Artykuły

Na spektaklu w Centrum Kultury widzowie zobaczyli film, na którym kobiety katują psa

Sobotni spektakl Mikołaja Mikołajczyka "Projekt Lutosławski... Jesteś kimś, kogo kiedyś znałem" w Centrum Kultury, podczas Maat Festivalu, podzielił publiczność i teatralne środowisko. Najwięcej emocji wywołała projekcja filmu, w którym trzy kobiety depczą i katują szczeniaka.

Przedstawienie miało być głosem w sprawie marginalzowania teatru tańca i kultury. Przerodziło się w dyskusję o granice w sztuce. - To spektakl marny i bardzo egocentryczny. Mikołajczyk używa sztuki, żeby wyrzucić własne żale i pretensje. Dokonał jakiegoś sadystycznego eksperymentu na publiczności, w tym również na mnie. Uczynił to bez mojej zgody, nie uprzedziwszy nawet o tym. Ja mogę się poddawać eksperymentom, ale tylko wtedy, gdy mam tego świadomość i wy-rażę na to zgodę.

Jeśli twórca chciał nam powiedzieć, że czuje się jak zbity pies, to nie musiał pokazywać tego tak barbarzyńsko.Ja takiej pseudosztuki sobie nie życzę - nie kryje oburzenia Hanna Strzemiecka, choreografka i jurorka Polskiej Platformy Tańca.

Mikołaj Mikołajczyk chciał odnieść się do sytuacji, kiedy z dnia na dzień stracił pieniądze na spektakl, nad którym pracował z ekipą przez pół roku. - To bardzo ważny głos, bo dotyczy minimalnego finansowania kultury i konkretnego wydarzenia. 120 tysięcy złotych zostało zaprzepaszczonych przez niedbałość urzędników, a cała ekipa po miesiącach pracy została zwyczajnie na lodzie. To głos brutalny, ale bardzo istotny ze strony artysty, który został stłamszony - mówi Tomasz Bazan, kurator Maat Festiwalu, na którym był pokazywany spektakl i zapewnia, że film pochodzi z internetu.

Odwołania do okrucieństwa obecne w przedstawieniu miały za zadanie zdemaskować ciemne strony ludzkiej natury i opowiedzieć o emocjach artysty. "Nie dalej jak miesiąc temu zostałem pozbawiony w sposób haniebny i okrutny wiary w ludzi, wiary w przyjaciół, wiary w normalny i przewidywalny świat zdarzeń" - pisze Mikołaj Mikołajczyk w swoim komentarzu do występu. Odmówił nam jednak rozmowy o nim.

- Stawianie sztywnych granic dla artystycznej ekspresji nie jest wskazane - komentuje całą sytuację prof. Lesław Hostyński, etyk. - Jedyną granicę powinny wyznaczać rozum i odpowiedzialność. Z całą pewnością nie można dopuścić do tego, aby narzędziem dla sztuki było krzywdzenie drugiego istnienia.

- Sytuacja, w której widzowie nie zostali poinformowani o tym, że spektakl zawiera sceny drastyczne, jest z naszej strony niedopatrzeniem. Mamy nadzieję, że ocena tego jednego przedstawienia nie wpłynie na opinię o Maat Festivalu i wielu niezwykle pozytywnie i ciepło przyjętych występach. Wszystkie osoby, które poczuły się podczas spektaklu niekomfortowo, serdecznie przepraszamy - mówi Barbara Szymańska z Centrum Kultury

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji