Artykuły

"Lepiej być zatroskanym Sokratesem, niż szczęśliwą świnią!"

"Hantio" w reż. Jacka Zawadzkiego na XVII Festiwalu Teatralnym Maski w Poznaniu. Pisze Bartłomiej Kalinowska w serwisie Teatr dla Was.

Istnieje taki typ estetyki uprawiania sztuki teatralnej, w którym od progu sali, gdzie ma odbyć się prezentacja , schylam z szacunkiem czoło. W swoim upodobaniu do wszelkich działań awangardowych, zasiadam w pierwszym rzędzie widowni i wychylam jak tylko mogę szyję w stronę sceny. Wobec prostego - drewnianego krzesła oraz stołu nie potrzebuję już żadnych wideo artów, poszukiwań nowych form i innych środków wyrazu. Wystarczy mi osoba aktora (w tym przypadku jednego), by paradoksalnie silne wrażenie iluzyjności teatralnej stało się moją realnością.

Monodram Jacka Zawadzkiego jest poetyckim spotkaniem na granicy dwóch światów. Naszego wszechogarniającego - post, w którym odpowiedź na pytanie "mieć czy być" z każdym kolejnym dniem okazuje się prostsza oraz pełnego samotności świata Hantio. Spektakl oparty jest na trzech tekstach: "Zbyt głośna samotność" Bohumila Hrabala, "Malte" Rainera M. Rilkego i "Księga niepokoju" Fernanda Pessoi. Wydobywając z nich dla siebie interesujące fragmenty, Zawadzki kreuje postać błazna, mędrca i po trochę szaleńca w jednym. Przejęty bohater egzystuje między książkami; tymi starymi, ze specyficznym zapachem, i nowymi, z białymi kartkami. Wiadomo przecież, że najbardziej wartościowe lektury to te poniszczone, za sprawą setek trzymających je rąk. Artysta pielęgnując pomniki naszego człowieczeństwa zatapia się w świecie żywych i umarłych. Praca Hantio, polegająca między innymi na prasowaniu kartek papieru, staje się rytuałem pogrzebania i zmartwychwstania, podczas którego sam artysta przekracza obszar własnych wspomnień. Przedmioty w monodramie pełnią funkcję podobną do tych w teatrze Tadeusza Kantora: "Najprostszy, ze śladami zużycia, wytarty przez długie używanie, u progu śmietnika. Już przez to samo: nieprzydatny życiowo, bez nadziei spełniania swojej życiowej funkcji. Bez wartości praktycznej. Stary grat! Po prostu: biedny! Budzący współczucie".

Niezwykle oszczędne światło wydobywa zgarbioną posturę samotnika w jego ciemnej, klasztornej celi wnętrza. Czyżby to współczesny Sokrates? Przecież sam mówi: "Lepiej być zatroskanym Sokratesem, niż szczęśliwą świnią!". Bohater ten pochowany jest gdzieś w ciemnych zakamarkach naszych bloków i ulic. Zapomniany przez wszystkich, pozostawi nam owoce własnej anonimowej pracy. Niezgoda na postawę oportunistyczną rodzi jedną konsekwencję będącą domeną ludzi wielkich: samotność. Gdy śmierć, intymność zostały poddane komercji i wymalowane różową kredką, ona jeszcze zachowała swoją godność. Jacek Zawadzki, bez wątpienia, wykreował niezwykle przejmującą postać sceniczną. Za każdym razem oglądając spektakle robione w tak ascetycznej estetyce zachwycam się pracą warsztatową aktorów. Nieprzypadkowe jest każde spojrzenie i ruch. Może to niektórym widzom wydać się mało naturalne, ale przecież w tym całym skromnym występie to te pojedyncze ruchy przypominają widzom, że teatru się nie robi, ale tworzy/ stwarza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji