Zwycięstwo Radziwiłła pod Pegazem
Zawsze wierzyłem, że muzyka Antoniego Radziwiłła, tworzona do "Fausta" Goethego, a od 150 lat spoczywająca w postaci partytury w zakamarkach bibliotek, zasługuje na znacznie większy szacunek, nawet na reanimację. Z wielką więc radością przyjąłem reaktywizację Radziwiłowskiego dzieła na scenie poznańskiej opery.
Muzyka ponad igraszkami
I z wielką radością słuchałem go w niedzielny wieczór; nawet w wersji zaproponowanej przez Adama Hanuszkiewicza (oprawionej w scenografię Franciszka Starowieyskiego, a opracowanej muzycznie przez Agnieszkę Nagórkę). Nawet ponieważ ranga muzyki została w niej wydatnie pomniejszona, wręcz przytłoczona, znakomitą zresztą, robotą teatralną. Dziewiętnastowieczną partyturę (opery?, oratorium ?, scen?), nie obejmującą całej opowieści o Fauście, uzupełniono "fragmentami poetyckiego oryginału, a także muzyką Mozarta ("Dies irae", jako podkład do dorzuconej "Nocy Walpurgi"). I słusznie! Ale powstałe w ten sposób libretto (scenariusz?) stało się kanwą dla koncepcji teatralnej, balansującej między średniowiecznym widowiskiem jarmarcznym, a współczesną farsą - koncepcji atrakcyjnej, ale ryzykownej, typowej zresztą dla bogatej wyobraźni: i działań mistrza zaskakujących inscenizacji, Hanuszkiewicza. Że muzyka Radziwiłła w tej sytuacji dała się zauważyć, więcej -wzbudziła podziw profesjonalizmem konstrukcji i walorami dźwiękowo-emocjonalnymi, to świadectwo jej wartości i artystycznego poziomu! Muzycznej urody duetu Małgorzaty i Fausta nie przykryła więc kołdra, pod którą śpiewowi towarzyszyły intymne igraszki, a ekspresję dramatycznego Requiem nie zniwelowała scena obłędu Małgorzaty, usytuowana na... fotelu ginekologicznym!
Dyrektor na scenie
Prawykonanie spektaklu "Faust" Radziwiłła, Hanuszkiewicza et consortes można oceniać różnie, pod różnymi aspektami, z filozoficznym włącznie. Ale muzyka Księcia Antoniego odniosła jednoznaczny sukces. I to jest najważniejsze. W znacznym stopniu przyczynili się do tego wszyscy wykonawcy, a zwłaszcza Barbara Gutaj i Piotr Friebe (Małgorzata i Faust), bezbłędni aktorsko i głosowo (w partiach śpiewanych i w tekstach mówionych).
Trochę problemów dykcyjnych miał trzeci z wiodących bohaterów, Rafał Korpik (Mefisto), a także... Sławomir Pietras, którego Adam Hanuszkiewicz nobilitował - z codziennego stanowiska administracyjnego na artystyczne (aktora, grającego w prologu rolę impresaria jarmarcznego teatrzyku)!
Osobne słowa uznania należą się chórowi, któremu kompozytor przeznaczył najbardziej odpowiedzialne zadania i który (przygotowany przez Jolantę Dotę-Komorowską) wypełnił je znakomicie.
Również orkiestra, kierowana młodą, ale czujną (także dla solistów i chóru!) batutą Agnieszki Nagórki w pełni i techniką i brzmieniem satysfakcjonowała.