Artykuły

Bardzo rosyjski Gorki

Prapremiera najgłośniejszego dramatu Maksyma Gorkiego "Na dnie" odbyła się w 1902 roku na scenie Moskiewskiego Teatru Artystycznego. Autor współpracując z realizatorami skonstruował tekst będący przejmującym obrazem ludzkiego dna, upodlenia, jakiemu poddany bywa człowiek, zaniku wszelkich uczuć, a nade wszystko zaniku wszelkich zasad moralnych.Późniejszy autor "Matki", powieści rozpoczynającej w sztuce epokę realizmu socjalistycznego, w dramacie "Na dnie" wykorzystał z właściwą sobie wiernością realiom przebogaty materiał literacki, jaki w Ówczesnej Rosji istniał. Zachodziły poważne obawy, że carska cenzura nie zezwoli na wystawienie sztuki tak mocno krytykującej system. Stało się jednak inaczej i odtąd "Na dnie" wystawiano w całym świecie, jako bodaj jedyną w dramaturgii, tak dobrze wypreparowaną opowieść o człowieczej nędzy.

Nie ulega wątpliwości mistrzostwo Gorkiego, który pomimo znacznego przeładowania nieszczęściem nie przekroczył owej trudnej do nazwania granicy, która mogła dramat przemienić w banalną, wyciskającą tylko łzy współczucia historię mieszkańców domu noclegowego. "Na dnie" nie mogło powstać w żadnym innym kraju, jak tylko w Rosji, gdzie - w tamtych czasach - poniżenie ludzkiej jednostki osiągnęło właśnie dno. Tamże tylko była możliwa tak gwałtowna reakcja, jaką staje się zbiorowe morderstwo na Michale Iwanowie Kostylewie.

O co chodziło Krzysztofowi Rościszewskiemu, który zdecydował się wystawić "Na dnie" i podjąć się reżyserii dramatu? Bez wątpienia odpowiedź na tak postawione pytanie nie może być prosta i nie może być jednoznaczna. Polemizując z Januszem Segietem ("Gazeta Olsztyńska" z 30-31 X - 1.XI 82), który przywołał swoją recenzję z "Gorzkich żalów w dozorówce" napisany przed dwoma laty, gdzie właśnie "Gorzkie żale" porównał z "Na dnie", nie uważałbym, że Rościszewski ma skłonności do ukazywania ludzkiej nędzy, a bardziej chyba do ukazywania - poprzez tę nędzę - kryzysu określonej moralności, bądź też zaniku wszelkich zasad moralnych. Nie jest to równoznaczne. Tak samo nie można potraktować wspólnie "Zbrodni i kary" oraz "Na dnie". Na upartego tylko obydwie propozycje można połączyć; "Zbrodnia i kara" to zupełnie inna literatura niż "Na dnie".

Zresztą - nie to jest istotne, a to, że olsztyński teatr pokazując człowieka w sytuacjach ekstremalnych stara się poza utrzymaniem określonej przez J. Segieta linii repertuarowej, zacieśnić więzi z odbiorcą, który zawsze wolał propozycje zdecydowane pod względem artystycznym i ideowym niż propozycje wszystkoistyczne. W tym miejscu recenzent "Gazety Olsztyńskiej" ma rację.

Premiera "Na dnie" odbyła się na scenie kameralnej, która poprzez bliskość widowni determinuje charakter odbioru sztuki. Widz tkwi więc wewnątrz noclegowego domu Kostylewów i wewnątrz problemów, którymi żyją jego mieszkańcy. Bardzo dobry, równy ton nadała spektaklowi gra aktorów, którzy z niewielkimi tylko wyjątkami zaprezentowali się z jak najlepszej strony. Tak więc kolejno - Józef Czerniawski jako Michał Kostylew jest postacią z dostatniego świata, który jednak może istnieć dzięki obecności nędzy. Przewrotną Wasilisę Karpowną, wywołującą zbiarowe zabójstwo Kostylewa, jest Danuta Lewandowska. Dobrą, a okrutnie przez siostrę i szwagra skrzywdzoną Nataszą jest Maria Rybarczyk, która potrafiła o ciepłe, ludzkie akcenty wzbogacić ociekającą cynizmem atmosferę sztuki i przez to ułatwić Łuce, którego kreuje Lech Gwit, niełatwe zadanie czynienia dobra. Jest to zresztą problem postawiony przez Gorkiego niejednoznacznie, gdyż dobry i święty Luka proponuje postawę rezygnacji (w scenach z długo umierającą na suchoty Ariną, którą interpretuje Henryka Bielawska-Karow), ale równocześnie postawę działań zmierzających do wyrwania się z dna sceny z dobrym Aktorem Stanisława Siekierskiego, który tą rolą przypomniał swoje osiągnięcia w olsztyńskim teatrze). Zbyt schematyczny wydał mi się policjant Miedwiediew Stefana Kąkola, ale może dzięki temu akcję sztuki można było osadzić w konkretnych realiach? Andrejem Mitryczem-Kleszczem, jedynym w sztuce reprezentantem poglądu, że można i wyzwolić się poprzez pracę, jest Stefan Kwiatkowski, który swój dorobek aktorski wzbogacił o interesującą kreację.

Zbyt mało zdecydowania kazał Witold Kopeć jako Waśka Piepieł. Sprytny złodziejaszek o dobrym sercu powinien wyglądać i zachowywać się inaczej.

Elżbieta Czerwińska jako Nastia otwiera całą galerię pozostałych, zdawałoby się, że jednakowych postaci sztuki. Są wśród nich Bubnow Ryszarda Machowskiego, ważny Satin Andrzeja Jurczaka, Baron Stefana Burczyka (bardzo dobra rola), charakterystyczny, może zbyt przerysowany, ale nadzwyczaj sprawny Alosza Niemaszka, milczący Tatar Mariusza Pilawskiego i żywy Szyjka Zbigniewa Kaczmarka.

Doskonałą epizodyczną rolę stworzyła Barbara Baryżewska. W niemej, rozpoczynającej i kończącej sztukę roli wystąpiła Halina Lubaczewska (jest to w koncepcji reżyserskiej klamra spinająca przedstawienie). Jak zwykle pięknie śpiewa ballady Maria Meyer. Są jeszcze Iwona Przeworska, Ryszard Adamski i Lesław Ostaszkiewicz. Siła luda!

Zarówno scenografia Andrzeja Markowicza jak i muzyka Jerzego Satanowskiego były tłem tylko wydarzeń, o których opowiadają autor i reżyser. Tłem koniecznym i niewadzącym, co uważam za wielką zaletę autorów muzyki i scenografii.

Bohaterom Gorkiego nie uda się oderwać od dna. Powędruje gdzieś w świat Luka, zaś Satin powie, że wyzwolenie tkwi w samym człowieku, i że: "Człowiek, to brzmi dumnie!".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji