Artykuły

Tam, gdzie bawił Cyrulik

Na filmy chadzano do kina u Zytki. Pasztety podawały ekssłużące. Kamienica przy Kredytowej 14 była własnością Polskiego Związku Zawodowego Chrześcijańskiej Służby Domowej. Św. Zyta to jego patronka. W latach 1935-39 budynek słynął głównie jako siedziba popularnego kabaretu Cyrulik Warszawski - pisze Jerzy S. Majewski w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

- Ach, jakie tam mieli paszteciki - nasz czytelnik Jerzy Sienkiewicz wspomina paszteciarnię Pod Gwiazdą.

Kierowniczką była pani Komorowska.

- Były wysokie stoły o chyba marmurowych blatach, przy których jadało się na stojąco. Poza pasztecikami z mięsem, kapustą i grzybami były proste dania kuchni domowej. Lokal prowadził związek. Miał on nie tylko kamienicę przy Kredytowej 14, ale też spore gospodarstwo rolne pod Warszawą. I to z tego właśnie gospodarstwa pochodziły świeżutkie artykuły spożywcze - opowiada pan Sienkiewicz.

I dodaje, że w paszteciarni było bardzo tanio, można było porządnie się najeść za złotówkę. - Do paszteciarni chodziłem jeszcze przed wybuchem wojny. Jak rodzice wyjeżdżali z Warszawy, to wręczali mi kilka złotych i żywiłem się w tanich barach - wspomina.

Fiołki na sposób paryski

Kamienica stała w północnej pierzei placu Dąbrowskiego (przed pierwszą wojną - Zielonego), ale miała adres od ul. Kredytowej (przed 1914 rokiem - Erywańskiej).

Zdaniem historyka Stanisława Łozy powstała około 1860 roku jako dom własny architekta Leona Karasińskiego. Ciekawy był tu zwłaszcza sposób opracowania dwukondygnacyjnej partii cokołowej, czyli parteru z antresolą. Ich ściany ożywione zostały rustyką. Dwupiętrowy budynek był nieco niższy od sąsiednich kamienic, na fotografiach wygląda też na skromniejszy, wystarczy wspomnieć, że sąsiadował z burżuazyjnym pałacem bankiera Józefa Rawicza, którego neorenesansową fasadę wyłożono holenderską cegiełką.

Niedługo przed pierwszą wojną światową plac Dąbrowskiego zachwycał urodą, a kamienica pod 14 znana była warszawiankom dzięki popularnej i urządzonej z paryskim gustem kwiaciarni Violette.

Pamiętnikarka Jadwiga Waydel-Dmochowska w opublikowanej w 1958 roku książce "Dawna Warszawa" poświęciła kwiaciarni aż dwie strony. Barwne, pełne żywych kwiatów witryny sklepu musiały zapaść jej głęboko w pamięć.

"Specjalnością były fiołki. I te zwykłe - viola odorata, i te zimą sprowadzane z Nicei, różniące się od naszych krajowych dłuższymi łodygami, większym kwiatem i mocniejszym zapachem, i te rzadsze, parmeńskie, pastelowe w kolorze. Układano z nich puszyste, niewielkie bukiety, jakby stworzone do ozdoby pięknych ramion kobiecych obramowanych bertą z prawdziwych koronek lub do równie puszystej jak owe fiołki i równie pachnącej, kosztownej futrzanej mufki. Była to epoka, kiedy ulubionym zapachem eleganckiej kobiety były perfumy vera violetta Piauda" - pisała pamiętnikarka.

Dodawała też, że fiołki pakowano na sposób paryski - w kwadratowym pudelku z tektury oklejonym modnym papierem morowym, delikatnie złoconym na brzegach i ze złotym napisem Violette. Pudełeczka wyściełane były bibułką angielską, a całość przewiązana liliową wstążką i otulona jeszcze raz bibułką.

"Czyż można sobie wyobrazić piękniejszy upominek dla pięknej kobiety" - pytała retorycznie pani Waydel-Dmochowska.

Dodajmy, że w 1911 roku w sąsiedniej kamienicy pod nr. 16 otwarty został elegancki sklep Chapeaux de Luxe, założony przez modystki uczące się tej sztuki w Paryżu i teraz sprowadzające najnowsze modele paryskich kapeluszy. A kapelusze belle epoque to osobna opowieść o miniaturowych ogrodach pełnych misternie upiętych piór i kwiatów. Panie z przybraniem z fiołków czy w kapeluszach z Chapeaux de Luxe mogły uwiecznić swój wizerunek w zakładzie fotograficznym Jana Idźkowskiego, otwartym w kamienicy pod nr. 14 w 1901 roku. Idźkowski wrócił wtedy do Warszawy z Ameryki, gdzie prowadził zakład przez osiem lat. Mógł się pochwalić sprowadzonym zza oceanu najnowocześniejszym sprzętem.

Pisali Tuwim i Hemar

W latach międzywojennych, gdy kamienica była własnością Polskiego Związku Zawodowego Chrześcijańskiej Służby Domowej, mieściła się tu paszteciarnia, ale i sklep Kisielnica sprzedający produkty z dóbr Kisielnicy w Łomżyńskiem. Żywność była świeża i zdrowa, a właściciel majątku unikał łańcucha pośredników.

Jednak budynek w tym czasie słynął głównie jako siedziba popularnego kabaretu Cyrulik Warszawski.

Jak pisał Andrzej Jeżewski w książce "Warszawa na starej fotografii" - Cyrulik zajął lokal mieszczący niegdyś kino Opieka. W 1932 roku działał tu teatr dramatyczny Na Kredytowej pod kierownictwem artystycznym Zofii Wołoszynowskiej. Był efemerydą przetrwał tylko od stycznia do lutego. Dłużej, niespełna rok, funkcjonowała operetka pod dyrekcją Kazimierza Krukowskiego, czyli słynnego Lopka.

Gdy operetka upadłą lokal przejął Cyrulik.

Został otwarty 1 sierpnia 1935 roku, dawał przedstawienia do 3 marca 1939 roku. Jego dyrektorem był Bayer, a kierownikiem artystycznym - Fryderyk Jarosy. Nazwę odziedziczył po tygodniku satyrycznym "Cyrulik Warszawski", a aktorów po teatrzykach Qui Pro Quo i Morskie Oko. Jak pisał Andrzej Jeżewski: "Lena Żelichowska w rosyjskiej rubaszce, która uwydatniała jej zgrabną figurę, śpiewała tam jako komsomołka piosenkę Grenada w świetnym przekładzie Tuwima".

Pierwsze przedstawienie nosiło tytuł adekwatny do nazwy teatru - "Pod włos". Występowali w nim m.in.: Jadwiga Andrzejewska, która stała u progu kariery filmowej, Stefania Górska, uwielbiana przez warszawską publiczność Zofia Terne, a także Michał Znicz. Ten ostatni był już powszechnie znany milionom Polaków z ekranów kin.

Przez scenę teatru przewinęła się zresztą cała czołówka przedwojennych aktorów warszawskich. Grał tu i Eugeniusz Bodo, i Tadeusz Olsza. Śpiewał słynny chór Dana.

To właśnie tu zaczęła się kariera artystyczna odkrytej przez Jarosy'ego Ireny Kwiatkowskiej.

Pisali do Cyrulika Tuwim i Marian Hemar. "Z Cyrulikiem Warszawskim współpracował Hemar od pierwszej premiery do ostatniego przedstawienia. (...) Pisał wówczas nie tylko piosenki, skecze, ale całe programy rewiowe, samodzielnie lub wspólnie z Julianem Tuwimem (np. Cabaretissimo, premiera 26 stycznia 1937 roku). Większość rewii, komedii muzycznych reżyserował w tym teatrze Fryderyk Jarosy. Był on nie tylko przyjacielem Hemara, ale także częstym wykonawcą jego utworów. Nie jestem ciebie wart, napisał Hemar na okoliczność kończącego się prawie sześcioletniego nieformalnego związku Wielkiego Fryderyka ze Stefcią Górską. Również lirycznym tekstem uczcił początek nowej uczuciowej fascynacji popularnego konferansjera. Bohaterką piosenki 18 lat (z muzyką Leona Boruńskiego) była Zofia Terne, znakomita wykonawczyni wielu szlagierów Hemara" - czytamy w znakomitej książce Anny Mieszkowskiej "Ja, kabareciarz".

Ostatni program Cyrulika Warszawskiego nosił tytuł "Kochajmy zwierzęta" i miał premierę 22 grudnia 1938 roku. Po kilku miesiącach teatr zamknięto. I znów wróciło kino, tym razem o nazwie Olza, zapewne dla uczczenia zajęcia przez Polskę Zaolzia w 1938 roku. Było urządzone dość prowizorycznie, uważano je za prymitywne. A ponieważ mieściło się w siedzibie związku zawodowego, któremu patronowała św. Zyta, warszawscy wesołkowie nazywali je kinem u Zytki. "Tu ze swoimi miłościami, mającymi wychodne, spotykali się żołnierze na przepustce, często gęsto rycerze spod znaku św. Floriana - warszawscy strażacy" - wspominał Teodor Niewiadomski, znawca przedwojennych kin warszawskich.

Gdy Warszawa znalazła się pod niemiecką okupacją na Kredytową 14 wrócił teatr. W 1940 roku otwarty tu został koncesjonowany przez okupantów Teatr Komedia. W czerwcu 1940 roku wystawiano tu m.in. krotochwilę "Gdzie diabeł nie może". Budynek dotrwał do powstania warszawskiego. Resztki murów, które z niego pozostały, rozebrano po wojnie. Dziś wznosi się tu ogródek i pudełkowaty budynek przedszkola z lat 60. XX w.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji