Artykuły

Bliżej

"Lustro" w reż. Leszka Mądzika na Scenie Plastycznej KUL w Lublinie. Pisze Magdalena Jankowska w Akcencie.

Leszek Mądzik, który w maju 2013 roku dał premierę swojego dwudziestego przedstawienia, wciąż pozostaje wierny artystycznej zasadzie "myślenia obrazami". Stała się ono podwaliną swoistej koncepcji bezsłownego teatru, jaką realizuje w Scenie Plastycznej KUL. Jednak nawet zredukowana w ten sposób materia artystyczna daje twórcy możliwość ciągłych poszukiwań, a estetyka jego spektakli ulega zmianom.

W drodze ku teatrowi Mądzik wyszedł od malarstwa, które przekształciło się w scenografię (w Wandzie C. K. Norwida reżyserowanej gościnnie przez Irenę Byrską w Teatrze Akademickim KUL). Ta zaś uwolniona przez animację ze swoich pierwotnych funkcji stała się w założonej przez niego grupie prototypem inscenizacji i autorskim znakiem reżysera. I odtąd płaszczyznę jego artystycznej eksploracji stanowią pospołu sztuki wizualne i teatr. A warto przypomnieć, że aktywność Leszka Mądzika nie ogranicza się tylko do budowania własnych spektakli, ale nadal bywa on autorem oprawy plastycznej "cudzych" widowisk. Ponadto pierwszą pasję twórczą i wykształcenie historyka sztuki wielokrotnie pożytkuje także na działania pozasceniczne. Jest autorem plakatów teatralnych, przedsięwzięć w typie amballage (powtórzył słynny gest Christo i na czas festiwalu teatralnego opakował budynek poczty głównej w Lublinie). Sprawuje też funkcję dyrektora artystycznego i przewodniczącego jury Festiwalu Scenografów i Kostiumologów VizuArt w Rzeszowie, który dzięki jego staraniom wyrósł z Rzeszowskich Spotkań Teatralnych. Patronował powstaniu Muzeum Sztuki Sakralnej w Kielcach i czynnie uczestniczy w kształtowaniu jego programu. Z pasją fotografuje, czego dowodem liczne wystawy. Te doświadczenia zapewne interferują z wewnętrznymi impulsami i wpływają na reżyserskie pomysły. Wciąż poddawany żywiołowi obrazu znajduje w nim giętki język dla wyrażenia uniwersalnych treści.

I chociaż przez lata ogranicza środki wyrazu do kształtów zanurzonych w ciemności (wyjątek stanowi Bruzda), które światło czyni mniej lub bardziej dostępnymi dla oczu widza - a tym samym, według podziału malarskich stylistyk, hiperrealizm przekształca w kompozycje o charakterze abstrakcyjnym - to przecież ciągle potrafi modyfikować swoje wizje.

"Lustro" jest przykładem takiego znaczącego przesunięcia. Najbardziej oczywistym novum jest tu sięgnięcie po słowo - maleńki fragment Samotności Brunona Schulza, który w spektaklu jest czytany "z offu" przez Jerzego Radziwiłowicza. Dotychczas twórca teatru plastycznego całe przesłanie swoich wizji budował w sferze pozawerbalnej - a może lepiej przed-werbalnej - pozostawiając odczytanie naszemu intuicyjnemu odbiorowi. Przeczuciu i przeżyciu. I może właśnie to sprawiało, że bezsłowność dzieła zagarniała w siebie nieobecne słowo jako Logos. Słowo Objawione. Teraz pada konkretny tekst (w festiwalowym programie zapisany z takim podziałem wersów, że wygląda jak wiersz), który tu przytaczam za oryginałem: Jak Wyglądam? Czasem widzę się w lustrze. Rzecz dziwna, śmieszna i bolesna! Wstyd wyznać. Nie widzę się nigdy en face, twarzą w twarz. Ale trochę głębiej, trochę dalej stoję tam. Wgłębi lustra nieco z boku, nieco profilem, stoję zamyślony i patrzę w bok. Stoję tam nieruchomo, patrząc w bok, nieco w tył za siebie. Nasze spojrzenia przestały się spotykać. Gdy się poruszę i on się porusza, ale na wpół w tył odwrócony, jakby o mnie nie wiedział, jakby zaszedł poza wiele luster i nie mógł już powrócić.

To nie pierwsze zbliżenie teatru Mądzika z literaturą. Był już przecież spektakl "Odchodzi", nawiązujący do motywu śmierci ze wspomnień w tomie "Matka odchodzi" Tadeusza Różewicza. Wizualny ekwiwalent otrzymał właściwie tylko zaczerpnięty stamtąd temat, jakże intensywnie obecny we wszystkich pracach Mądzika. Skoro więc w Lustrze miał miejsce precedens wprowadzenia komunikatu literackiego, musimy się przyjrzeć, jak zmienił on rozłożenie akcentów w tym spektaklu i jak to wpłynęło na funkcjonowanie całości.

Wyimek z opowiadania wchodzącego w skład Sanatorium Pod Klepsydrą personalizuje bohatera, chociaż w nieznacznym tylko stopniu go indywidualizuje - wyodrębnia go z wykreowanego świata, podczas gdy dotąd obcowaliśmy z kształtującym się na naszych oczach Kosmosem zagarniającym w swoje wnętrze całą materię w różnych stanach skupienia, gdzie człowiek uobecniony jest przez anonimowe fragmenty istnienia. Jego podmiotowość sprowadzała się wówczas do sygnowania egzystencji w centrum walki, którą toczy nicość z wiecznością, do symbolicznego sprzężenia mikro- i makroskali.

Tymczasem pierwszoosobowa narracja zaistniałego tekstu skupia naszą uwagę na ludzkim indywiduum, które nie tylko zostało "wrzucone w byt", lecz poprzez możność autorefleksji zmienia swój status wobec widza. Już nie tylko prowokuje do odczytania swojej pozycji, ale zdaje się proponować odbiorcy podążanie za tokiem własnych odczuć. Posunięcie to oznacza zmianę stosunku do aktora jako nośnika przesłania spektaklu i wymusza zmianę w trybie jego obecności na scenie.

Tu należy przypomnieć, że w "Odchodzi" - to jeden z przełomów w estetyce Sceny Plastycznej - występująca w spektaklu staruszka miała pozycję animowanego zewnętrznymi siłami znaku plastycznego, co zrównywało ją jeszcze z ruchomym elementem scenografii. Skazanie na tę bezwolność, pozbawienie ekspresji wewnętrznej odbierało jej osobowość. Jej sylwetka wydobywana ciepłym światłem istniała niczym owad zastygły w bursztynie. Uniwersalna figura człowieka u kresu życia.

W "Lustrze" postać odzyskuje osobniczo nacechowany wyraz. Obecni na scenie w większym stopniu stają się istotami działającymi. Oczywiście, ich aktorstwo dalekie jest od tego, z jakim się spotykamy w teatrze dramatycznym, jednak występujący nie są już poruszani nienaturalnie płynnym ruchem, a poruszają się. Pojawiają się bardziej naturalne, bo mniej skoordynowane, gesty. "Mechaniczna" obecność człowieka przeobraża się w coś, co bardziej zasługuje na miano aktorskiej etiudy. Jednak i tym razem twórca przedstawienia nie zezwolił im na uzyskanie pełnego wymiaru osobowego. Twarze aktorów skrył pod maskami.

Większa pełnia jestestwa uzyskana poprzez nadaną mu tutaj aktywną zmysłowość sprawia, że bohater w swej bardziej autonomicznej postaci wyraźniej wyodrębnia się (chociaż nie ma to związku z kontrastem wizualnym) z przestrzeni. Ta staje się teraz bardziej tłem jego działań, nie jest już, jak wcześniej, równoważnym lub nawet istotniejszym składnikiem toczącej się gry elementów.

Stwarzaną przez lata wizją Mądzika była czarna czeluść zagarniająca w swoje wnętrze człowieka. Detale anatomiczne wycięte z sylwetki światłem, jak ostrą brzytwą, stanowiły ten sam budulec obrazu co niezgłębiona przestrzeń, posiadająca tajemniczą moc pierwotnej materii, która w dynamicznych przekształceniach szuka dla siebie ostatecznych kształtów. Widz towarzyszy tym zmaganiom. Prapoczątkom i kolejnym etapom rozpadu, jakby dopiero kształtowały się podwaliny wszelkiego bytu albo już następował Sąd Ostateczny. Ciemności i nagłe iluminacje tajemniczej wiązki światła przenikającej mrok i odsłaniającej nowe perspektywy, jakieś ledwie rozpoznawalne byty, stanowiły potężne źródło doznań metafizycznych. Te szczeliny, tunele, skłębienia różnych substancji budowały perspektywę eschatologiczną.

Tymczasem w Lustrze mamy bardziej niż poprzednio spersonalizowaną postać, która funkcjonuje na mniej tym razem aktywnym tle. To już nie jest wielka tajemnica organicznej przestrzeni, a tajemnica człowieka na cokolwiek tajemniczym, ale znacznie bardziej statycznym tle. Oczywiście, i tutaj są kadrowania zwracające uwagę widza na poszczególne fragmenty kreowanej rzeczywistości. Jednak kilka punktowych reflektorów umieszczonych niemal nad głowami aktorów "przytrzymuje" ich w jednym punkcie sceny za centralnie ustawionym stołem. Zdecydowanie oszczędniej niż poprzednio inscenizator wykorzystuje tu "gry optyczne", z których słyną jego dokonania. Owo magiczne przybliżanie i oddalanie obiektów zostało znacznie ograniczone, co zaowocowało wrażeniem statyczności. Celebrowana scena erotyczna - nagi męski tors przypadający do obnażonych stóp kobiecych - prowadzona według ikonografii Brunona Schulza i poddana w pewnym momencie zabiegowi powiększenia, spotęgowała swoje oddziaływanie.

Omawiając spektakle Sceny Plastycznej nie można pominąć muzyki, która stanowi istotny budulec każdego z widowisk. Dla potrzeb Mądzika piszą (a także udzielają głosu w formie wokalizy, jak Urszula Dudziak w "Odchodzi") najlepsi. Tym razem reżyser zadanie to powierzył Piotrowi Klimkowi. Jego kompozycja ma także nieco inny charakter od używanych we wcześniejszych inscenizacjach.

Na ogół muzyka towarzysząca działaniom scenicznym pozbawiona była wszelkich odniesień kulturowych w jakikolwiek sposób wiążących ją z tematem przedstawienia. Jej abstrakcyjny charakter zmierzał głównie do kształtowania wyobraźni przestrzennej oraz emocjonalnego pobudzania odbiorcy. Natomiast utwór Klimka ma zakorzenienie w żydowskiej tradycji, co ilustrowane sceny osadza w realnym świecie. Temu, co oglądamy, nadaje niejako obyczajowy charakter. Wydobywa z naszej pamięci wiedzę o autorze cytowanych słów i rysunków, które stały się kanwą najdłuższej w tym przedstawieniu sekwencji. Pewna "ilustracyjność" - nieznaczna wprawdzie, bo w tej muzyce odnajdujemy jedynie pewne motywy żydowskie - sprawia jednak, że wizja zawęża się do ziemskiej perspektywy.

Warto jeszcze prześledzić inne, równie ważne w przedstawieniach Mądzika, elementy fonosfery, bowiem wszelkiego typu dźwięki naturalne - szmer osuwającego się po tkaninie piasku, stukot ziaren zboża odbijającego się od desek sceny, bębnienie kropel, szelest przesuwanych liści, plusk cieknącej wody, podmuchy wiatru i tym podobne - spełniały istotną rolę w budowaniu sugestywnego świata. I ślady tego odnajdujemy w Lustrze w postaci czegoś na kształt westchnień czy pomruków dochodzących z głębi teatralnej przestrzeni, które ją antropomorfizują, a do atmosfery spektaklu wnoszą niewyjaśniony niepokój.

Sumując, można stwierdzić, że wprowadzone słowo "odciążyło" stronę wizualną inscenizacji, a także zmieniło perspektywę artystycznych poszukiwań twórcy Sceny Plastycznej KUL. Mądzik już nie przygląda się z dystansu dynamicznej znikomości człowieka, on coraz mocniej uczestniczy w tym procesie. Jest coraz bliżej targanej obsesyjnymi lękami postaci. Już czuje pulsowanie jej krwi.

***

W dniu 20 października 2013 r. Leszek Mądzik otrzymał Nagrodę Miasta Lublin za całokształt osiągnięć w dziedzinie kultury. Serdecznie gratulujemy! (przyp. red.)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji