniła w spektaklu swój sens. W tekście była przede wszystkim symbolem nieokiełznanej i absurdalnej wobec swych tragicznych skutków siły życiowej XX wieku, stwarzającej wciąż nowe pokolenia nie mogące uporządkować swego świata. Stąd jej potężne, barokowe rozmiary: według didaskaliów "okryta - albo pokryta jest wielką ilością garderoby (...) Obwieszona jest broszkami, bransoletami, zegarkami (...), kwiatami... Na głowie ma trzy różne nakrycia oraz wielką ilość różnokolorowych włosów". Mówiła przy tym: "Musimy słodzić i rodzić. Gotować, rodzić i słodzić", "Wszyscy powinni, rodzić". Była jednak postacią oksymoroniczną, bo jednocześnie reprezentowała wartości obronne, wtedy na przykład, gdy nawoływała w finale: "Synku, synku, gdzie jesteś?".
Reżyser spektaklu tylko tę drugą funkcję pozostawił scenicznej Starej Kobiecie. Grający ją Wojciech Siemion ubrany i ucharakteryzowany jest na drobną, zabiedzoną, skromną staruszkę, bez śladów siły witalnej. Taka Stara Kobieta utraciła swą dominującą w tekście poozycję (zaznaczoną przez autora tytułem), stając się - jak Ślepiec - tylko punktem odniesienia dla współczesnej, punktem, którego oczywiście nie można przyjąć za postulowany w spektaklu; jest on jedynie instrumentem opisu. Reprezentuje najprostsze, w potocznym wydaniu, wartości humanistyczne, "życiowe": stabilizację, dostatek, spokój, miłość rodzinną, macierzyństwo. We wstrząsającym finale przegrywa, bez szans wobec totalistycznej cywilizacji. Jej głos jest bezradny.
Spektakl Kajzara to wielki sukces teatru. Rzadko zdarza się na polskich scenach inscenizacja tak doskonała artystycznie, tak istotnie zaangażowana w problemy ludzkości, w problemy życia każdego człowieka, tu i teraz. Tak wnikliwa w badaniu, prześwietlaniu obecnej rzeczywistości.
Mistrzowskie połączenie różnorodności i pozornej przypadkowości kształtu przedstawienia z jednością myśli możliwe było, a zarazem konieczne do osiągnięcia celu, wobec niezwykle złożonej struktury świata, który opisuje dramat i spektakl, i wobec równoczesnej głębokiej, uzasadnionej świadomości społecznej, jaką posiadła współczesna awangardowa sztuka.
Spektakl nie wskazuje drogi wyjścia z sytuacji. Jego rola jest inna, opisowo-analityczna. Istotna, bo wszelkie zmiany wymagają aktywności odpowiednio skierowanej, zatem wspomaganej wiedzą: znajomością konkretu i tworzeniem systemu na jego podstawie. Jednym z głównych braków rzeczywistości ludzkiej, przedstawionej w spektaklu, jest tajemniczość jej mechanizmów. Nie wytworzyła ona własnej, nowej kultury, nie uświadomiła się sama sobie. A jest to zadanie, w które musi angażować się, obok nauki, sztuka. Zadanie to podjął Tadeusz Różewicz, a za nim twórcy przedstawienia.