Artykuły

W półoperowej krainie Vernelandu

"Tajemniczy zamek w Karpatach, czyli fantastyczno-naukowa półopera, albo Verneland" w reż. Marka Zakosteleckyego w Teatrze Baj Pomorski w Toruniu. Pisze Ilona Słojewska w serwisie Teatr dla Was.

W tym spektaklu jest znakomite aktorstwo, świetna muzyka, porywające arie, kilka pokładów humoru oraz mistrzowska reżyseria. A Juliusz Verne nadal fascynuje swym mistycznym światem pełnym technicznych wynalazków.

To nie przypadek, że w Baju Pomorskim w Toruniu Marek Zakostelecky zrealizował swój autorski spektakl, oparty na motywach powieści Juliusza Verne'a "Tajemnica zamku Karpaty".

Twórczość Juliusza Verne'a przeżywa obecnie we Francji swój renesans. Pisarz został uznany klasykiem literatury, a jego kilka książek wydało wydawnictwo Gallimard w "Bibliotece Plejady", co może być szczytem marzeń każdego pisarza. Chociaż od śmierci autora "Dzieci kapitana Granta" minęło przeszło 100 lat, należy on do ścisłej światowej czołówki pisarzy pod względem ilości wydanych i przetłumaczonych książek. Dlatego premierę "Tajemniczego zamku w Karpatach" należy uznać za wspaniałe wpisanie się w tę falę popularności.

Autor scenariusza Vit Perina, adaptując powieść na scenę, ograniczył jej niepowtarzalny transylwański klimat na rzecz komedii pełnej humoru postaci, sytuacji i słowa. Żeby ten komizm w pełni przedstawić Perina użył różnorodnych środków ekspresji i wybiegów językowo-stylistycznych. Zważywszy jednak na podtytuł spektaklu, zawierający słowo "półopera", zastanawiam się czy przypadkiem nie napisał libretta, opartego na romantycznej miłości hrabiego Teleka do Stilly. I prawdopodobnie nie mylę się, bowiem całość podzielona jest na swego rodzaju akty-sceny wprowadzające do sennego buduaru, górskiego saloniku, jadalni myśliwskiej, galerii zamkowej i zamkowego laboratorium. Dla teatralnej przejrzystości reżyser powołuje postać Bożeny Ostrej, kustoszki, wprowadzającej nie tylko w tajemnice zamku w Karpatach, ale także w arkana sztuki operowej. Edyta Łukasiewicz-Lisowska doskonale wpisuje swą postać w komediowy klimat spektaklu.

Przedstawienie ma swojego bohatera zbiorowego, a jest nim społeczność wioski usytuowanej u stóp potężnej góry, na szczycie której dumnie wznosi się zamek. Legendy, krążące wokół niego, podsycają jeszcze bardziej aurę tajemnicy jaka go otacza. Już samo dotarcie do zamku jest szczytem bohaterstwa, a co dopiero rozwiązanie zagadki. Jednak nieustraszeni bohaterowie postanawiają tę łamigłówkę rozwiązać. W jaki sposób? Warto zobaczyć! Najważniejsze, że historia kończy się dla wszystkich szczęśliwie.

Nie byłoby jednak takiego kształtu tego półoperowego widowiska, gdyby nie muzyka skomponowana przez Vratislava Sramka. Warto tutaj przypomnieć, że na Zachodzie opery dla dzieci zyskują dzisiaj coraz większą popularność i są muzycy komponujący dzieła muzyczne specjalnie z przeznaczeniem dla młodego odbiorcy . W tym ujęciu spektakl toruński należy potraktować w szerszym kontekście, jako optymistyczny znak zwiastujący wprowadzanie opery do teatru dla dzieci. Sramek, mający ogromne doświadczenie w komponowaniu muzyki do spektakli teatralnych, nie zawiódł i tym razem. Jego muzyka jest nie tylko odzwierciedleniem stanów emocjonalnych występujących postaci, nie tylko buduje atmosferę tajemnicy, ale przede wszystkim jest niemal w każdej nucie na swój sposób operowa. A także narracyjna, kreująca charakter bohaterów, dynamiczna i liryczna. Sceniczne perypetie rozwijają się w przeważającej mierze za sprawą divy operowej Stilli Alsanty, którą kreuje Marta Parfieniuk-Białowicz. Aktorka pokazuje osobowość i pełną grację w zachowaniach artystki operowej, przy tym świetnie też operuje głosem. Raz śpiewa delikatnie i uwodzicielsko, innym razem dramatycznie i z patosem. Jej partie wokalne to mocny atut spektaklu. Tak samo jak znakomita aria w wykonaniu Jacka Pysiaka, wcielającego się w zakochanego w śpiewaczce hrabiego Franciszka Teleka, a także boskie głosy Agnieszki Niezgody oraz Grażyny Rutkowskiej-Kusej w rolach sióstr syjamskich! Trzeba zauważyć, że taka forma spektaklu mogła być zrealizowana właśnie w Baju Pomorskim, albowiem aktorzy słyną tutaj z niemałych talentów wokalnych i wyjątkowego wyczucia muzyki. Warto też zwrócić uwagę, że operowość spektaklu podkreśla obecność w umownym orkiestronie dyrygenta, czyli maestro Giacommo Techo Grande, którym nie mógł być nikt inny, jak tylko Krzysztof Zaremba. To on przy pomocy skomplikowanego urządzenia (wszak jest to półopera fantastyczno-techniczna), najpierw wywołuje dźwiękowe efekty strojenia instrumentów przez muzyków, a potem już dyryguje całą mechaniczną orkiestrą.

Świetnym pomysłem realizacyjnym, sprawnym technicznie i doprowadzającym komizm tego spektaklu na wyżyny prawdziwego poczucia humoru, jest wplecenie do akcji scenicznej projekcji video autorstwa Ireneusza Maciejewskiego. Projekcje te obrazują osiągnięcia i możliwości zastosowania prądu elektrycznego w epoce Verne'a. Pamiętajmy, że powieść powstawała w czasach dynamicznego rozwoju wynalazków opartych na odkryciu przez Edisona przesyłania energii elektrycznej. Fonograf, rejestrowanie obrazu - wszystko to w bardzo pomysłowy sposób znajduje swoje miejsce w spektaklu. Poza tym projekcje video służą do ukazania okoliczności poznania hrabiego Teleka oraz Stilli. Z kolei urządzenie przesyłające obraz na odległość podpatruje wieśniaków jedzących obiad, czy pozbywanie się przez nich muzealnych kapci. To kapitalne przykłady artykułowanego w tym spektaklu humoru. A Dominika Miękus, w roli niemej Mirioty, wprost oczarowuje publiczność swoimi możliwościami interpretacyjnymi.

Reżyser Marek Zakostelecky także w scenografii znakomicie nawiązuje do rozpoznawalnych i charakterystycznych motywów stosowanych w ilustracjach do powieści Juliusza Verne'a, autorstwa Alfonsa Marii de Neuville czy Juliusza Ferata. Podobnie jest z kostiumami, świetnie oddającymi klimat przedstawianego świata w twórczości pisarza. Postać Barona Gorca (w tej roli świetny Krzysztof Parda) wygląda niczym żywcem przeniesiona z ilustracji do powieści. Do pełnego odbioru postaci w tym półoperowym przedstawieniu w znacznej mierze przyczynia się też koncepcja ruchu scenicznego autorstwa Macieja Zakliczyńskiego. Jak na muzyczne przedstawienie przystało, choreograf w rewelacyjny sposób ustawił aktorów-śpiewaków, zarówno w scenach indywidualnych, jak i w zbiorowych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji